Rzucił piłkę ręczną dla tenisa. I słusznie!

2021-12-22 12:00:00(ost. akt: 2021-12-22 12:20:58)

Autor zdjęcia: archiwum domowe

TENIS\\\ Już za niespełna miesiąc siedemnastoletni Olaf Pieczkowski wystąpi w wielkoszlemowym Australian Open. Do konfrontacji z najlepszymi juniorami na świecie olsztynianin podchodzi bez kompleksów, zapowiadając walkę o najwyższe cele.
Wielka diwa nowojorskiej opery Beverly Sills zwykła mówić, że „nie istnieje droga na skróty do miejsca, do którego warto dojść”. W życiu Olafa również nie ma miejsca na półśrodki. Dwa lata temu nastolatek wespół z rodzicami i trenerem Mikołajem Borkowskim powzięli decyzję o podporządkowaniu wszystkiego „białemu sportowi”, wyruszając w niełatwą podróż na podbój tenisowego świata. Początek wędrówki zapowiada się nader obiecująco, a dojście do 23. pozycji w juniorskim rankingu ITF (od stycznia Olaf awansuje do top 15) potwierdza słuszność postanowienia o porzuceniu piłki ręcznej na rzecz tenisa.

Robert Pieczkowski, twardo stąpający po ziemi tata młodego sportowca, wie, że robiąc coś na pół gwizdka, nie sposób oczekiwać nadzwyczajnych efektów. Jako mózg teamu koordynuje ogół spraw techniczno-organizacyjnych, począwszy od treningów, wyjazdów, odnowy biologicznej, diety, a skończywszy na szkole.

Szkole niestandardowej, albowiem niedoszły następca Karola Bieleckiego uczy się w Sopockiej Szkole Tenisowej, której wizja „oparta jest na integracji kształcenia intelektualnego z rozwojem kultury fizycznej i wyczynowym uprawianiem sportu”. Analizując dzienny grafik Olafa, trudno nie odnieść wrażenia, że doba jest zdecydowanie za krótka. Standardowe 24 godziny wypełniają trening, sen, nauka i rygorystyczne dbanie o dietę. W tej materii także nie ma taryfy ulgowej. Czerwone mięso młody zawodnik jada okazjonalnie, ale na dwa dni przed turniejem schabowego na jego talerzu już nie uświadczymy. Nad pytaniem o hobby Olaf zastanawia się, delikatnie dając do zrozumienia, że nadmiar wolnego czasu bynajmniej mu nie grozi. Jednakże po chwili namysłu odpowiada: Premier League. Pytam dalej. Dziewczyna? - Jest. Także gra w tenisa, dlatego łatwiej jest jej zrozumieć mój świat. Gdyby sama nie uprawiała sportu, pewnie byłoby trudniej – konkluduje tegoroczny zwycięzca turnieju ITF Juniors (U18) rangi J1 w serbskim Pancevie.
Nadchodzące 12 miesięcy wydaje się być kluczowym momentem w karierze Olafa Pieczkowskiego, bo ostatni rok młodzieżowego grania daje niebywałą szansę zaistnienia na międzynarodowej arenie. Jakby nie patrzeć, puchary czterech wielkoszlemowych turniejów są do zdobycia. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę sam zawodnik, który na pytanie o sportowe oczekiwania odnośnie Australian Open 2022 z wymownym uśmiechem na twarzy oświadcza: - Zwycięstwo.
Niby buńczucznie, ale Olaf, jak zauważa Roman Pasyniuk, od początku swojej przygody ze sportem wiedział, po co przychodzi na trening. A trener Pasyniuk wie, co mówi, ponieważ przez siedem lat sprawował pieczę nad postępami olsztyńskiej nadziei tenisowej po tym, jak dla „białego sportu” odkrył ją Jakub Podliński. - Sumienny aż do bólu, stuprocentowy profesjonalista – tak o swoim wychowanku mówi aktualny prezes Warmińsko-Mazurskiego Związku Tenisowego.
Międzynarodowe Mistrzostwa Australii, w których w turnieju juniorów wystąpi 64 graczy, będą dla Olafa pierwszym poważnym sprawdzianem w sezonie. I choć oczekiwania są wysokie, to obecny szkoleniowiec tenisisty Mikołaj Borkowski wie, że nawet najbardziej spektakularne osiągnięcia w wieku juniora nie gwarantują sukcesów w dorosłym graniu. Aczkolwiek w przypadku tenisa płynne przejście z „dziecięcych” potyczek do poważnych seniorskich batalii nie jest niczym nadzwyczajnym. Przykładem są kariery: Andy’ego Murraya, Grigora Dimitrowa, Stana Wawrinki, Andy’ego Roddicka, Thomasa Enqvista i Sfefana Edberga.

Trener Borkowski, który swój warsztat treningowy kształtował m.in. na Florydzie w słynnej Saddlebrook Tennis Academy, nie chce jednak za bardzo wybiegać w przyszłość i realnie oceniając rzeczywistość, zakłada, że zakończenie sezonu w Top 500 rankingu ATP będzie dobrym prognostykiem.

Podobnego zdania jest tata i de facto główny sponsor zawodnika, który podkreśla, że Mikołaj Borkowski jest dla jego syna nie tylko coachem, ale też sparingpartnerem i psychologiem dbającym o właściwy mental swojego podopiecznego.
Wróćmy jednak do samego Olafa, dla którego idolem jest Kei Nishikori. Błyskotliwy Japończyk od lat znajduje się w światowej czołówce, ale wielkoszlemowego turnieju jak dotąd nie wygrał. Jako że „nic nie tworzy przyszłości, tak jak marzenie”, to dlaczegóż by nie uwierzyć Wiktorowi Hugo, nie popuścić wodzy fantazji i nie zobaczyć Olafa Pieczkowskiego podnoszącego w geście triumfu któryś z wielkoszlemowych pucharów?
MICHAŁ PODOLAK