Lech wykorzystał swoją szansę

2022-05-27 15:00:00(ost. akt: 2022-05-28 10:18:47)

Autor zdjęcia: Emil Marecki

PIŁKA NOŻNA\\\ Z Bogusławem Kaczmarkiem, znakomitym trenerem, który przed laty na futbolowe salony wprowadził Stomil Olsztyn, rozmawiamy o zakończonym sezonie Ekstraklasy, czyli m.in. o Lechu, Legii, Wiktorze Biedrzyckim i Patryku Kunie.
- Lech Poznań został mistrzem Polski. Zasłużenie?
- W piłce nożnej nie ma takiego określenia jak zasłużenie czy niezasłużenie. Zdobyli najwięcej punktów, strzelili najwięcej bramek. Lech spełnia zatem wszystkie warunki, żeby być mistrzem Polski. Poza tym w Poznaniu mają piękny stadion oraz trenera z bogatym doświadczeniem. Maciej Skorża już wcześniej zdobywał przecież mistrzostwo Polski z Wisłą Kraków i Lechem. Poznański klub ma bardzo przyzwoitą kadrę, dzięki czemu do dyspozycji trenera było dwóch piłkarzy na każdą pozycję. Dobrze by było, gdyby Lech na długo zadomowił się wśród najlepszych polskich klubów. Wszyscy wiedzą, że jestem mocno związany z holenderskim futbolem. Tam od lat ton rozgrywkom nadają trzy kluby: Ajax Amsterdam, PSV Eindhoven i Feyenoord Rotterdam. W wyobraźni mam taką ideę w Polsce jak 3L, czyli Legia, Lech i Lechia, która jest bliska mojemu sercu. Nie mam oczywiście nic przeciwko innym klubom, jak Raków Częstochowa czy Pogoń Szczecin, natomiast to powinno iść w tym kierunku, żeby cała Ekstraklasa grała na cztery klubu, które godnie będą nas reprezentować w europejskich pucharach.
- Lech ma kadrę na fazę grupową Ligi Mistrzów?
- Na to nie znajdzie pan odpowiedzi, bo w tej chwili nikt na to nie odpowie. Przecież Jakub Kamiński przechodzi do VfL Wolfsburg, nie wiadomo, co z Kownackim, bo był tylko do Poznania wypożyczony, poza tym być może szykują się inne ruchy w jedną lub w drugą stronę. Na pewno wiele musi się u nas zmienić - nie tylko w Poznaniu - jeśli chodzi o szkolenie młodzieży. Jesteśmy 38-milionowym państwem, a nie stać nas nawet na jeden klub w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Nie wykorzystujemy potencjału naszych akademii, bo w polskich klubach na 11 zawodników aż dziewięciu to obcokrajowcy. To nie jest ta droga, którą powinniśmy kroczyć, żeby rywalizować w europejskich pucharach. Cierpi też na tym reprezentacja Polski. Ludzie zarządzający polską piłką powinni śmiało te sprawy uregulować. Wiem, że jesteśmy teraz jedną globalną Europą, ale do nas trafiają piłkarze ze słabych europejskich lig. To wynika z operatywności menedżerów. Nie przemawia do mnie to, że polscy młodzi piłkarzy są drożsi od zagranicznych. Jednocześnie nic nie mam przeciwko takim piłkarzom jak Lukas Podolski z Górnika Zabrze czy Ivi López z Rakowa Częstochowa, bo to przy nich wychowują się młodzi piłkarze.
- W pewnym momencie wydawało się, że jak Raków wskoczył na fotel lidera, to już go nie odda, tym bardziej że wygrał z Lechem w Pucharze Polski. Czego zabrakło piłkarzom z Częstochowy?
- Konsekwencji i trochę szczęścia w meczu Cracovią. Ten remis (1:1 - red.) miał brzemienne skutki, bo Lech przy takim kalendarzu potem bezlitośnie to wykorzystał.
- Jedną z wiodącą postacią Rakowa był pochodzący z Węgorzewa Patryk Kun. Zasłużenie dostał powołanie do reprezentacji Polski?
- Samo powołanie to wyróżnienie, ale w meczu ze Szwecją Kun wylądował na trybunach. Jak się powołuje wielu piłkarzy, to może jest to ukłon w kierunku ligi polskiej, bo pamiętajmy, że Kun nie jest młodym piłkarzem (27 lat - red.). Nie mam nic przeciwko takim powołaniom, ale to była taka zachęta dla innych piłkarzy z Ekstraklasy. Mam szacunek dla obydwu Kunów, bo zarówno Patryk i Dominik, to piłkarze o słabych warunkach fizycznych, a osiągnęli przyzwoity poziom. Wielu podobnych może być w niższych ligach, tylko trzeba po nich sięgać, tymczasem zagraniczni piłkarze blokują miejsca dla polskiej młodzieży.
- Pogoń Szczecin na trzecim miejscu. Sukces to czy rozczarowanie?
- W polskich klubach powinni pracować ludzie związani z piłką, no i w Szczecinie tak jest, bo są tam pracownicy związani z Pogonią: Dariusz Adamczuk, Robert Kolendowicz, Sławomir Rafałowicz. Przyszedł trener z Niemiec Kosta Runjaic. Zainwestowali dużo w infrastrukturę, jest nowy stadion i akademia z prawdziwego zdarzenia. W Pogoni to wszystko się fajnie zsynchronizowało. Drużyna przez pewien moment była na pierwszym miejscu, ale potem opadł zapał, bo okazało się, że trener Runjaic po sezonie przechodzi do Legii. Nie chcę filozofować, ale to też musiało się przyczynić do tego, że w końcówce Pogoń już nie walczyła o mistrza.
