Knopik: Z tej mąki będzie chleb

2020-11-13 12:00:00(ost. akt: 2020-11-12 13:23:14)
Jarosław Knopik

Jarosław Knopik

Autor zdjęcia: Emil Marecki

- Do końca października wirus nas oszczędzał, więc w naszym postępowaniu nic się nie zmieni. Stosujemy się do przyjętych zasad i będziemy dalej obserwować swoje organizmy - mówi Jarosław Knopik, trener Warmii Energi Olsztyn.
- Do niedawnego meczu wojewódzkiego Pucharu Polski ze Szczypiorniakiem przystąpiliście tuż po kwarantannie, bez treningu. Jak zatem zdrowie twojej drużyny?
- Sytuacja jest dynamiczna, ale jestem dobrej myśli. Mam nadzieję, że na najbliższe ligowe spotkanie (w sobotę na wyjeździe z Sokołem Kościerzyna - red.) będziemy prawie w komplecie. Mały znak zapytania jest jedynie przy Adrianie Chełmińskim, cieszy natomiast sytuacja Jakuba Kozłowskiego, który rozpoczął rehabilitację i jest na dobrej drodze, aby w niedługim czasie dołączyć do treningów z zespołem.
- W niedzielę do gry powrócili siatkarze Indykpolu AZS, którzy - tak jak wy - przechodzili kwarantannę. Po przegranym spotkaniu osoby związane z olsztyńskim klubem przyznały, że po takiej przerwie trudno jest wrócić do właściwego rytmu gry. A jak to jest w przypadku Warmii?
- Oglądałem mecz siatkarzy i żałuję, że nie udało im się wygrać tego spotkania. Kibicujemy im ogromnie, mamy z nimi dobry kontakt i nawzajem się wspieramy. W naszym przypadku potrzeba przede wszystkim wspólnego treningu i odpowiedniego przygotowania do kolejnego meczu. Będziemy modyfikować swoją wizję gry w oparciu o czas i zdrowie zawodników, będziemy musieli też trochę pokombinować taktycznie i powinno być dobrze. Dwie rzeczy są kluczowe: zdrowie graczy i trzy punkty w kolejnym meczu.
- Z powodu epidemii trenujecie na tykającej bombie. Jak się chronicie przez kolejnymi zakażeniami?
- Do końca października wirus nas oszczędzał i skutecznie go unikaliśmy, więc w naszym postępowaniu nic się nie zmieni. Stosujemy się do przyjętych zasad i będziemy dalej obserwować swoje organizmy, żeby nic się nie wydarzyło.
- A jak się gra bez kibiców?
- To ogromna strata, bo ich obecności nic nie zastąpi. Bez kibiców jest całkiem inna atmosfera meczu, brakuje emocji. Ale jednocześnie jest mi trochę łatwiej, bo teraz na meczu słychać, co mówię do graczy, mam więc większy wpływ na zespół (śmiech).
- Za nami półmetek pierwszej rundy, jak więc oceniasz postawę zespołu?
- Za szybko na ocenę, cały czas coś budujemy, więc pierwsze wnioski przyjdą pod koniec grudnia. Pamiętajmy, że dużo zmian nastąpiło przed i w trakcie sezonu, zatem poczekajmy jeszcze chwilę. Na pewno wszystko idzie w dobrym kierunku i będzie z tej mąki chleb.
- Czy wyróżniłbyś kogoś szczególnie?
- Jednostki spisują się na tyle dobrze, że tworzy to niezły kolektyw. Mogę wyróżnić atmosferę w środku tej grupy. Ci chłopcy naprawdę współpracują i to jest fundament, na którym można budować wszystkie inne wartości.
- Niestety, przedłuża się absencja Szymona Hegiera, ale wydaje się, że duet Zemełka – Dzido dobrze sobie radzi?
- Jest jeszcze Jakub Kozłowski, który niedługo wróci do treningów, więc też będzie chciał dodać coś od siebie. My, jako drużyna, chcemy wykorzystać grę obrotowego i cała czwórka wpisuje się w definicję i profil grającego „na kole”.
- W tym sezonie na boisku znacznie częściej widzimy Marka Starca. Czy jest to efekt przestawienia go na skrzydło? Tam ma za konkurentów Sikorskiego i Klapkę…
- Marek przede wszystkim zaaklimatyzował się w pełni i jest ważnym ogniwem tego teamu. On o tym wie i stąd bierze się jego większy wkład w grę drużyny. A co do pozycji na boisku, to Marek jest wszechstronnym graczem i ma swoje atuty zarówno na skrzydle, jak i na rozegraniu. Będzie więc pomagał nam na obu pozycjach.
- Po odejściu Pawła Deptuły na prawym rozegraniu jest jeden nominalny rozgrywający Damian Didyk. To kłopot?
- Na pewno w wielu aspektach będzie go wspierał Marek Starzec. Oni dobrze współpracują ze sobą. Dlatego jestem spokojny o tę pozycję. Najważniejsze, że na tej stronie posiadamy dwóch leworęcznych graczy.
- Przed sezonem na środek rozegrania pozyskaliście Roberta Targońskiego ze Szczypiorniaka. Miał wesprzeć Marcina Malewskiego, ale chyba ten manewr nie zadziałał?
- Robert doznał urazu na początku sezonu, który odsunął go od treningów na kilka tygodni. To utrudniło jego wprowadzenie do drużyny. Na ten moment wszystko idzie jednak w dobrą stronę, więc będziemy chcieli korzystać z jego umiejętności coraz częściej. Tylko trzeba pamiętać, że Robert ma też dużo obowiązków w Szczypiorniaku i nie zawsze można to pogodzić.
- W ostatnich meczach widać było, że duży nacisk kładziesz na oddawanie rzutów z drugiej linii. Wydaje się, że formacja rozgrywających wciąż ma największy niewykorzystany potencjał.
- Łatwiej jest grać na skrzydle czy kole. Na pozycji rozgrywającego jest wiele detali i zawiłości taktycznych, więc potrzeba czasu, aby zawodnik grający na jakimkolwiek rozegraniu zrozumiał wizję gry i potrafił swoje atuty przenieść na boisko. Wierzę w nasze „strzelby” i z każdym spotkaniem wygląda to lepiej.
- Najbliższy mecz ligowy rozegracie w niedzielę o godz. 17 w Uranii z Sokołem Kościerzyna. Jak oceniasz przeciwnika?
- Ta drużyna mocno się zmieniła w porównaniu z poprzednim sezonem. Doszło kilku młodych i zdolnych zawodników, którzy od razu mają wpływ na grę Kościerzyny. Zostało również paru starszych, bardzo doświadczonych graczy, więc to może przynieść pozytywny wynik na koniec sezonu. Z każdym spotkaniem grają coraz skuteczniej, a hala w Nowej Karczmie, w której rozgrywają swoje mecze, to ich ogromny atut.
- Czy powracający po przejściu koronawirusa zawodnik dołączy już do składu?
- Już dołączył i trenuje z nami. Monitorujemy go jednak nieustannie, ale wygląda dobrze pod kątem fizycznym. Przeszedł chorobę z małymi objawami, więc jego organizm nie odczuł tego zbyt mocno. Od razu po odbyciu izolacji był do mojej dyspozycji.
ŁUKASZ P. SZYMAŃSKI