W wieku 75 lat też można pobić rekord świata

2020-08-12 12:00:00(ost. akt: 2020-08-12 10:08:44)
70-letni Jerzy Jabłoński z halowych mistrzostw świata weteranów w koreańskim Daegu przywiózł do Olsztyna trzy medale, w tym jeden złoty

70-letni Jerzy Jabłoński z halowych mistrzostw świata weteranów w koreańskim Daegu przywiózł do Olsztyna trzy medale, w tym jeden złoty

Autor zdjęcia: arch. prywatne

Jerzy Jabłoński nie przestaje zadziwiać! Mimo 75 lat olsztynianin do swojej imponującej listy sukcesów właśnie dołączył kolejny, bowiem podczas zawodów w Toruniu o jeden centymetr poprawił rekord świata w rzucie młotem!
W 42. Memoriale Grzegorza Duneckiego i imprezach mu towarzyszących na toruńskim stadionie wystartowali zawodnicy z całej Polski oraz we wszystkich kategoriach wiekowych. Wśród setek lekkoatletów znalazło się wielu mastersów, w tym Jerzy Jabłoński z Olsztyna, który wziął udział w konkursie rzutu młotem.
No i olsztynianin stał się sprawcą największej niespodzianki, bowiem ustanowił rekord świata, który w kategorii M75, a więc w grupie zawodników mających 75-79 lat, wynosi teraz 51,52 m. Dotychczasowy najlepszy rezultat od 2008 roku należał do Amerykanina Roberta Warda i był o centymetr gorszy.
Jednak słowo „niespodzianka” niezbyt pasuje do osiągnięcia olsztyńskiego lekkoatlety, bowiem na ten rekord Jerzy Jabłoński już od dawna „ostrzył zęby”. M.in. podczas wcześniejszych mistrzostw Polski mastersów w rzutach nietypowych w Toruniu udało mu się wyrównać rekord Europy (50,64 m). Wtedy do rekordu świata zabrakło kilkudziesięciu centymetrów, ale kolejna wizyta w mieście Kopernika zakończyła się już sukcesem.

- Tak się jakoś ułożyło, jestem stary, ale jeszcze się coś czasem uda mi zrobić - ze śmiechem przyznaje nowy rekordzista świata mastersów, który do lekkiej atletyki powrócił w 2015 roku po.... pięćdziesięcioletniej przerwie.

Od tego czasu Jerzy Jabłoński wywalczył m.in. mistrzostwo świata w hali i na stadionie. - Z uwagi na to, że tegoroczne mistrzostwa świata, które miały być w Toronto, zostały odwołane, jestem wciąż aktualnym mistrzem globu, bo na poprzedniej imprezie w Maladze zdobyłem w rzucie młotem złoty medal - dodaje z zadowoleniem olsztyński lekkoatleta, obecny mistrz i zarazem rekordzista świata.
Po rekordowym rzucie powstało na toruńskim stadionie spore zamieszanie. - W takiej sytuacji dwie komisje sędziowskie za pomocą dwóch różnych przyrządów zajmują się sprawdzeniem dokładności pomiaru - wyjaśnia pan Jerzy. - A że wynik był tylko o centymetr lepszy od poprzedniego rekordu, więc mój rzut mierzono kilka razy. Było trochę nerwów, bo najpierw spiker ogłosił pobicie rekordu świata, po czym na potwierdzenie trzeba było trochę poczekać. Ale wszystko dobrze się skończyło. W efekcie jestem nowym rekordzistą świata, co bardzo sobie cenię, bo rekord jest jeden. Tym bardziej że poprzedni przetrwał aż 12 lat.

A dlaczego tak często Toruń organizuje lekkoatletyczne imprezy? - Bo jako jedyny posiada odpowiednią bazę - wyjaśnia Jerzy Jabłoński. - Jest tam przecież wspaniała hala o właściwych parametrach do przeprowadzania lekkoatletycznych zawodów najwyższej rangi (bieżnia została ściągnięta z Sopotu, gdzie w 2014 roku odbyły się halowe mistrzostwa świata - red.). A do tego jest też odpowiedni stadion. Dlatego tak wiele jest tam zawodów i mityngów, w których startują zawodowcy, a przy okazji i mastersi.

22 sierpnia odbędą się mistrzostwa Polski w Lublinie. - Jadę tam, by ponownie pobić rekord świata - stawia sprawę jasno olsztyński lekkoatleta. - Jak na razie na treningach młot leci dużo dalej niż wynosi mój rekordowy wynik. Jeżeli tylko uda mi się to samo osiągnąć w Lublinie, wtedy do rekordu dołożę trochę centymetrów (śmiech). Jednak trzeba pamiętać, że zawody to jednak inne emocje niż trening. Czasem wydaje się, że wszystko robisz dobrze, a młot nie chce lecieć - kończy Jerzy Jabłoński.
ARTUR DRYHYNYCZ