Najlepszy z kursantów "Papy" Stamma

2022-10-12 12:00:00(ost. akt: 2022-10-12 11:31:05)
Budowlani Olsztyn w 1967 roku: z lewej stoi Otton Tuszyński (Klaus Ollech trzeci z prawej)

Budowlani Olsztyn w 1967 roku: z lewej stoi Otton Tuszyński (Klaus Ollech trzeci z prawej)

Autor zdjęcia: Olsztyńskie Muzeum Sportu

BOKS\\\ Byłem ulubieńcem Feliksa Stamma – wyznał mi dwa lata temu Otton Tuszyński, legendarny trener Budowlanych Olsztyn, których kiedyś wprowadził do II ligi. Był to już jego ostatni wywiad dla prasy. Otton Tuszyński zmarł 2 października.
Spotkaliśmy się wtedy w Olsztynie za pośrednictwem Klausa Ollecha, wychowanka Tuszyńskiego i jego przyjaciela, Mazura pochodzącego z Nakomiad, który przez jakiś czas później był też trenerem w tym samym klubie. Kiedy robiłem wywiad, Otton Tuszyński miał 87 lat, bo urodził się w 1933 w Olsztynie, wówczas Allenstein, a jego jciec był murarzem i tynkarzem.
– Mieszkaliśmy na późniejszej ulicy Partyzantów, a potem na Grunwaldzkiej niedaleko zamku. Rano budził nas zgrzyt wspinającego się pod górę tramwaju, zasypialiśmy też przy tramwaju. Ale dało się przyzwyczaić - wspominał pan Otton.
Skąd się Tuszyńscy wzięli na Warmii? Sądząc z nazwiska, mogli być osadnikami i pochodzić z Mazowsza. W domu jednak mówiono po niemiecku, polskiego nie znał ani w ząb, chociaż wśród rówieśników z podwórka były dzieci Warmiaków, które posługiwały się gwarą. Miał pięć lat, kiedy narodowy socjalizm zaczął odciskać swoje straszliwe piętno również i tutaj. Miejscowych Żydów pozbawiono majątków, w listopadzie 1938 roku podczas tak zwanej „nocy kryształowej” bojówki SA i członkowie formacji SS podpalili olsztyńską synagogę, a Żydów, którzy się tam modlili, wywieziono w nieznane. Nic z tego nie rozumiał, a w domu unikano tych tematów. Matka tylko modliła się, żeby nie było wojny, bo ona dotknie wszystkich. Narodowy socjalizm był również obecny w szkole. Kiedy mały Otton poszedł do podstawówki, starszych uczniów zapisywano pod przymusem do Hitlerjugend, niemieckiej organizacji młodzieżowej pod patronatem NSDAP. A potem wybuchła wojna i wszystko stanęło do góry nogami.

Droga ku klęsce
- Karmiono nas propagandowymi filmami i wykładami o zwycięstwach armii niemieckiej – wspominał Tuszyński. - Do czasu, aż przyszła klęska pod Stalingradem. A potem zbliżył się front i coraz częściej zaczęto mówić o ucieczce, ale tylko w domach, bo oficjalna propaganda na ten temat milczała. Jednak coś było na rzeczy, bo każde z nas, dzieci, musiało mieć w domach maskę przeciwgazową.
W piwnicy każdego budynku stały prycze, doprowadzono też światło.
Jego kuzyni oraz młodsi nauczyciele walczyli na froncie. Ojciec pracował jako wartownik w fabryce produkcji amunicji w Królewcu. Potem ewakuował się statkiem do Danii, a następnie dotarł do Lubeki.
W połowie stycznia 1945 roku ulicą Grunwaldzką przejechały niemieckie czołgi i samochody transportowe, kierując się szosą na Morąg, a potem w stronę Królewca. Jego szkołę zamieniono natomiast na lazaret. 21 stycznia 1945 roku, kiedy w Olsztynie zostały resztki niemieckiego wojska, do miasta weszli Rosjanie. Matka z dziećmi schowała się do piwnicy, ale wypędził ich stamtąd niemiecki oficer, krzycząc „uciekajcie”! Mieli ze sobą tylko sanki, więc wsadzili na nie najmłodszą Klarę i ruszyli w drogę. Na dworze szalał śnieg i mróz. Olsztyn płonął, nawet Łyna wyglądała jakby się paliła. Gnał ich strach przed Rosjanami, przed dokonywanymi przez nich okrucieństwami na ludności cywilnej. Jeden z niemieckich oficerów wskazał im stojącą z boku szosy furmankę z koniem, kazał wsiadać i uciekać dalej. Dotarli do Łukty i schronili się do pewnej bauerki, a potem wrócili do Olsztyna. W mieście było jednak niespokojnie. Rosjanie rabowali to, co było cenniejsze i co dało się wywieźć. Zamieszkali znów na Grunwaldzkiej. Dokarmiał ich na plebanii przy katedrze proboszcz Jan Hanowski, a po jakimś czasie wrócił ojciec. Wśród mieszkańców rozprowadzano ankiety personalne. Matka napisała, że czują się Polakami, stąd mieli względny spokój. Po wojnie Otton Tuszyński poszedł do polskiej szkoły, gdzie szybko nauczył się języka. To wtedy zainteresował go sport, podobnie jak wielu jego rówieśników. Już w 1945 roku na Stadionie Leśnym rozegrano pierwszy mecz piłkarski pomiędzy kolejarzami a pracownikami Społem i milicjantami. Sekcje różnych dyscyplin rodziły się w Olsztynie jak grzyby po deszczu.

