Czy Polskę i Senegal stać na sensację?

2022-12-03 13:32:01(ost. akt: 2022-12-03 13:34:23)

Autor zdjęcia: PAP/EPA

PIŁKA NOŻNA\\\ Nietrudno wskazać faworytów niedzielnych meczów 1/8 finału mistrzostw świata między Francją i Polską oraz Anglią i Senegalem. Wygrana i awans do ćwierćfinałów biało-czerwonych bądź ekipy z Afryki byłaby kolejną w katarskim turnieju sensacją.
Francuzi przystąpili do obrony tytułu bez kilku gwiazd, jak Paul Pogba czy N'Golo Kante, a przede wszystkim Karim Benzema, który jednak nie wystąpił też w mundialu przed czterema laty w Rosji. Zaczęli z wysokiego pułapu i zwycięstwa nad Australią 4:1 i Danią 2:1 praktycznie zapewniły im awans do fazy pucharowej, czym przełamali złą serię mistrzów, którzy na trzech poprzednich mundialach odpadali już w rundzie grupowej.

Rysa na wizerunku mistrzów powstała w trzecim występie grupowym z Tunezją. Trener Didier Deschamps pozwolił odpocząć większości podstawowych zawodników i ambitnie walczący zespół z Afryki wygrał 1:0. Szkoleniowiec "Trójkolorowych" podobny manewr zastosował w 2018 roku, a później - po kilku dniach przerwy - już pierwszy francuski garnitur pokonał Argentynę 4:3 w jednym ze spektakli poprzedniego mundialu.

W niedzielę Francuzi znowu będą liczyć na błysk geniuszu Kyliana Mbappe. Piłkarz, który dwa dni po finale skończy 24 lata, w tegorocznych MŚ zdobył już trzy gole, a łącznie z czterema sprzed czterech lat systematycznie przesuwa się w górę klasyfikacji wszech czasów. Łącznie w drużynie narodowej uzyskał już 31 bramek, tyle samo co słynny Zinedine Zidane.

Polscy kibice liczą, że Mbappe i innych atakujących Francji zatrzyma rozgrywający turniej życia Wojciech Szczęsny, a w ataku znowu błyśnie gwiazda Roberta Lewandowskiego, który w Katarze zdobył jedynego dotychczas gola w MŚ. O inne powody do optymizmu po trzech grupowych występach drużyny trenera Czesława Michniewicza raczej trudno.

Choć biało-czerwoni grają w mundialu po raz dziewiąty, a Francuzi po raz 16., to będzie to dopiero druga potyczka obu drużyn. W jedynej jak dotychczas Polacy zwyciężyli 3:2 na stadionie w Alicante i zapewnili sobie trzecie miejsce w świecie w 1982 roku. Półtora miesiąca później już towarzysko polscy piłkarze wygrali 4:0 i od tego momentu czekają na czwarte w historii zwycięstwo nad "Trójkolorowymi".

"Po 36 latach awansowaliśmy do fazy pucharowej MŚ i to jest wielkie osiągnięcie. Jeśli jednak pozostaniemy skoncentrowani i zagramy lepiej niż z Argentyną, to nie będziemy bez szans z Francją, choć oczywiście więcej przemawia za rywalem" - podkreślił Lewandowski.

Zwycięzca tego spotkania, które rozpocznie się w niedzielę o godz. 16 czasu polskiego, będzie czekał rozstrzygnięcie w starciu Anglii z Senegalem (godz. 20), by poznać przeciwnika w ćwierćfinale.

Faworytem będą wicemistrzowie Starego Kontynentu, ale najlepsza drużyna Afryki, mimo absencji swojej największej gwiazdy - Sadio Mane, sprawia bardzo solidne wrażenie.

Trener Anglików Gareth Southgate jest zadowolony z dotychczasowej postawy zespołu. "Radzimy sobie do tej pory z wszystkimi turniejowymi przeszkodami. Raz lepiej, raz gorzej, ale idziemy do przodu dość pewnie" - ocenił.

Ekipa "Trzech Lwów" na tytuł czeka od 1966 roku. Blisko historycznego triumfu była przed rokiem, ale w finale Euro uległa Włochom.

"Wiem, że cały naród czeka na coś spektakularnego, a my robimy wszystko, by dostarczać mu niesamowitych przeżyć. Mam nadzieję, że w niedzielę wieczorem znowu razem będziemy mieć powody do radości" - dodał selekcjoner, który musi zarządzać drużyną o znacznym potencjale ofensywnym, najskuteczniejszą - obok Hiszpanii - w fazie grupowej z dziewięcioma golami.

Jak wyliczyli statystycy, Anglicy mogą imponować skutecznością, gdyż tylko 4,22 strzału potrzebują, by piłka wylądowała w siatce. W Rosji cztery lata temu ten wskaźnik wynosił 8,11, a Harry Kane - król strzelców poprzedniego mundialu wciąż czeka na premierowe trafienie w Katarze - i koledzy dotarli do półfinału, by ostatecznie uplasować się na czwartej pozycji.

"Lwy Tarangi" zameldowały się w 1/8 finału po 20 latach. W 2002 roku Aliou Cisse był kapitanem reprezentacji, a teraz jest jej trenerem. Jego drużyna rozpoczęła występ w Katarze od dość pechowego 0:2 z Holandią, ale później pokonała gospodarzy 3:1 i Ekwador 2:1. W nagrodę pierwsze w historii starcie z ojczyzną futbolu - Anglią.

Pod nieobecność Mane, to właśnie 46-letni Cisse wyrasta na największą gwiazdę drużyny. W szarych dresach i czapeczce baseballowej na głowie oraz długimi dredami wygląda niczym słynny amerrykański raper Snoop Dogg, który w internecie również zareagował na to porównanie wysyłając piłkę jako symbol celności opinii.

"Przez 20 lat, od kiedy sam grałem w mundialu wiele rzeczy się na świecie zmieniło. Jedną z nich jest to, że teraz zespół z Afryki może zostać mistrzem świata... " - podkreślił Cisse, ale dodał, że nie jest przekonany, iż to będzie możliwe już w Katarze.

Wspomnienia wydarzeń z 2002 roku mają dla niego również gorzki smak. 26 września tamtego roku podczas sztormu u wybrzeży Gambii zatonął zbyt przeładowany prom La Joola, w wyniku czego zginęło 1873 osób, więcej niż w katastrofie Titanica, w tym 12 członków jego rodziny, m.in. siostra.

"To był straszny cios, ale musiałem być silny dla tych, którzy zostali" - tłumaczył później.

Senegalscy piłkarze wskazują, że Cisse udało się stworzyć świetną atmosferę w szatni i wszyscy musieli schować swoje ego.

"Czujemy się jak w rodzinie zarówno na boisku, jak i poza nim" - wspomniał obrońca Chelsea Londyn Kalidou Koulibaly, który zastępuje Mane w roli kapitana.
"Jest mądry i silny jak lew. Czujemy to, gdy do nas mówi i czerpiemy z tego" - powiedział o szkoleniowcu pomocnik Pape Gueye.
(PAP)