Bohaterska akcja piłkarzy OKS 1945

2009-06-03 00:00:00

W drodze powrotnej ze spotkania z Hetmanem Zamość piłkarze OKS 1945 wzięli udział w akcji ratunkowej po wypadku samochodowym pod Otwockiem.

Wszystko się wydarzyło kilkanaście minut przed północą, między Otwockiem i Warszawą na krajowej drodze nr 17. Relacjonuje olsztyński bramkarz Zbigniew Małkowski: — Nasz autokar w pewnym momencie minął się z jadącym w przeciwną stronę busem z wygaszonymi światłami. Chwilę potem zobaczyliśmy na drodze rozbitego fiata ducato i leżącego w rowie peugeota. Natychmiast poprosiliśmy kierowcę o otwarcie drzwi i wyskoczyliśmy na drogę. A na niej pełno szkieł, urwane koło, jakieś blachy...

— Rzeczywiście wszystko potoczyło się błyskawicznie, jestem ciągle pod wrażeniem tego, jak chłopaki zareagowali — dodaje trener OKS 1945 Olsztyn Jerzy Budziłek. Głos znów oddajemy Małkowskiemu: — Ruszyliśmy z "Kulpim" i "Azią" (Piotr Kulpaka i Tomasz Aziewicz — red.) do peugeota, Grzesiek Lech w tym czasie dzwonił już na pogotowie i policję. Wyciągnęliśmy pasażera peugeota na pobocze, "Kulpi" (syn znanego olsztyńskiego lekarza Piotra Kulpaki — red.) zajął się nim, rozmawiał do przyjazdu karetki, pilnował, żeby ranny za wszelką cenę nie stracił przytomności. Wyjęliśmy kluczyki ze stacyjki, bo baliśmy się, że się auto zapali... Niestety, nie mogliśmy już pomóc kobiecie, która kierowała samochodem... Nie dawała znaku życia, miała zmiażdżone nogi, potem się okazało, że miała złamany w kilku miejscach kręgosłup... "Azia" szukał jeszcze pulsu, ale nic nie wyczuwał... Wciąż mam przed oczami ten obraz...

W wyniku natychmiastowej reakcji piłkarzy OKS 1945 policja odnalazła busa, który jechał ze zgaszonymi światłami (znalazła go zepsutego w lesie, pół kilometra od miejsca zdarzenia). W samochodzie siedziała nietrzeźwa kobieta i mężczyzna, którzy upierali się, że to nie oni kierowali autem. Wczoraj policja ustaliła, że w aucie rzeczywiście była jeszcze trzecia osoba, kierowca, który uciekł z miejsca wypadku. Podobno zatrzymanie jest już tylko kwestią godzin.

Reakcja ekipy OKS 1945 zasługuje na szacunek, ale sami piłkarze nie widzą w tym nic szczególnego. — To był prosty, zwyczajny odruch. Gadaliśmy sobie, jak to w autokarze po meczu, ale kiedy zobaczyliśmy tego busa bez świateł, wtedy od razu skumaliśmy, że coś jest nie tak. I zaraz potem wyskoczyliśmy na drogę. Najprawdopodobniej ten bus potrącił peugeota i zepchnął go wprost pod fiata ducato. Kobieta nie miała żadnych szans... — kończy Małkowski.

Zbigniew Szymula
Uwaga! To jest archiwalny artykuł. Może zawierać niaktualne informacje.