Stomil wraca do korzeni. Wywiad z Michałem Żukowskim

2022-09-15 12:00:00(ost. akt: 2022-09-15 11:12:57)
Michał Żukowski, przewodniczący Rady Nadzorczej i główny akcjonariusz Stomilu Olsztyn

Michał Żukowski, przewodniczący Rady Nadzorczej i główny akcjonariusz Stomilu Olsztyn

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

— Rozpoczęliśmy proces tworzenia klubu na spójnych zasadach. Zmieniliśmy filozofię działania, wedle której patrzymy w perspektywie tego, co będzie za pięć lat, a nie za pięć dni — mówi Michał Żukowski, przewodniczący Rady Nadzorczej i główny akcjonariusz Stomilu Olsztyn.
Minęły dwa miesiące od zmian właścicielskich w Stomilu Olsztyn…
— Przez ten czas na pewno nie próżnowaliśmy. Przede wszystkim podjęliśmy działania zgodne z pierwotnie założonym planem. Mówię chociażby o Akademii, której nowym dyrektorem 5 września został Jakub Mrozik. Niejako z założenia miał to być człowiek młody, ale już z pewnym doświadczeniem, dlatego wybór padł na Jakuba. Cieszy też fakt, że w konkursie wystartowały naprawdę ciekawe osoby, co niewątpliwie świadczy o marce Stomilu, która nie odstrasza, a przyciąga. Skądinąd, jeżeli chodzi o social media, wciąż jesteśmy najpopularniejszym klubem w regionie. Powodem do zadowolenia jest także to, że każdy z pracowników klubu, od członków zarządu zaczynając, jest kibicem Stomilu. Nie ma osób z zewnątrz. Bardzo im wszystkim dziękuję za ostatnie tygodnie i wierzę, że każdy dał z siebie 100%.

Ciężko jest znaleźć zapaleńców, którzy finansowaliby drugoligowy projekt? Piłka nożna to wprawdzie w Polsce wciąż sport numer 1, ale z całym szacunkiem, II liga jak na 170-tysięczne miasto nie brzmi dumnie.
— Jeżeli chodzi o sponsorów, to paradoksalnie nie jest najgorzej, bo są z nami na dobre i na złe. Poza tym wciąż pojawiają się nowi. Bardzo cenimy sobie rozszerzenie współpracy z Fundacją PKO BP, z którą będziemy realizować projekt polegający na kooperacji z powiatami i klubami w naszym regionie. Pozyskaliśmy sponsora koszulkowego, utrzymaliśmy dotychczasowych i rozszerzyliśmy liczbę naszych mniejszych sponsorów oraz partnerów do ponad 30. W tym kontekście cieszy mnie to, że nasi sponsorzy rozumieją, w jakim miejscu obecnie się znajdujemy. Wiedzą, że piłka nożna to nie jest tu i teraz. Małymi krokami, codzienną pracą i z dużą cierpliwością zmierzamy do celu, a pracujemy przecież w warunkach, które na poziomie centralnym są praktycznie niespotykane. Oczywiście nie bez znaczenia są dla nich też zasięgi telewizyjne, które w II lidze, ze względu na transmisje meczów w TVP Sport i WP Pilot, są wyższe niż w I lidze.

Wraz ze spadkiem do II ligi wszystko runęło jak przysłowiowy domek z kart i trzeba było zacząć od zera?
— Rozpoczęliśmy proces tworzenia klubu na spójnych zasadach. Mamy długofalowy, co najmniej pięcioletni plan rozwoju, oparty na budowie trwałych fundamentów. Naturalnie wynik sportowy zawsze jest najważniejszy, ale on nigdy nie przychodzi od razu. Zmieniliśmy filozofię działania, wedle której patrzymy w perspektywie tego, co będzie za pięć lat, a nie za pięć dni. Celem jest wygrać piłkę nożną dla Olsztyna. Mamy młody zespół, którego trzon stanowią gracze z regionu, jest kilku wychowanków naszego klubu, wszyscy zawodnicy podpisują kontrakty z tzw. opcją. Coraz mniej w szeregach Dumy Warmii jest też zawodników wypożyczonych, co również uważam za pewien sukces.

Jako, że powiało optymizmem, to nie wypada nie zadać pytania, które w przypadku Stomilu instynktownie ciśnie się na usta: kiedy powrót do I ligi?
— Nie będę zaklinał rzeczywistości. Na ten moment chcemy walczyć o spokojne utrzymanie się w lidze. Wiemy, że czeka nas bardzo dużo swoistej pracy u podstaw. Oczywiście chciałbym powiedzieć, że już w tym roku awansujemy do I ligi, ale trzeba realnie patrzeć na rzeczywistość. Chcemy po prostu robić swoje i realizować długoterminowy plan. Od strony finansowej oczywiście jest ciężko. To rzeczywiście ewenement na skalę krajową, że bez większego wsparcia od samorządu i dużego sponsora lub inwestora, podejmujemy rękawicę, ale wierzymy, że uczciwie i rzetelnie pracując jesteśmy w stanie nawet na tym skromnym gruncie coś zbudować.

