Kibice kochają drapieżników

2022-06-10 12:00:00(ost. akt: 2022-06-09 09:58:24)
Michael Owen

Michael Owen

Autor zdjęcia: materiały prasowe

PIŁKA NOŻNA\\\ Podczas niedawnego finału Ligi Mistrzów kibice Liverpoolu liczyli na strzelecki instynkt Mohameda Salaha. Egipcjanin jednak do siatki nie trafił, tak jak w ćwierćfinałach i półfinałach, dlatego ze zwycięstwa cieszył się Real.
Eksperci mawiają, że „finałów się nie rozgrywa, finały się wygrywa”. Żeby jednak wygrać, trzeba popisać się w polu karnym rywali skutecznością, dlatego potrzebny jest snajper, który wykorzysta nawet pół nadarzającej się okazji.
Fani Liverpoolu na przestrzeni lat mieli okazję podziwiać wielu wybitnych zawodników, wystarczy wspomnieć Kenny’ego Dalglisha, Stevena Gerrarda czy Jamiego Carraghera. Trybuny w mieście Beatlesów jednak najbardziej kochają drapieżników pola karnego, których głód strzelania goli czyni największymi zmorami bramkarzy. To ich trafienia najczęściej decydują o losach mistrzostw i pucharów. Oto kilku z liverpoolskich drapieżników pola karnego.

Robbie Fowler
Kojarzony nie tylko z boiskową skutecznością, ale również z kontrowersyjnymi zachowaniami snajper był kochany przez fanów Liverpoolu, chociaż od dziecka sam był kibicem Evertonu, czyli lokalnego rywala The Reds. Nie przeszkodziło mu to spędzić dziewięciu lat w juniorskich drużynach na Anfield i w 1993 roku dołączyć do dorosłej kadry Liverpoolu. Przez kolejnych osiem lat Fowler zdobył dla swojego klubu 183 bramki, prowadząc go do zdobycia Pucharu Anglii, Pucharu Ligi, Puchar UEFA i Superpucharu Europy. Przez 21 lat był posiadaczem rekordu Premier League jeśli chodzi o strzelenie klasycznego hat-tricka, bo w 1994 roku zdobył trzy bramki w 4 minuty i 33 sekundy w spotkaniu z Arsenalem. Rekord został pobity przez innego Liverpoolczyka, Sadio Mane, któremu ta sama sztuka zajęła niecałe trzy minuty! W latach 90. Fowler uchodził za najbardziej drapieżnego snajpera na Wyspach. Pomimo trudnego charakteru zasłynął również z wyjątkowo ładnego zachowania fair play. W trakcie meczu z Arsenalem usiłował przekonać sędziego do... cofnięcia decyzji o przyznaniu Liverpoolowi rzutu karnego po domniemanym faulu bramkarza Davida Seamana na sobie. Sędzia jednak uparł się i kazał mu strzelać z jedenastu metrów, więc Fowler zrobił to tak, żeby Seaman z łatwością obronił. Otrzymał za to nagrodę UEFA Fair Play.

Michael Owen
Pod koniec ubiegłego wieku tworzył w Liverpoolu zabójczy atak właśnie z Robbiem Fowlerem i chociaż zdobył od niego mniej bramek (158), to bez cienia wątpliwości można powiedzieć, że miał jeszcze większy piłkarski potencjał. Już jako 17-latek dołączył do seniorskiej drużyny. Dwukrotnie został królem strzelców Premier League, a w 2001 roku - jako ostatni do tej pory Anglik - zdobył Złotą Piłkę. Z zespołem z Merseyside zdobył sześć trofeów, jest przez fanów jednogłośnie uważany za jednego z najlepszych napastników w historii klubu, a gdyby nie prześladujące go kontuzje, z pewnością osiągnąłby jeszcze więcej.
Świat po raz pierwszy wstrzymał oddech patrząc na Owena, kiedy ten jako nastolatek zdobył kapitalną bramkę po indywidualnym rajdzie w 1/8 finału MŚ 1998 przeciwko Argentynie. W narodowych barwach rozegrał aż 89 spotkań i strzelił 40 goli. Patrząc na liczby i osiągnięcia można śmiało powiedzieć, że Owen ma za sobą bardzo udana karierę, ale fani Liverpoolu wiedzą, że z lepszym zdrowiem stałby się jedną z największych gwiazd w historii futbolu.