- Wspomniał pan o Legii, więc teraz czas na największe rozczarowanie, bo w tej kategorii faworyt jest tylko jeden. Co się stało, że obrońca mistrzowskiego tytułu bardzo długo był nawet zagrożony spadkiem?
- Nie wiem, czym to było spowodowane, dobrze, że pojawił się znowu Aleksandar Vuković i uporządkował pewne sprawy. Gdyby nie on, to nie wiem, czy Legia nie podążyłaby śladem Wisły Kraków. Postawa warszawskiego klubu to efekt różnych dziwnych decyzji podejmowanych w ostatnich latach: walkower w meczu z Celtikiem Glasgow, który kosztował dużo pieniędzy (poprzez głupi błąd, czyli wystawienie do gry nieuprawnionego zawodnika, Legia nie awansowała do Ligi Mistrzów - red.). Potem zatrudnienie trenera z Portugalii (Ricardo Pinto - red.), co było kompletnym niewypałem. Tam pomyłka goniła pomyłkę, w efekcie biedny „Vuko” musiał wkroczyć do akcji, bo - jak sam o sobie mówił - jest trenerem na trudne czasy. Bez wątpienia Legia to największa zagadka polskiej Ekstraklasy. Przez lata powinni zdobywać mistrzostwa Polski i grać co najmniej w fazie grupowej Ligi Europy, a tymczasem warszawianie bronili się przez spadkiem.
- A skoro spadek to jesteśmy przy Wiśle Kraków. Wielu fachowców uważa, że brak „Białej Gwiazdy” w Ekstraklasie to wielka strata dla polskiej piłki?
- Jako były piłkarz mam ścisłe kontakty z Wisłą Kraków, bo przez wiele lat grałem w Arce Gdynia z Adamem Musiałem. Mam tam też wielu kolegów, jednym z nich jest chociażby Adam Nawałka. Poza tym wielu byłych piłkarzy Wisły grało u mnie, np. Radosław Sobolewski i Mariusz Jop. Dla mnie osobiście to duża strata, bo Wisła przez wiele lat była kuźnią talentów. Krakowianie zawsze kładli nacisk na szkolenie młodzieży, tylko ile tej młodzieży ostatnio w Wiśle grało? Musi być balans zachowany, a tymczasem proporcje zostały zaniedbane, no i Wisła za to zapłaciła.
- Z ligi spadła także Termalica. Przyglądał się pan grze Wiktora Biedrzyckiego, syna Andrzeja, który w pańskich czasach w Stomilu był wiodącą postacią?
- Jestem to winien Andrzejowi, bo to był kapitan w krwi i kości, niesamowicie przy tym oddany piłce nożnej. Razem ze Stomilem przeszliśmy drogę od zespołu broniącego się przed spadkiem do III ligi do zespołu grającego w Ekstraklasie. W tym sezonie Wiktor prezentował się solidnie, więc nie powinien mieć kłopotów ze znalezieniem sobie nowego klubu w najwyższej lidze. Powinien dostać szansę gry w dobrym klubie, gdzie mógłby rozwijać swój talent.
- A co pan sądzi o przepisie zgodnie z którym w wyjściowej jedenastce musi grać jeden młodzieżowiec? Na ten temat trwa teraz dyskusja wśród prezesów i właścicieli klubów..
- Kluby, które mają akademie, potrafią w pierwszym składzie wystawić dziewięciu obcokrajowców. To nie jest droga dla rozwoju polskiej piłki. Teraz toczy się batalia o to, czy zachować obowiązek młodzieżowca w Ekstraklasie, czy też go zlikwidować. Niestety, w polskiej piłce najbardziej stałe są tylko... zmiany, bo w 50-letniej karierze piłkarskiej i trenerskiej przeżyłem ich mnóstwo. Takie przepisy trzeba w jakiś sposób rozłożyć w czasie, żeby kluby mogły przemodelować swoją politykę skautingu. W Belgii, która pod względem poziomu ligi stoi dwie klasy wyżej od nas, jest zapis ile w kadrach ma być młodzieżowców i ilu tych młodzieżowców może grać. I to nie szkodzi w żaden sposób rozwojowi belgijskiej piłki. Nie wiem, jakie decyzje podejmie PZPN w tej ogólnonarodowej debacie, ale wiele sobie obiecuję po nowych władzach. Zawsze będę orędownikiem polskiej piłki młodzieżowej, bo z niej się wywodzę, dlatego chciałbym, byśmy dawali możliwości rozwoju młodym, polskim zawodnikom, a nie sprowadzali piłkarski plankton.
- Co Polska może osiągnąć w mistrzostwach świata w Katarze?
- Źle mi się robi, jak patrzę na gościa, który nazywa się Gianni Infantino i czule wita się z Putinem, a potem jeszcze słyszę, że FIFA zastanawia się, czy wykluczyć Rosję po ataku na Ukrainę! Wymyśliłby pan taki scenariusz, że mistrzostwa świata odbywają się na przełomie listopada i grudnia? Poza tym jest ciche przyzwolenie na to, że tyle ludzi zginęło przy budowie ich fanaberycznych stadionów. Mnie się to wszystko nie podoba rozwiązaniami. A na co my możemy tam liczyć? Oby nie na katar…
- Co ogólnie słychać u Bogusława Kaczmarka? Nasi czytelnicy są ciekawi, bo cały czas w Olsztynie jest pan darzony wielką sympatią.
- Pracuję teraz w Gedanii, czyli najstarszym klubie Gdańska , który obchodzi 100-lecie. Jestem trenerem techniki użytkowej i wiele ćwiczeń sam prezentuję, no i bardzo cieszę, iż w wieku 72 lat nadal jestem czynny zawodowo.
EMIL MARECKI