Relacje Stomilu z olsztyńskim ratuszem to nad wyraz szorstka przyjaźń. Na co obecnie możecie liczyć ze strony miasta?
— Zapowiadana przez pana prezydenta kwota 200 tys. zł brutto, a więc 163 tys. zł netto została już przyznana. Ważnym gestem ze strony miasta jest jednak to, że podpisaliśmy aneks do umowy z Ośrodkiem Sportu i Rekreacji w Olsztynie, w wyniku którego ww. podmiot do końca sezonu weźmie na siebie koszty energii elektrycznej (oświetlenie stadionu). Ale nadal stoję na stanowisku, że samorząd w większym stopniu powinien wspierać piłkę. Tydzień temu rozmawiałem z prezesem drugoligowej Pogoni Siedlce, który zapytał mnie wprost: „Ile dostajecie z miasta?”. Odpowiedziałem, że 160 tys. zł netto. Wówczas mój rozmówca zapytał mnie: „Na kwartał? Na miesiąc?”. Gdy powiedziałem, jak wygląda sytuacja, to pokiwał głową i skwitował sprawę krótko: „To jak wy w ogóle chcecie się utrzymać?”, po czym dodał, że Pogoń dostaje z miasta 2 mln zł rocznie.

Może więc, cytując klasyka: „taki mamy klimat”?
— Były czasy, gdy Olsztyn miał największą frekwencję w lidze, dlatego nie zgodziłbym się ze stwierdzeniem, że olsztynianie nie kochają futbolu. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na pewne zjawisko. W Anglii, ale też we Włoszech bardzo silna jest tradycja, że nie wiadomo co by się działo, to zawsze wspieramy swój klub. W Polsce też się to zdarza. Przykładem jest Wisła Kraków, gdzie na niektórych meczach po spadku było więcej osób niż w wyższej klasie rozgrywkowej. Wierzę, że w Olsztynie również do tego dojdziemy.

Jest aż tak źle, że musieliście sięgnąć po szachistów?
— Wręcz przeciwnie. Chcemy budować wokół Stomilu coraz większą społeczność. Dobrze jednak wiem, że nie możemy jej stworzyć wyłącznie w obrębie piłki nożnej. Mało kto pamięta, że kiedyś byliśmy klubem wielosekcyjnym i do tej tradycji zamierzamy wrócić. Powstanie sekcji szachowej to dopiero pierwszy krok. Stomil Olsztyn to nie klub, który ma generować zysk dla właścicieli, lecz klub, który ma realizować misję społeczną dla mieszkańców Olsztyna. Chcemy im wszystkim dawać możliwość uprawiania sportu, kibicowania i promowania zdrowego stylu życia.

Dlaczego akurat szachy?
— Szachy w stolicy krainy tysiąca jezior stanowią pewną niszę, ale po wyczynach Jana Krzysztofa Dudy moda na ten sport wraca. W skali kraju jest coraz więcej szachistów. Ale szachy są szczególne z tego powodu, że mogą je uprawiać zarówno dzieci w wieku sześciu lat, jak i seniorzy w podeszłym wieku. Mało tego, mogą grać razem, co wpływa na budowanie więzi. Poza tym umiejętność gry w szachy bardzo przydaje się w futbolu. Nie rozwijają wprawdzie mięśni, ale głowę, która decyduje o wszystkim. Kreatywność i rozumienie taktyki, które są podstawą w szachach, również bardzo często rozstrzygają o końcowym wyniku w piłce nożnej.

Frekwencja na meczach w I i II lidze to dwa różne światy?
— W sierpniu, który de facto jest sezonem wakacyjnym, na nasze mecze przychodziło niewiele mniej kibiców niż w zeszłym roku. Za to mieliśmy rekordowy wynik wyjazdowy — 600 naszych kibiców pojechało na mecz derbowy do Elbląga.

Myślę wciąż o ubiegłorocznym sezonie, gdzie długo wydawało się, że pomimo szeregu problemów Stomil jednak pozostanie w I lidze. Fatalna końcówka spowodowała, że odbiliście się od ściany. Ten jeden punkt, którego zabrakło do utrzymania, jest traumą, o której ciężko zapomnieć?
— Rozpamiętywanie tego nic już nie da. Trzeba podejść do tego, jak do pewnego cyklu życia klubu. Historii nie zmienimy. Oczywiście nie cieszymy się ze spadku, ale zawsze trzeba szukać pozytywów. W II lidze możemy np. wprowadzić do zespołu wielu młodych zawodników, którym ciężko byłoby zadebiutować w I lidze. Wróciliśmy do korzeni. Należycie odrobimy lekcję i będziemy rosnąć organicznie w siłę. Naszą dewizą jest rozwój, pasja, optymizm i zaufanie.

Michał Mieszko Podolak