Mohamed Salah
W barwach Liverpoolu zdobył tylko dwie bramki mniej od Owena. Mohamed Salah to lider potężnego Liverpoolu zbudowanego przez Juergena Kloppa i można śmiało powiedzieć, że każdy klub na świecie chciałby mieć go w swoim składzie. Egipcjanin to nie tylko zabójczy predator (swoją drogą sponsorem klubu jest producent napoju... Predator Energy Drink), ale też naturalny drybler i dobry dogrywający, który do 156 goli dołożył w klubie z Anfield 63 asysty.
Do Stevena Gerrarda, piątego w klasyfikacji liverpoolskich strzelców wszech czasów, Egipcjanin traci zaledwie 30 bramek, co przy swojej skuteczności spokojnie może odrobić w jeden sezon.

Ian Rush
O ile dogonienie Gerrarda, Owena czy Fowlera jest w zasięgu Salaha, o tyle liczby, które wykręcił najskuteczniejszy snajper w historii Liverpoolu, czyli Ian Rush, wydają się nieosiągalne dla zwykłego śmiertelnika. Walijczyk występował na Anfield od 1980 do 1996 roku, z dwuletnią przerwą na nieudany epizod w Juventusie. Łącznie rozegrał w barwach tego zespołu 660 spotkań, w których aż 346 razy trafiał do bramek rywali. Co ciekawe, kolejna rzecz poza skutecznością łączy go z Robbiem Fowlerem – Rush, podobnie jak młodszy kolega, w dzieciństwie był zagorzałym fanem Evertonu, co nie przeszkodziło mu zdobyć z Liverpoolem dwóch Pucharów Europy, pięciu mistrzostw Anglii, trzech Pucharów Anglii i pięciu Pucharów Ligi.
Poza seryjnym zdobywaniem bramek, Rush zasłynął też jedną z bardziej absurdalnych wypowiedzi, w której usiłował wytłumaczyć przyczyny swoich niepowodzeń w Juventusie. – Nie mogłem się przyzwyczaić do życia we Włoszech. Czułem się, jakbym mieszkał za granicą – stwierdził, co do dziś wypominają mu kibice. Na boisku, ku ich uciesze, wykazywał się znacznie większą inteligencją.

Luis Suarez
Najbardziej drapieżny z drapieżników, któremu do zaspokojenia głodu nie wystarcza strzelanie goli, więc co jakiś czas musi jeszcze... zatopić kły w swoich rywalach. Boleśnie, i to dosłownie, przekonali się o jego nadmiarze energii Giorgio Chiellini, Branislav Ivanović oraz Otman Bakkal. Wraz z upływem lat snajper nieco się uspokoił – do tego stopnia, że patrząc na ten sezon w barwach Atletico Madryt można pomyśleć, że przydałby mu się... Predator Energy Drink. Chociaż Urusowi brakuje czasami na boisku piątej klepki, to olbrzymiego talentu do zdobywania bramek nie sposób mu odmówić. W barwach Liverpoolu zagrał w 133 spotkaniach, zdobył 82 bramki, dołożył do tego 46 asyst, 25 żółtych kartek i jedno pogryzienie rywala. Gdyby nie transfer do Barcelony, zapewne liverpoolskie statystyki tego drapieżnika byłyby jeszcze ciekawsze.
Styl gry Suareza przypomina dziką pumę, która rzuca się do gardła obrońcom i walczy o każdy skrawek boiska, jakby od strzelenia gola zależało jej przetrwanie. Można go kochać, można nienawidzić, ale obok reprezentanta Urugwaju nie da się przejść obojętnie.
MB