Trafiłem do boksu
- Aż kiedyś, jak miałem 15 lat, kolega zaciągnął mnie do klubu Gwardia, gdzie była sekcja bokserska, jedna z kilku w Olsztynie, bo miały takie również Spójnia i Kolejarz.. A ja, dziecko wojny, potrafiłem się rozpychać łokciami – wspominał. – Ale tu spotkałem się z czymś innym. Ciężkie treningi, dyscyplina oraz reguły szlachetnej walki na pięści.
Z Gwardii przeniósł się do GWKS Olsztyn. Występował w sumie w czterech kategoriach, od papierowej do lekkopółśredniej. Stoczył 68 walk, z czego tylko 16 przegrał, a cztery zremisował. Po zakończeniu kariery bokserskiej został w klubie Budowlani społecznym trenerem boksu, a potem zdobył uprawnienia nauczyciela boksu. Następnie ukończył zorganizowany przez Polski Związek Bokserski kurs trenerski. To tam poznał jako wykładowcę legendarnego trenera kadry narodowej Feliksa Stamma, który w wywiadzie dla katowickiego „Sportu” tak mówił o swoim podopiecznym: „Nie zawsze z dobrego zawodnika wyrasta dobry trener. Najlepszym z moich kursantów jest Otton Tuszyński z Olsztyna”.
W swoim rodzinnym mieście Tuszyński poświęcił się trenowaniu bokserów Budowlanych, których w 1967 roku wprowadził do II ligi.

Trener Roku w Zabrzu
Piszący te słowa - jako młody człowiek - był wtedy na decydującym meczu o awansie Budowlanych z Mazurem Ełk w olsztyńskiej hali WOSTiW, wygranym przez gospodarzy 13:7. Panował wielki entuzjazm, Tuszyńskiego kibice znieśli z ringu na ramionach. Wśród jego podopiecznych, którzy wywalczyli awans, był między innymi najlepszy w historii olsztyńskiego boksu Eliasz Bartoszewicz, trzykrotny medalista mistrzostw Polski (srebrny w 1957 i 1959 oraz brązowy w 1958), a do historii jego pojedynków przeszła walka na XXX mistrzostwach Polski w 1959 roku z Tadeuszem Walaskiem, którą olsztynianin przegrał po kontrowersyjnym werdykcie sędziów.
Walasek, srebrny (1960) i brązowy (1964) medalista olimpijski, zmarł 11 lat temu, a pamiątki po nim do Muzeum Sportu w Olsztynie przekazał poprzez jego syna Wojciecha... Otton Tuszyński.
Z upływem lat w Budowlanych, z braku pieniędzy, działo się coraz gorzej, w końcu Tuszyński przeniósł się do bogatej Walki Zabrze, którą jako trener też wprowadził do II ligi. Tam też uznano go za Trenera Roku (1973).

Utożsamiłem się z Polską.
- Co mi dał boks? – wyznał mi po latach Otton Tuszyński. – Stał się okazją do spełnienia się, poznania wybitnych polskich pięściarzy, jak Pietrzykowski, Kulej, Grudzień, Kasprzyk, Szczepański. Boks był też dla mnie szkołą życia. I jeszcze jedno. To dzięki niemu utożsamiłem się z Polską, chociaż mogłem wyjechać do Niemiec.
Tradycje kształcenia talentów bokserskich przeniósł w klubie Budowlani po Tuszyńskim na młodzież wspomniany tu Klaus Ollech, a po latach, też w Olsztynie, między innymi Arkadiusz Paturej, były reprezentant Polski, trener UKSW PiRS. Jeśli chodzi o Ottona Tuszyńskiego, który zmarł 2 października, pozostaną po nim wspomnienia i fotografie.
Władysław Katarzyński