I znów ci Słoweńcy, nie dla Polaków finał...

2021-09-18 20:21:11(ost. akt: 2021-09-19 10:29:54)
Jeszcze tylko niedzielny mecz o brązowy medal (g. 17:30) i prawdopodobnie pożegnamy Vitala Heynena w roli selekcjonera reprezentacji Polski...

Jeszcze tylko niedzielny mecz o brązowy medal (g. 17:30) i prawdopodobnie pożegnamy Vitala Heynena w roli selekcjonera reprezentacji Polski...

Autor zdjęcia: eurovolley.cev.eu

Wrócił słoweński koszmar sprzed dwóch lat, kiedy to idący jak burza przez mistrzostwa Europy polscy siatkarze przegrali w półfinale w Ljubljanie z gospodarzami 1:3. Tym razem to Polacy grali u siebie, ale znów górą była Słowenia (po 153 minutach czystej gry!), która w niedzielę zagra o złoto.
* Polska – Słowenia 1:3 (17, -30, -16, -35)
POLSKA: Drzyzga (1), Kubiak (11), Bieniek (3), Kurek (12), Leon (20), Kochanowski (12), Zatorski (libero) oraz Wojtaszek (libero), Kaczmarek (3), Łomacz, Nowakowski (8), Semeniuk (3)
SŁOWENIA: Vincić, Cebulj (17), Kozamernik (13), Stern (20), Urnaut (15), Pajenk (9), Kovacić (libero) oraz Możic (2), Sket (1), Ropret (1), Stalekar

Polacy rozpoczęli półfinał ze Słowenią koncertowo, oddając rywalom w secie otwarcia tylko 17 punktów. Tyle, że pierwsza partia zagrana na wysokim "c" była w tym turnieju niejako normą w wykonaniu Biało-Czerwonych, a pytanie brzmiało, jak to będzie wyglądać w drugim secie. A wyglądało zupełnie inaczej, bo rywale otrząsnęli się z tego lania i wypowiedzieli gospodarzom twardy bój na najcięższe działa. Mimo to w końcówce było 24:22 dla Polski i kto wie, jak potoczyłoby się się to spotkanie, gdyby – zagrzewani do walki przez wypełniony po brzegi Spodek – gospodarze postawili tę kropkę nad "i", obejmując prowadzenie 2:0 w setach. Niestety, ani Łukasz Kaczmarek, ani Wilfredo Leon nie skończyli akcji, no i trzeba było się bić na przewagi. W dramatycznej końcówce nasza drużyna miała kolejne szanse, ale ich nie wykorzystała. Ba, przy wyniku 30:30 Klemen Cebulj popisał się asem w końcową linię (wychwyconym dopiero dzięki wideoweryfikacji), a w kolejnej akcji Bartosz Kurek nie skończył ataku, dając szansę na skuteczną kontrę rywalom.

O trzeciej partii nie da się powiedzieć nic dobrego, a kiedy czwarta zaczęła się od prowadzenia Słowenii 6:3, to wydawało się, że Biało-Czerwoni już się nie podniosą. Podnieśli się od razu, a trzy ważne akcje z rzędu skończył, nabuzowany jak gar z wrzątkiem, Michał Kubiak, po czym Polacy wyszli na prowadzenie 7:6. Za chwilę było już 10:7 i Spodek znów zaczął odlatywać.
Słoweńcy nie poddali się nawet przy stanie 19:21 i znów doszło do gry na przewagi. Jeszcze bardziej dramatycznej, bo goście już dwa razy cieszyli się z awansu do finału, ale dwukrotnie musieli wracać do gry, bo dwie wideoweryfikacje zakonczyły się po myśli Polaków. Raz, kiedy po bloku na Leonie, Słoweńcy zahaczyli siatkę zanim piłka spadła w boisko, a za drugim razem, kiedy okazało się, że Tine Urnaut zaatakował w aut bez "pomocy" naszego bloku!

Tyle, że do szczęścia trzeba było dodać jeszcze coś od siebie, a tu więcej do powiedzenia mieli jednak rywale. Kolejny nieskończony atak (Kubiak), kontra Sterna i koniec marzeń o finale. Trener Heynen złapał się jeszcze ostatniej szansy, sprawdzając czy słoweński atakujący nie przekroczył linii trzeciego metra, ale trzeciej ucieczki grabarzowi spod łopaty już nie było...

W niedzielę Polacy zagrają o brązowy medal z Serbią (g. 17:30), która w drugim półfinale przegrała z Włochami 1:3 (-27, -22, 23, -18).