Jeszcze nie czas na koniec sezonu

2016-04-20 08:12:39(ost. akt: 2016-04-20 08:05:07)
Paweł Woicki

Paweł Woicki

Autor zdjęcia: Fot. Grzegorz Czykwin

Nawet nie dopuszczam do siebie takiej myśli — mówi Paweł Woicki z Indykpolu AZS, zapytany o to, czy olsztynian czeka w środę ostatni mecz sezonu. Aby myśleć o 9. miejscu w PlusLidze, AZS musi pokonać dziś Łuczniczkę (g. 18).
Siatkarze z Olsztyna zakończyli fazę zasadniczą PlusLigi na dziewiątym miejscu, trafiając w skróconych play-offach na dziesiątą w tabeli Łuczniczkę. Na otwarcie finałowej części sezonu, która niemal dla całej ligowej stawki, poza drużynami z czołowej czwórki, potrwa najwyżej trzy mecze, zespół trenera Andrei Gardiniego wybrał się więc do Bydgoszczy i... był to kolejny nieudany wyjazd Indykpolu AZS w tym sezonie.

Bydgoszczanie wygrali 3:0 (26, 20, 23) i to oni są bliżsi zakończenia rozgrywek na dziewiątej pozycji, bo rywalizacja toczy się tylko do dwóch zwycięskich spotkań. Dzisiaj o godz. 18 w Uranii olsztynianie mają jednak powalczyć o przedłużenie tej rywalizacji do czwartku (ewentualny trzeci pojedynek też zaplanowano na g. 18 w Uranii).

Oto co przed środową konfrontacją z Łuczniczką mówi kapitan i rozgrywający Indykpolu AZS Paweł Woicki, który parę dni temu został — tak jak jego klubowy kolega Bartosz Bednorz — powołany do szerokiej 20-osobowej kadry na Ligę Światową i kwalifikacje olimpijskie w Tokio.

— Gratuluję powołania, choć dla tak doświadczonego zawodnika to pewnie żaden powód do ekscytacji.
— Nie, dlaczego? Zawsze cieszę się z takich historii (uśmiech), bo to jest jakaś forma docenienia moich umiejętności.

— Umiejętności i dobrej postawy w sezonie, który dla całej drużyny jest jednak chyba nieudany...
— Jakoś się nie do końca z tym zgadzam. Myślę, że pierwsza część sezonu była bardzo udana, a w drugiej fakt: już tylko pojedyncze mecze nam wychodziły, na co złożyło się wiele czynników. Czy to był nieudany sezon? Nie wiem, nie mnie to oceniać. Pewnie bardziej media są od oceniania...

— Na pewno przed sezonem nie zakładaliście jednak, że będziecie walczyć tylko o dziewiąte miejsce.
— Ale jak bym miał ocenić sezon, to uważam, że drużyna została bardzo dobrze zbudowana. A że skończyło się tak, jak się skończyło... No cóż, wpłynęło na to także trochę rzeczy pozasportowych. Ogólny pomysł na drużynę jest świetny i dlatego ja się tak dobrze tu czuję, i mogłem się tu realizować. Cały klub i sztab szkoleniowy stworzyli nam bardzo dobre warunki, żebyśmy mogli grać, ale na pewno kontuzja Brama dużo zmieniła (w połowie sezonu ze składu AZS wypadł pierwszy atakujący Bram van den Dries — red.). Aczkolwiek nie zwalałbym wszystkiego na to, że zabrakło nam Brama i przestaliśmy grać. Jednak nie da się ukryć, że to był bardzo ważny zawodnik w tej drużynie.

— Trudno marzyć o czymś więcej, jak się seryjnie przegrywa w obcych halach (12 z 14 meczów — red.)...
— Dokładnie tak. Tak naprawdę z tych ważnych meczów, które mieliśmy wygrać na wyjazdach, to wygraliśmy tylko w Częstochowie. I tyle. Meczu w Bełchatowie bym nie liczył, bo to było spotkanie z zupełnie innej półki... Dlatego to, że gramy o dziewiąte miejsce, to jest na pewno wynik tego, że przegraliśmy w Bielsku, Będzinie czy Kielcach. To dziewięć kluczowych punktów, bo mając te punkty, bylibyśmy w zupełnie innym miejscu.

— A dlaczego przegraliście ostatnio w Bydgoszczy?
— Moim zdaniem, to był zdecydowanie nasz najgorszy mecz w tym sezonie. I to nie było związane z tym, że na przykład zabrakło nam zaangażowania. To nie tak, bo treningi, koncentracja i całe to przygotowanie do meczu wyglądały lepiej niż wtedy, gdy czasami człowiek grał o wyższe pozycje w końcowym rozrachunku. Nie wiem, czym to było spowodowane, że ten mecz tak źle nam poszedł, ale mam nadzieję, że u siebie zagramy dużo lepiej.

— Ten ostatni wysiłek jest potrzebny, bo inaczej już w środę zakończycie sezon.
— Nawet nie dopuszczam do siebie takiej możliwości. Chociaż nie wygrywając takiego meczu, jak ten ostatni w Bydgoszczy, gdzie rywal wcale nie zagrał jakiegoś bardzo dobrego spotkania, a my przegraliśmy to 0:3 — mimo że prowadziliśmy w pierwszym secie 24:20 — sami skazaliśmy się na bardzo ciężką przeprawę. Dlatego na pewno nie będzie łatwo. Mimo że gramy w Uranii, a u siebie przez cały sezon graliśmy dobrze.

— Cała rzecz może się rozegrać w głowach, bo macie na koncie serię aż sześciu porażek z rzędu.
— Fakt, czasami jak się siądzie i pomyśli, kiedy my ostatnio wygraliśmy, to robi się pewien problem (3:0 z Effectorem Kielce z 4 marca — red.). Ale tak naprawdę nie ma czasu o tym myśleć, bo trzeba iść do przodu i koncentrować się na tym, co ma się zrobić, a nie co się już zrobiło...

pes