Najwyższy czas odbić się od dna! Rozmowa z Maciejem Zajderem z Indykpolu AZS Olsztyn

— Po meczu w Kędzierzynie (1:3 z ZAKSĄ — red.) może chyba pan mieć mieszane uczucia?
— I to bardzo. Przede wszystkim jestem niezadowolony z tego, że przegraliśmy i nie udało nam się zdobyć więcej niż jednego seta. To boli, bo cały czas szukamy tego momentu, w którym się przełamiemy. Natomiast lepszy wymiar tego meczu jest taki, że w końcu udało mi się wejść na boisko, rozegrać całe spotkanie i wytrwać od początku do końca.

— Sześć na osiem ataków skończonych i dwa punktowe bloki — to chyba niezłe wskaźniki, jak na występ po tak długiej przerwie (Maciej Zajder od początku sezonu leczył kontuzję — red.).
— Statystyki statystykami, ale ja cieszę się zwłaszcza z tego, że zagrałem. Choć wynik nie pokazuje, że mój powrót jakoś odmienił naszą grę. Na pewno mam jeszcze dużo rzeczy do poprawy, tym bardziej że to było dopiero moje pierwsze spotkanie, a ja wymagam od siebie dużo więcej niż pokazałem w Kędzierzynie.

— Następny mecz już w środę o g. 18 w Uranii. I tu niezła dyspozycja tylko w jednym secie to będzie o wiele za mało.
— Zgadza się. Skończył się czas grania z najmocniejszymi drużynami w Polsce, gdzie ewentualne porażki można było wkalkulować w nasze — nazwijmy to — ryzyko zawodowe. A przed nami mecze z drużynami, z którymi możemy walczyć o zwycięstwa, no i powinniśmy je odnosić. Co nie zmienia faktu, że czekają nas ciężkie spotkania, tym cięższe, że będzie na nas ciążyła duża presja. Z drugiej strony: nadchodzi dobry moment, żeby się wreszcie odbić od dna tabeli i podreperować dorobek punktowy.