Kronika Sportowa 2022: Od Messiego do Michniewicza

2023-02-18 17:02:21(ost. akt: 2023-02-17 18:02:13)
Triumfujący Lionel Messi

Triumfujący Lionel Messi

Autor zdjęcia: PAP/EPA

GRUDZIEŃ\\\ Za nami prawdopodobnie najdziwniejszy, a na pewno zdecydowanie najdroższy, finałowy turniej mistrzostw świata. Wstępnie planowaliśmy podsumować tę imprezę w formie Alfabetu, ale ostatecznie postanowiliśmy się skupić na literze M.
Już dzisiaj w hotelu Marina Club poznamy laureatów 62. Plebiscytu na 10 Najpopularniejszych Sportowców Województwa. Wśród nich są medaliści mistrzostw Polski, Europy i świata. Plebiscyt od 1954 roku organizuje nasza redakcja. Tymczasem zapraszamy do zapoznania się z Kroniką Sportową 2022 roku przygotowaną przez redakcję sportową "Gazety Olsztyńskiej"

Messi Lionel - słynny Argentyńczyk zdobył w futbolu prawie wszystko, co było do zdobycia. Prawie, bo do niedzieli nie miał na koncie tytułu mistrza świata, więc w hierarchii argentyńskich bogów futbolu wciąż był drugi. Oczywiście za Diego Maradoną, który w 1986 roku poprowadził rodaków do złotego medalu Mundialu w Meksyku. Tego samego, na którym Polacy po raz ostatni zdołali wyjść z grupy. No i po 36 latach historia się powtórzyła - Argentyna znowu złota, a my znowu wyszliśmy z grupy, po czym w 1/8 finału znowu zostaliśmy boleśnie obici.

Wróćmy jednak do reprezentacyjnych sukcesów Messiego, z których najważniejsze do tej pory było zdobycie Copa America (2021) oraz wicemistrzostwo świata (2014). Poza tym z Barceloną czterokrotnie wygrał Ligę Mistrzów i aż dziesięć razy wywalczył mistrzostwo Hiszpanii. W efekcie siedem razy został uznany za najlepszego piłkarza na świecie. Dla odmiany Maradona z Barceloną mistrzostwa nie zdobył, udało mu się dopiero w Napoli, z którym Argentyńczyk dwukrotnie zdobył mistrzostwo Włoch i Puchar UEFA. Ale za to był mistrzem świata z 1986 roku, w efekcie boski Diego cały czas był w Argentynie numerem jeden. Do niedzieli...

Mbappe Kylian - w ostatnim plebiscycie „France Football” zajął dopiero szóste miejsce, zdobywając dwa razy mniej punktów (85) niż trzeci w rankingu Robert Lewandowski (170). Zdecydowanie wygrał wtedy Karim Benzema (549), który jednak w Katarze nie zagrał z powodu kontuzji. Dzisiaj możemy tylko gdybać, jakby wyglądał niedzielny finał, gdyby Francuzi mieli i Mbappe, i Benzemę.
Ostatecznie zobaczyliśmy tylko Mbappe, który niemalże w każdym meczu udowadniał, że wart jest każdych pieniędzy (z kolei Lewandowski wypadł po prostu blado), a jego finałowa bramka na 3:3 była po prostu futbolowym arcydziełem, czymś, o czym nie tylko francuscy kibice długo jeszcze będą pamiętać.
Ostatecznie Mbappe musiał się zadowolić drugim miejscem i trofeum dla najlepszego strzelca turnieju, ale gdy doszedł do siebie po finałowej porażce, w poniedziałek w mediach społecznościowych napisał: „Wrócimy!”

Martinez Emiliano - jego udane interwencje w finale oraz w serii rzutów karnych dały Argentynie mistrzostwo świata, a jemu „Złote Rękawice” dla najlepszego bramkarza Mundialu. Szkoda tylko, że z tego szczęścia trochę rozum mu odebrało, bo na kończącej mistrzostwa uroczystości na oczach milionów kibiców rękawice te przyłożył sobie do... krocza.

Maroko - najpierw sensacyjnie wygrało grupę, po czym poradziło sobie z Hiszpanią i Portugalią! Ostatecznie Marokańczycy zajęli czwarte miejsce, co jest najlepszym wynikiem Afryki w historii mistrzostw świata. I raczej nie było to ich ostatnie słowo...

Meksyk - jego mecz z Polską został uznany za najgorsze widowisko katarskiego Mundialu. O ile dla Meksykanów taki tytuł to pewnie nowość i powód do wstydu, o tyle dla biało-czerwonych to nie pierwszyzna, że przypomnimy 0:2 z Koreą Południową (2002), 0:2 z Ekwadorem (2006) czy 0:3 z Kolumbią (2018).

Marciniak Szymon - trzecia - obok Messiego i Mbappe - gwiazda niedzielnego finału. Pierwszy polski sędzia, który dostąpił tego zaszczytu, wraz ze swoimi asystentami spisał się znakomicie. Był wszędzie i widział wszystko, jednocześnie błyskawicznie potrafił utemperować piłkarzy obu zespołów. W znacznej mierze to jego zasługa, że obejrzeliśmy znakomity finał, być może najlepszy w historii.

Michniewicz Czesław - niby awansował na Mundial, niby wyszedł z grupy, co nie udało się nam od 36 lat, a mimo to nad Wisłą nikt - poza grupką zblatowanych z selekcjonerem dziennikarzy - jakoś z radości nie skakał. Ale co się dziwić, skoro momentami (a raczej znacznie dłużej) normalnie oczy krwawiły od patrzenia na boiskowe popisy polskiej reprezentacji, która usiłowała wprowadzić w życie taktyczne plany swego trenera (ustawienie jeden-dziewięć-jeden i laga na Robercika). W efekcie zrozumieliśmy, że nie zawsze sprawdza się teza, iż „lepiej brzydko grać i wygrać niż grać pięknie i przegrać”.
Mimo to Michniewicz pewnie na stołku by się utrzymał, ale popełnił jeszcze jeden błąd, czyli poważnie podszedł do obiecanej przez premiera premii, którą reprezentacja miała otrzymać po wyjściu z grupy. Miało to być marne 30 milionów złotych, chociaż niektórzy mówią nawet o 50 milionach. Na czym polegał błąd Michniewicza? Że uwierzył, po czym jeszcze w Katarze, w środku pewnej nocy, zaczął te miliony dzielić, co było przysłowiowym dzieleniem skóry na niedźwiedziu. Szybko pojawiły się problemy, bo były różne pomysły na rozdział tej nagrody, ale najlepsi mogli liczyć nawet na milion złotych. Nie dziwota, że w kilku głowach pewnie się trochę zakręciło, ale szybko przyszło otrzeźwienie, bowiem okazało się, że jak premier mówił o premii, to... tylko mówił. Zrobił się jednak kwas, tym bardziej że selekcjoner ponoć o tych pieniądzach nie powiedział ani słowa prezesowi PZPN, w efekcie Cezary Kulesza nie przedłużył z Michniewiczem kontraktu, który kończy się 31 grudnia. I chyba raczej już nie przedłuży...
Na koniec dodam jeszcze, że chorwaccy piłkarze za zajecie trzeciego miejsca dostaną od rządu po 16 tysięcy euro premii, czyli niecałe 80 tysięcy złotych. A nasi za wyjście z grupy mieli niby dostać miliony? Cóż, kto bogatemu zabroni...

ARTUR DRYHYNYCZ