Alfabet Andrzeja Grygołowicza (6)

2021-09-17 12:00:00(ost. akt: 2021-09-16 16:45:54)
AZS Olsztyn. Zbigniew Lubiejewski z numerem 15

AZS Olsztyn. Zbigniew Lubiejewski z numerem 15

Autor zdjęcia: archiwum PZPS

SIATKÓWKA\\\ Szóstą część swojego Alfabetu trener Andrzej Grygołowicz poświęcił Zbigniewowi Lubiejewskiemu, mistrzowi olimpijskiemu z Montrealu, i Jerzemu Mrozowi, który pokonał drogę od króla kibiców po organizatora międzynarodowego turnieju.
Lubiejewski Zbigniew (ur. 6.11.1949 roku w Bartoszycach) - w czasach szkolnych brał udział w rozgrywkach piłki ręcznej (jego atutem były „atomowe” rzuty) i siatkówki. Po zdaniu matury w bartoszyckim Liceum Ogólnokształcącym - za namową Leszka Dorosza - w 1967 roku rozpoczął studia w Wyższej Szkole Rolniczej w Olsztynie na Wydziale Rolnym, które skończył - co nie było takie znowu częste wśród sportowców - w normalnym terminie. Jednak Zbyszek do Olsztyna przyszedł przede wszystkim dlatego, że miał tu grać w siatkówkę. I grał przez 11 lat, czyli do 1978 roku.

Miałem przyjemność grać ze Zbyszkiem w czasach, gdy jego kariera właśnie rozkwitała, a moja właśnie się kończyła. Widziałem, jak szybko awansował do pierwszego zespołu AZS, z którym potem trzy razy zdobył mistrzostwo Polski (1973, 1976, 1978), trzykrotnie wicemistrzostwo (1972, 1974, 1977) i dwukrotnie brązowe medale MP (1971, 1975).

Na liście jego sukcesów są też dwa Puchary Polski (1970, 1971), wiele tytułów akademickiego mistrza kraju oraz drugie miejsce w europejskim Pucharze Zdobywców Pucharów (1978). Poza tym Zbyszek razem z AZS Olsztyn zwyciężył w wielu prestiżowych imprezach międzynarodowych: Puchar 17 Listopada w Pradze (1973), turniej trawiasty w holenderskim St. Anthonius (1973, 1974, 1975) i belgijski Turniej Europa (1975).

Zbyszek przez 11 lat był związany z AZS Olsztyn, odrzucając w tym czasie wiele ofert bogatszych polskich klubów. Oczywiście szybko jego talent dostrzegli selekcjonerzy reprezentacji kraju, w której w latach 1972-76 wystąpił 160 razy. W tym na igrzyskach olimpijskich w Montrealu w 1976 roku, gdzie Polacy zdobyli złote medale. Poza tym z reprezentacją Zbyszek został jeszcze wicemistrzem Europy (1975, Belgrad). Miał też szansę na tytuł mistrza świata, ale z wyjazdu do Meksyku w 1974 roku wyeliminowała go kontuzja.

Zbyszek był jednym z nielicznych siatkarzy, którzy szybko zrobili karierę, ale co się dziwić - był przecież bardzo wszechstronnym zawodnikiem: dynamicznym i skutecznym w ataku oraz jeszcze lepszym w przyjęciu zagrywki. A poza tym zawsze był na boisku niezwykle ambitny i zawzięty.
W 1978 roku wyjechał do Belgii, gdzie z zespołem Hormann Genk dwukrotnie wywalczył mistrzostwo i krajowy puchar. Potem został trenerem VC Herentals, z którym zdobył Puchar Belgii, a następnie objął posadę trenera belgijskiej reprezentacji (1982-84). Kolejne trzy lata spędził jako szkoleniowiec Zanhoven, po czym przeniósł się do VC Maaseik. Dalszą pracę trenerską przerwały mu kłopoty zdrowotne, w efekcie po 16 latach wrócił do Olsztyna. Zajął się biznesem, ale obecnie jest już na emeryturze - jako medalista z Montrealu dostaje także emeryturę olimpijską.
Jest ojcem Ewy i Filipa, działa społecznie, m.in. z grupą przyjaciół od lat pomaga Szpitalowi Dziecięcemu w Olsztynie. Na swoim koncie grupa ta ma budowę części hotelowej dla matek, których chore dzieci leżą w szpitalu.
Na emeryturze nową sportową pasją Zbyszka stał się golf, na który zaciągnął go Stasiek Iwaniak, czyli kolejna dawna gwiazda olsztyńskiej siatkówki.

