Czy Świątek zostanie królową?

2020-10-17 12:00:00(ost. akt: 2020-10-16 17:22:12)

Autor zdjęcia: Andrea Bertani/shutterstock.com

Wśród tenisistek nie brakuje meteorów, czyli zawodniczek, które w jednym ważnym turnieju wzniosły się na wyżyny, żeby później popaść w szarzyznę i zapomnienie. Takim przykładem jest Jelena Ostapenko, triumfatorka French Open z 2017 roku.
Styl gry i sposób, w jaki Iga Świątek zdominowała rywalki na kortach Rolanda Garrosa, pozwalają wierzyć w wieloletnią dominację Polki, ale eksperci wątpią, że w styczniowym Australian Open znowu sięgnie po zwycięstwo.

Serena Williams, Ashleigh Barty, Naomi Osaka, Bianca Andreescu, Simona Halep, Garbine Muguruza, a nawet rozbita w niedawnym finale przez Igę Świątek Sofia Kenin – to długa lista zawodniczek, które w oczach ekspertów mają większe szanse na wygraną w najbliższym turnieju wielkoszlemowym, który odbędzie się w drugiej połowie stycznia na kortach w Melbourne. Identycznie jak szanse Polki jest oceniane prawdopodobieństwo triumfu Karoliny Pliszkowej, Petry Kvitowej i Eleny Switoliny. Wysokie kursy na każdą z wymienionych zawodniczek jasno wskazują, że na razie tylko w oczach polskich fanów Świątek została tenisową królową. Natomiast według specjalistów z branży w kobiecym tenisie wciąż panuje bezkrólewie, bo niemal każdy wielkoszlemowy turniej wygrywała inna zawodniczka. Polka ma olbrzymie zadatki na zostanie gwiazdą numer jeden, ale jeszcze nią nie jest. Świadczy o tym chociażby aż 17 złotych (minus podatek) płaconych przez legalnego bukmachera, firmę Totolotek, za jedną złotówkę postawioną na wygraną Polki w Australian Open.

Raper Mezo kiedyś śpiewał, że „siłę mózgu przeciwstawia sile muskuł”. Iga Świątek ma jedno i drugie, a na dodatek wchodzi na scenę w wymarzonym momencie, kiedy gwiazda Sereny Williams już przygasa, a wśród potencjalnych następczyń trudno wskazać przyszłą dominatorkę.

W Paryżu Świątek imponowała silną psychiką i odpornością na stres godną wielkiej mistrzyni, a nie dziewczyny, która w tym roku zdawała egzamin dojrzałości.

To w dużej mierze zasługa jej sztabu, do którego półtora roku temu dołączyła psycholożka sportu Daria Abramowicz. Jej rolą było przygotowanie tenisistki do tego, żeby w kluczowych momentach potrafiła „wyłączyć myślenie” i skupić się na każdej kolejnej wymianie piłek. – Bardzo dobrze mnie rozumie i zna. Tak jakby potrafiła czytać w moich myślach, co jest dziwne. Była żeglarką, więc ma doświadczenie w sporcie. Była też trenerką, więc ma jakby pełen pakiet. Dzięki niej staję się mądrzejsza. Wiem więcej o sporcie, o psychologii, potrafię zrozumieć swoje własne uczucia i wyrazić je. Dzięki niej zwiększyła się też moja pewność siebie – powiedziała Świątek w rozmowie z Polską Agencją Prasową.
W trakcie turnieju częstym obrazkiem pomiędzy gemami była Iga siedząca na ławeczce z zamkniętymi oczami. To nie były wbrew pozorom krótkie drzemki, ale jedno z ćwiczeń mentalnych, które do arsenału Świątek dodała Abramowicz. Polega na wizualizowaniu sobie kolejnych zagrań. Pochodząca z Iławy psycholożka uchyliła rąbka tajemnicy dotyczącej współpracy z mistrzynią Rolanda Garrosa w rozmowie z „The New York Times”. - Masz przerwy pomiędzy gemami, pomiędzy setami i pomiędzy meczami. Z mentalnego punktu widzenia czasami najtrudniejszą i najważniejszą pracę trzeba wykonać właśnie w trakcie tych pauz. Mamy swój własny zestaw ćwiczeń, które Iga może wykonywać pomiędzy wymianami. Czasami to są ćwiczenia oddechowe. Czasami to są wizualizacje. Niekiedy po prostu wewnętrzny dialog. Ale ma ich wiele do dyspozycji, wybiera z nich to, czego potrzebuje w danym momencie – opowiadała Abramowicz dziennikarzom z USA. Efekty były imponujące. Wszystkie potencjalne „pożary” Iga gasiła w zarodku. Nawet kiedy coś jej nie wychodziło, to była na tyle odporna psychicznie, że poprawiała grę tak szybko, że ani przez moment losy meczu czy seta nie były zagrożone. Polka potrafiła sprostać niezwykle trudnej roli faworytki po wyeliminowaniu z turnieju w imponującym stylu Simony Halep. – Kluczem do sukcesu było pozbycie się jakichkolwiek oczekiwań, skupienie się na każdej kolejnej piłce. Ciężko to zrobić przy tak dużej presji, ale po prostu robiłam to samo co w poprzednich rundach – tak Iga podsumowała mecz finałowy z Sofią Kenin. Skupianie się na kolejnych małych celach to klucz do sukcesu polskich sportowców: tak jak Świątek skupia się na kolejnych piłkach, tak Adam Małysz skupiał się na dwóch równych skokach.

Słowa Wojciecha Fibaka o tym, że „Iga Świątek serwuje jak mężczyzna”, wzmocnione głosami innych ekspertów porównujących ją z zachwytem do panów grających w tenisa, odbiły się w świecie sportu szerokim echem i wzbudziły kontrowersje. Nie wdając się jednak w rozważania na temat ich stosowności, jedno jest pewne – siła uderzeń i warunki fizyczne Polki stawiają ją w absolutnej czołówce wśród kobiet. Przy dłuższych wymianach Iga, której największym idolem jest Rafael Nadal, była nie do zatrzymania. Grane przez nią piłki były dla rywalek po prostu zbyt szybkie. Za dobre. Zbyt bliskie perfekcji. Sven Groeneweld, były trener Marii Szarapowej i Any Ivanović, podkreśla, że Świątek ma wszystko, żeby na dłużej zagościć w czołówce. – Ona umie bardzo wiele, jest wszechstronna. Nadejdzie jednak taki moment, w którym inne zawodniczki lepiej ją poznają. Powinna przez kolejne pięć lat być w czołowej dziesiątce rankingu WTA. Jej przewagą jest współpraca z psycholożką, to bardzo ważne przy takich wielkich i wywracających życie do góry nogami sukcesach – powiedział Groeneweld.
Sama Świątek wciąż jest nieco oszołomiona sukcesem. Ma jednak dużo czasu na przyzwyczajenie się do nowej sytuacji. Teraz przed nią odpoczynek, a po nim przygotowania do imprezy, która odpowie na pytanie, czy French Open było pięknym snem, czy nową rzeczywistością. Oby to była ostatnia w życiu Igi szansa, żeby – patrząc na kursy bukmacherskie – startowała w roli czarnego konia.
ReD