Compromitescu w Kiszyniowie

2023-06-22 11:00:00(ost. akt: 2023-06-22 10:43:38)

Autor zdjęcia: PAP/Piotr Nowak

PIŁKA NOŻNA\\\ W meczu z Mołdawią Polacy mieli zdobyć trzy punkty, tymczasem gospodarze po przerwie strzelili trzy gole i punkty zostały w Kiszyniowie. Na półmetku eliminacji podopieczni Fernando Santosa wyprzedzają jedynie Wyspy Owcze.
Niemal dokładnie 10 lat temu polska reprezentacja - w składzie m.in. z Robertem Lewandowskim i Piotrem Zielińskim - niespodziewanie zremisowała w Kiszyniowie 1:1, w efekcie mistrzostwa świata, które w 2014 roku odbyły się w Brazylii, podopieczni Waldemara Fornalika obejrzeli jedynie w telewizji. Tylko że nie była to jedyna wpadka biało-czerwonych w tamtych eliminacjach, bowiem były jeszcze remisy 2:2 i 1:1 z Czarnogórą oraz porażki 1:3 i 0:1 z Ukrainą. No i przegrana 0:2 z Anglią, ale to - biorąc pod uwagę inne wyniki - żadną niespodzianką już nie było.

Przed wtorkowym meczem w mediach przypominano nieudany wyjazd do Kiszyniowa, ale chyba nikt się nie spodziewał, że może być jeszcze gorzej. Wydawało się, że dziesięć lat temu polska reprezentacja sięgnęła dna, tymczasem we wtorkowy wieczór usłyszeliśmy głośne pukanie od spodu.

A przecież Lewandowski pewnie zarabia tyle, ile wszyscy mieszkańcy Kiszyniowa razem wzięci - Mołdawia to przecież najbiedniejsze państwo Europy. Gdyby spytać pierwszego z rzędu Polaka, z czym mu się ten kraj kojarzy, pewnie usłyszelibyśmy, że z... niczym. Może jedyne niektórzy wspomnieliby o mołdawskich winach. Ktoś powie, że w futbolu pieniądze nie grają, bo gdyby tak było, to mistrzem świata byłby Katar lub Arabia Saudyjska. Tylko że jeśli jest to prawda, to czemu Ligę Mistrzów wygrał akurat Manchester City, a nie Legia Warszawa lub Stomil Olsztyn? Kasa oczywiście w futbolu ma olbrzymie znaczenie, tylko że na stadionie w stolicy Mołdawii akurat tego nie było widać.
Pierwsza połowa poszła jednak zgodnie z planem, bo do siatki trafili Milik i Lewandowski, więc sytuacja wydawała się pod kontrolą - jeszcze 45 minut i bogatsi o trzy punkty polscy piłkarze będą mogli wrócić do kraju.
Nic złego przecież im już zdarzyć się nie mogło - przecież po drugiej strony boiska byli zawodnicy takich klubów jak: Unirea Dej, Petrocuba Hîncești, Sheriff Tyraspol, FK Oleksandriya, Slavia Mozyr, FC Balți, FC Voluntari, UT Arad, Olympiakos Pireus, Hapoel Kfar Saba i Beitar Jerozolima! O większości z tych klubów w Europie nikt nie słyszał i raczej nie usłyszy, oczywiście poza Sheriffem, Olympiakosem, Hapoelem i Beitarem.

Czyli z jednej strony byli nieznani piłkarze z równie nieznanych drużyn, a z drugiej spora grupa gwiazd europejskiego futbolu. Co w tej sytuacji może pójść nie tak? Po drugiej połowie okazało się, że wszystko...

Tuż po przerwie w środku pola piłkę stracił Zieliński, gospodarze ruszyli z kontrą, którą skutecznym strzałem z 20 m zakończył Nicolaescu. Szczęsny nie miał szans, ale to był dopiero początek złego, bowiem po kwadransie Nicolaescu ponownie umieścił - tym razem głową - piłkę w siatce. Gospodarze cieszyli się z wyrównania na 2:2, lecz po chwili słowacki sędzia Filip Glova jednak tego gola nie uznał, odgwizdując faul napastnika reprezentacji Mołdawii. Mogliśmy mówić o szczęściu, bo wydaje się, że większość sędziów - na przykład z Anglii - tego faulu by nie odgwizdała.
Ale co się odwlecze, to nie uciecze (ciekawe jak to byłoby po mołdawsku), więc w 79. min Nicolaescu jednak dopiął swego, doprowadzając do remisu. Wydawać by się mogło, że jeśli wcześniej ten piłkarz dwukrotnie pokonał Szczęsnego, to polscy obrońcy już oka z niego nie spuszczą, niestety, stało się inaczej. W tym momencie polscy kibice zaczęli się obawiać, że przez tego Nicolaescu po meczu będzie... Compromitescu. I tak rzeczywiście się stało, bo w 85. min gospodarze zdobyli zwycięską bramkę. Efekt jest taki, że w tabeli grupy E Polacy wyprzedzają jedynie Wyspy Owcze.

