Alfabet trenera Andrzeja Grygołowicza (14)

2022-01-03 11:00:00(ost. akt: 2022-01-02 18:15:45)
1973 rok: gratulacje mistrzom Polski składa R. Zalewski z działu sportowego "Gazety Olsztyńskiej"

1973 rok: gratulacje mistrzom Polski składa R. Zalewski z działu sportowego "Gazety Olsztyńskiej"

Autor zdjęcia: "Spotkanie mistrzów po 25 latach"

SIATKÓWKA\\\ W ostatniej części Alfabetu Andrzej Grygołowicz, znakomity olsztyński szkoleniowiec, wspomina Stanisława Zduńczyka, pierwszego siatkarza-olimpijczyka z Olsztyna, mistrza Polski z 1973 roku i właściciela najlepszego... nadgarstka.
Zduńczyk Stanisław (ur. 26.02.1942 roku w Łucku, obecnie miasto na Ukrainie) - w wywiadzie, który w marcu 2020 roku ukazał się w „Gazecie Olsztyńskiej, Staszek wspominał: „mój ojciec trafił do polskiej armii, no i któregoś dnia przyszła do domu informacja o jego śmierci. Dopiero potem okazało się, że nie zginął, tylko dostał się do niewoli, z której zresztą udało mu się uciec, po czym wraz z kilkoma innymi uciekinierami ukrywał się w lasach. Ale o tym dowiedzieliśmy się dopiero po wojnie, tymczasem w 1945 roku wsadzili nas, czyli mamę oraz piątkę dzieci, do towarowego pociągu jadącego do Polski. I tak znaleźliśmy się w Szczytnie, po czym kilka miesięcy później niespodziewanie odnalazł nas tam ojciec”.
W Szczytnie w miejscowym Liceum Ogólnokształcącym Staszek zaczął grać w siatkówkę pod kierunkiem trenera Rychcika. „To właśnie on nauczył mnie wtedy kręcenia nadgarstkiem, co potem przydało mi się podczas ligowego grania” - wyjaśnił we wspomnianym już wywiadzie dla „GO”. Po dwóch latach treningów zdobył mistrzostwo województwa szkół średnich, będąc wybijającym się zawodnikiem imprezy.

Kilka miesięcy później zaproponowano Staszkowi przenosiny do Technikum Kolejowego w Olsztynie, które w tamtym czasie - dzięki dyrektorowi Janowi Masztalerowi - mocno stawiało na sport.
W domu się nie przelewało, więc w 1959 roku Zduńczyk przeniósł się do „kolejówki”, gdzie otrzymał mundur, buty, miejsce w internacie oraz stypendium. W 1961 roku otrzymał powołanie do juniorskiej kadry Polski, a niewiele później upomniała się o niego reprezentacja seniorów, chociaż z OKS Olsztyn awansował dopiero do II ligi!

Jednocześnie pojawiła się oferta z Astorii Bydgoszcz. Staszek podpisał kontrakt, bo w Bydgoszczy też było Technikum Kolejowe, więc mógł tam grać i kontynuować naukę. Ale niespodziewanie pojawiły się kłopoty, w efekcie do Bydgoszczy tylko jeździł na mecze, bo w Olsztynie się uczył, a trenował z AZS.
W 1963 roku „Zdun” zdał maturę i rozpoczął studia na Wydziale Rolnym Wyższej Szkoły Rolniczej w Olsztynie. Dwa lata później razem z AZS awansował do I ligi, jednak tylko na sezon, ale w 1967 roku awansował ponownie. Następnie z olsztyńskim klubem zdobył kolejno brązowy (1971), srebrny (1972) i złoty (1973) medal mistrzostw Polski. Poza tym dwa razy cieszył się z wygrania rozgrywek o Puchar Polski (1971, 1972).
Oczywiście jednocześnie grał w reprezentacji Polski - był zresztą pierwszym siatkarzem z Olsztyna, który wziął udział w igrzyskach olimpijskich (w 1968 roku w Meksyku Polacy zajęli piąte miejsce).
W sumie w latach 1961-70 w reprezentacji wystąpił 140 razy. Jest brązowym medalistą mistrzostw Europy w 1967 roku oraz uczestnikiem mistrzostw świata w 1970 roku (5. miejsce) i Pucharu Świata w 1969 r. (8. miejsce).
W 1974 roku wyjechał do Holandii, gdzie był zawodnikiem i trenerem klubu z Tilburga. Potem przez 26 lat pracował jako nauczyciel w technikum rolniczo-ogrodniczym, gdzie wykorzystywał wiedzę zdobytą podczas studiów w Olsztynie. Obecnie jest na zasłużonej emeryturze i mieszka w Holandii.

Stasiu był moim kolegą z boiska, kolegą, który budował podwaliny olsztyńskiej siatkówki. Zawsze podziwiałem go za talent i za najlepszy... nadgarstek w kraju. Podczas tylu lat gry w Olsztynie nie opuścił ani jednego meczu. Zagrał nawet pięć dni po usunięciu wyrostka robaczkowego!
Był ulubieńcem kibiców i profesora Wiktora Wawrzyczka, a poza tym posiadał zdolności manualne - dlatego naprawiał piłki, które rozchodziły na szwach. W ten sposób Stasiek sobie dorabiał w trudnych czasach. Umiejętności te przydały mu się w 1965 roku, gdy skręcił staw skokowy tuż przed turniejem finałowym o wejście do I ligi. Mimo to zagrał, bo przez pół nocy z poprutych starych piłek uszył sobie specjalny but. I AZS wywalczył awans!
W jednym z ligowych meczów z Legią po ataku rywala Stasiek dotknął piłki wychodzącej na aut. Sędzia tego nie zauważył i odgwizdał zwycięstwo naszego zespołu, ale wtedy „Zdun” się przyznał, w efekcie po chwili z wygranej cieszyli się warszawianie. Takie to były czasy...

ANDRZEJ GRYGOŁOWICZ