Nie ma mocnych na Hołowczyca

2023-08-01 12:00:00(ost. akt: 2023-08-01 10:15:32)
Krzysztof Hołowczyc i Łukasz Kurzeja na pierwszym miejscu podium Rajdu Polskie Safari

Krzysztof Hołowczyc i Łukasz Kurzeja na pierwszym miejscu podium Rajdu Polskie Safari

Autor zdjęcia: archiwum teamu

SPORTY MOTOROWE\\\ Trzy starty, trzy zwycięstwa - taki jest bilans załogi Krzysztof Hołowczyc-Łukasz Kurzeja w mistrzostwach Polski samochodów terenowych. Podczas weekendu załoga teamu FosfoPower triumfowała w Rajdzie Polskie Safari.
Hołowczyc za kierownicą BMW X3 Rajd Polskie Safari rozpoczął od wygrania sobotniego prologu. Natomiast w niedzielę załogi miały do pokonania trzy odcinki specjalne, które musiały przejechać dwukrotnie.
Od początku „Hołek” z Kurzeją narzucili szybkie tempo, zapisując na swoim koncie zwycięstwa na dwóch pierwszych odcinkach. Jednak trzeci oes okazał się dla olsztynianina pechowy, bo złapany kapeć i problemy z elektryką auta zepchnęły go na siódme miejsce w klasyfikacji generalnej.
Całe szczęście w strefie serwisowej, dzięki zaangażowaniu mechaników Hołowczyc Racing, udało się usunąć problem. Tym samym olsztynianin miał trzy odcinki, by odrobić prawie trzyminutową stratę. No i dopiął swego, bo tak podkręcił tempo, że nie dał rywalom szans. Wygrał, co było jeszcze do wygrania, w efekcie na mecie rajdu zameldował się z przewagą siedmiu sekund nad drugimi w klasyfikacji generalnej Arkadiuszem Nadolnym i Michałem Marczewskim (Can-Am Maverick). Trzecie miejsce - z minutą straty - zajęli Michał Małuszyński i Julita Małuszyńska (MINI T1+).
- Mieliśmy trochę emocji - przyznaje ze śmiechem Krzysztof Hołowczyc. - Cóż, nawet kiedy się prowadzi w rajdzie, nie można być pewnym zwycięstwa. Wygraliśmy sobotni prolog, narzuciliśmy rywalom nasze tempo, więc wydawało się, że w niedzielę spokojnie dojedziemy do mety na pierwszym miejscu.

Tymczasem kapeć na trzecim odcinku specjalnym spowodował stratę prawie trzech minut i musieliśmy bardzo przyspieszyć. Nie byłoby to jednak możliwe, gdyby moi mechanicy nie poradzili sobie z usterką elektryki w czasie krótkiej strefy serwisowej. Samochód przerywał i gubił prąd.

Na szczęście determinacja i profesjonalizm mechaników pozwolił rozwiązać ten problem. Potem więc przycisnęliśmy na ostatnich trzech próbach i finalnie cieszymy się z trzeciego z rzędu wygranego rajdu – podsumował Hołowczyc
W Polskim Safari udział wziął także Adam Binięda, bartoszycki pilot Mirosława Tokarczyka. Załoga Tokarczyk-Binięda zajęła 10. miejsce w klasie T4 (pojazdy UTV) oraz 15. w klasyfikacji generalnej.
- Polskie Safari jest specyficzną rundą, o innej charakterystyce niż pozostałe rozgrywane głównie na poligonie w Drawsku - wyjaśnia bartoszycki pilot. - Tu często fragmenty oesów przypominają odcinki szutrowe znane z rajdów drogowych. Poza tym różnią się długością, bo najdłuższy oes miał raptem 35 km. Pod pewnym względem jest to więc taki sprinterski rajd. Przystępowaliśmy do niego z jasnym celem, czyli meta i z każdym kilometrem zwiększanie swojego tempa. Trochę obaw mieliśmy co do pogody, by trasa nie zamieniła się w wodne i błotne przeprawy. Na szczęście tym razem pogoda nas oszczędziła, choć na odcinkach mieliśmy parę przejazdów przez tzw. waterplashe. Na odcinkach nie mieliśmy większych przygód, oprócz jednej przebitej opony, na szczęście stało się to tuż przed końcem odcinka, więc nie musieliśmy zmieniać koła na oesie. Większy stres był za to na drodze dojazdowej, między ostatnim oesem a metą, bo rozleciał nam się dyferencjał. Do pokonania mieliśmy już tylko niecałe 10 km, więc jadąc bardzo wolno, jakoś dociągnęliśmy do mety i parku zamkniętego. Kończymy zawody na mecie, z fajnym wynikiem, bo nasza klasa jest najliczniejsza w klasyfikacji generalnej, więc zajęcie każdego punktowanego miejsca cieszy.