Nic więc dziwnego, że po meczu trener Fernando Santos był wstrząśnięty i zmieszany: - Co się stało w drugiej połowie? Nie wiem, nie jestem w stanie tego wytłumaczyć. W trakcie pierwszej części robiliśmy wszystko to, co sobie zakładaliśmy. Byliśmy skoncentrowani, posiadaliśmy piłkę, przeciwnik nie stwarzał żadnego zagrożenia, a my mieliśmy kolejne okazje. Mogliśmy prowadzić 3:0, 4:0. W przerwie mówiliśmy, że wszystko wygląda tak jak powinno. Natomiast po przerwie wydarzyło się coś niewytłumaczalnego. Szybko straciliśmy bramkę. Mieliśmy świetną okazję na 3:1 (Sebastiana Szymańskiego - red) i tak naprawdę to raczej my przegraliśmy ten mecz, a nie przeciwnik go wygrał. Może przydarzyć się jedna stracona bramka, przypadkowa, ale nie trzy! To dla nas wszystkich bardzo zły wieczór, który przynosi nam wstyd - dodał portugalski szkoleniowiec.

Powodów do zadowolenia nie miał także Piotr Zieliński: - Niestety, to ode mnie się zaczęło. Obudziłem zespół z Mołdawii. Biorę to na siebie. Nie można robić strat w takiej części boiska. Źle przyjąłem piłkę, później chciałem ratować, ale nie udało się. Wcześniej Mołdawia nie miała za wiele do powiedzenia. Czekali na ten moment, który im sprezentowałem. Rywale złapali wiatr w żagle. Jesteśmy zdruzgotani. Przykra sprawa. Jeszcze nie doświadczyłem czegoś takiego. Teraz jest nam trudno, ale wyjdziemy z tego - zadeklarował zawodnik Napoli.

W podobnym tonie wypowiedział się Jan Bednarek: - Chcieliśmy zagrać drugą połowę na stojąco. Myśleliśmy, że ten mecz dogra się sam do końca - jeszcze 45 minut i jedziemy na wakacje. Natomiast przeciwnik był głodny zwycięstwa i strzelił nam trzy gole, co jest nie do zaakceptowania. Każdy z nas musi spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie kilka gorzkich słów. To nasza wina. Znów musimy pokazać reakcję. Po słabym meczu z Czechami, wygraliśmy z Albanią i Niemcami, a teraz znowu wracamy do punktu wyjścia. Robimy krok do przodu i dwa w tył - stwierdził reprezentant Polski.

Niespodziewana porażka skomplikowała sytuację polskiej reprezentacji, chociaż po losowaniu wszyscy sądzili, że z takim rywalami byłoby nam bardzo trudno... nie awansować do finałów ME 2024. Po zwolnieniu Czesława Michniewicza nowy selekcjoner miał być gwarantem poprawy gry Polaków, tymczasem na razie wychodzi na to, że chociaż tak wiele zmieniono, to w kadrze nic się nie zmieniło.
* W drugim wtorkowym meczu grupy E Wyspy Owcze przegrały 1:3 z Albanią (Færø 45 - Bajrami 20, Asllani 51, Muçi 90).
* W 5. kolejce eliminacji (7 września) Polska podejmie Wyspy Owcze, a Czechy zagrają z Albanią.

ARTUR DRYHYNYCZ

Grupa E
1. Czechy* 7 6:1
2. Albania* 6 5:2
-----------------------------
3. Mołdawia 5 4:5
4. Polska* 3 4:6
5. W-y Owcze* 1 2:7
* mecz mniej

„LEWE” REKORDY
* We wtorek Robert Lewandowski po raz 142. wystąpił w reprezentacji Polski i jest liderem rankingu wszech czasów. Dla Piotra Zielińskiego to był 82., a dla Wojciecha Szczęsnego - 74. występ w kadrze, poza tym blisko granicy 70 meczów jest Arkadiusz Milik (69).
>>> 142 - Robert Lewandowski; 109 - Jakub Błaszczykowski; 103 - Kamil Glik; 102 - Michał Żewłakow; 100 - Grzegorz Lato; 98 - Grzegorz Krychowiak; 97 - Kazimierz Deyna; 96 - Jacek Bąk; 96 - Jacek Krzynówek; 91 - Władysław Żmuda; 88 - Kamil Grosicki; 82 - Antoni Szymanowski; 82 - Piotr Zieliński; 80 - Zbigniew Boniek; 75 - Włodzimierz Lubański; 74 - Tomasz Wałdoch; 74 - Wojciech Szczęsny; 72 - Maciej Żurawski; 70 - Piotr Świerczewski
* Lewandowski jest także rekordzistą pod względem bramek zdobytych dla reprezentacji.
>>> 1. Robert Lewandowski - 79; 2. Włodzimierz Lubański - 48; 3. Grzegorz Lato - 45; 4. Kazimierz Deyna - 41; 5. Ernest Pohl - 39; 6. Andrzej Szarmach - 32; 7. Gerard Cieślik - 27; 8. Zbigniew Boniek - 24; 9. Ernest Wilimowski i Jakub Błaszczykowski - po 21; 11. Dariusz Dziekanowski - 20.