W swojej karierze Zbyszek Lubiejewski był wielokrotnie wyróżniany, m.in. otrzymał złotą odznakę AZS, w plebiscycie „Gazety Olsztyńskiej” na najpopularniejszego sportowca województwa zajął trzecie i drugie miejsce, poza tym zajął trzecią lokatę w plebiscycie z okazji 35-lecia AZS. 25 lat później w kolejnej edycji tego plebiscytu zajął już drugie miejsce. Poza tym Zbyszek jest mistrzem sportu odznaczonym złotym medalem za wybitne osiągnięcia sportowe, otrzymał także Złoty Krzyż Zasługi.
Niedawno został doceniony także w stolicy Warmii i Mazur, bowiem poświęcono mu jedną z tablic w Alei Sław Olsztyńskiego Sportu. A dosłownie kilka dni później w podobny sposób został uhonorowany na Podlasiu.

Mróz Jerzy (ur. 25.06.1954 roku w Olsztynie) - Warmiak z urodzenia, chłopak, który dorastał na olsztyńskim Zatorzu. Wielką miłością Jurka byli piłkarze Warmii, więc wśród młodych kibiców, którzy ze śpiewem na ustach szli na mecze drugoligowej drużyny, nie mogło go zabraknąć.


[medium]765586[/medium]

Od zawsze lubił kibicować i jeździć na różne imprezy sportowe: na swoim koncie ma nawet wyjazd na piłkarskie mistrzostwa świata w 1982 roku w Hiszpanii, na które pojechał autokarem z grupą polskich kibiców.

W kraju był wtedy stan wojenny, więc większość współtowarzyszy podróży, w tym nawet jeden z kierowców, wysiadła po drodze w Niemczech, by tam poprosić o azyl. Ale bilety na mecz zostawili Jurkowi! W efekcie do Hiszpanii dojechał prawie pusty autokar, ale Jurek nie tracił czasu, tylko szybko pod stadionem zorganizował nieformalny punkt sprzedaży... wejściówek.

Poza tym Jurek lubił lekkoatletykę, więc był częstym gościem na zawodach rozgrywanych na Stadionie Leśnym. Najczęściej nie miał biletu, więc z kolegami wchodził albo przez płot, albo... pod płotem.
Dopiero potem przyszła kolej na siatkówkę, bo - jak przyznał - nigdy nie lubił agresji, a siatkówka jest w zasadzie sportem bezkontaktowym. A jak się już siatkówką zainteresował, to wsiąkł już na całe życie. Mieszkał w Kortowie blisko sali sportowej i klubu AZS, więc od podszewki znał problemy olsztyńskich siatkarzy.
Natomiast podczas meczów był... najgłośniejszy, nic więc dziwnego, że w 1983 roku - z okazji plebiscytu na najlepszego zawodnika-studenta - uznano go za najlepszego kibica.
Często miał zaskakujące pomysły - na przykład w 1983 roku, kiedy byłem pierwszym trenerem AZS, w swojej taksówce zorganizował mobilny... punkt sprzedaży biletów na mecze olsztyńskich siatkarzy!

Jurek doczekał się potem miana „króla kibiców”, bo założył pierwszy w Polsce siatkarski klub kibiców, który oczywiście pod jego kierunkiem tworzył na meczach wspaniałą atmosferę i na znakomitych, i na słabych meczach olsztyńskiego zespołu. W latach 90. XX wieku w klubie było ponad 200 kibiców!

Potem na trybunach kibicowską „pałeczkę” przejęli młodsi, ale Jurek pozostał przy siatkówce, z tym że w innej już roli: w 2003 roku zorganizował w Olsztynie pierwszy memoriał Huberta Wagnera. Niestety, po sześciu latach impreza zaczęła wędrować po kraju, bo Urania okazała się za mała, a Olsztyn za biedny. Fakt jest jednak bezsporny - Jurkowi udało się stworzyć imprezę, która osiągnęła taką rangę, o jakiej inne turnieje towarzyskie mogą jedynie marzyć. W memoriale grały przecież najlepsze zespoły świata, a patronat nad nim objął prezydent Polski.
W 2004 roku z inicjatywy Jurka powstała Fundacja Huberta Jerzego Wagnera. Jej głównym celem jest propagowanie siatkówki wśród młodzieży, głównie tej z Warmii i Mazur.
Jako trener juniorów AZS doświadczyłem pomocy Fundacji podczas udziału w turniejach krajowych i zagranicznych. Jurek ma też duży udział w zdobyciu przez AZS mistrzostwa Polski juniorów w 2007 roku.
Od 2008 roku jest prezesem Warmińsko-Mazurskiego Związku Piłki Siatkowej, jest też członkiem zarządu PZPS (przewodniczy Komisji Historycznej i Nagród).
Siatkarska pasją Jurek zaraził swoje dzieci, w efekcie Cezary i Klaudia pomagają mu w Fundacji.
Jestem pełen podziwu dla jego pasji, mimo nie najlepszego stanu zdrowia Jurek nie poddaje się, nadal działając na rzecz ukochanej dyscypliny. Ścieżka jego sukcesów jest naprawdę imponująca - nie znam drugiego tak zdeterminowanego działacza, który zaczął od „króla kibiców”, a skończył na stanowisku prezesa sportowego związku.
ANDRZEJ GRYGOŁOWICZ