Przejedzie 600 km dla Antosia

2020-06-01 12:00:00(ost. akt: 2020-05-31 20:47:11)
Cezary Bogdański

Cezary Bogdański

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

Dwa lata temu wybrał się rowerem z Giżycka do Elbląga, bo postanowił pomóc koledze ze szpitalnej sali. Przed rokiem pojechał do Fromborka i z powrotem, zbierając fundusze na tamtejszy Dom Dziecka. Jutro wyrusza w drogę dla Antosia, małego podopiecznego Fundacji Przyszłość dla Dzieci.
Mowa o 53-letnim Cezarym Bogdańskim z podgiżyckich Kożuchów Wielkich, który – po tym, jak cztery lata temu niejako narodził się po raz drugi (o tym poniżej) – najpierw wymyślił akcję charytatywną „600 km pomocy”, a następnie z pomocą najbliższych oraz innych ludzi dobrej woli przystąpił do jej realizacji. Czyli najkrócej mówiąc: wsiadł na rower i wyruszył w drogę z Giżycka do Elbląga i z powrotem. Wcześniej nagłaśniając gdzie się da zbiórkę funduszy dla potrzebującego pomocy Piotra Łatacza. Bo to właśnie dla niego przejechał te pierwsze 600 kilometrów. Pierwsze, ale – jak się okazało – nie ostatnie...

Zanim przejdziemy do tegorocznej, już trzeciej edycji „600 km pomocy”, przypomnijmy sobie wydarzenia sprzed czterech lat, które legły u podstaw tej akcji. Akcji, która w tym roku ma wspomóc chorego na rzadką chorobę genetyczną Antosia Żochowskiego z Giżycka.

„22 stycznia 2016 roku zawalił się dotychczasowy świat mój i moich najbliższych” – pisze o sobie (na oficjalnym profilu akcji charytatywnej) Cezary Bogdański. I dalej opowiada: „Poczułem się tak źle, że moja żona Kasia zadzwoniła po pogotowie. Po trwającej długo diagnozie w Giżycku, zostałem przewieziony na operację usunięcia krwiaka mózgu. Okazało się, że krwiak przy pniu mózgowym (odpowiedzialnym za większość funkcji życiowych) powstał miesiąc wcześniej w czasie uprawiania snowkitingu, a przyczyną było tzw. rozrzedzenie krwi. Przez miesiąc przebywałem w śpiączce farmakologicznej na oddziale intensywnej opieki medycznej. Przez ten czas moja żona i córka nie mogły mnie nawet zobaczyć, a rokowania lekarzy nie napawały optymizmem. W końcu jednak udało mi się obudzić i zostałem przewieziony do szpitala w Giżycku. Okazało się, że wszystkiego muszę uczyć się od nowa: chodzenia, pisania, precyzyjnych czynności, a nawet mówienia i prawidłowego oddychania”.
Wielka praca nad dochodzeniem do sprawności, przeprowadzona przy wsparciu kochającej rodziny oraz pomocy lekarzy i fizjoterapeutów, zaowocowała tym, że nieco dwa lata po tych wydarzeniach pan Czarek był już w stanie nie tylko wsiąść na rower, ale i wypuścić się w prawie 300-kilometrową drogę z Giżycka do Elbląga! Wszystko po to, żeby pomóc Piotrowi Łataczowi, koledze ze szpitalnej sali, dotkniętemu przez los czterokończynowym porażeniem mózgowym (też po krwiaku mózgu). – Ja na pewno nie dałbym rady bez ogromnej pomocy rodziny, przyjaciół i znajomych, a zwłaszcza moich wspaniałych kolegów z Elbląga. Dobro trzeba przekazywać dalej, więc kiedy poczułem się pewniej na rowerze, postanowiłem pomóc Piotrowi – opowiadał wówczas Cezary Bogdański. – Dlaczego rower? Bo to moja pasja, kamień milowy mojej rehabilitacji, no i świetny środek na prowadzenie zbiórki funduszy...

Po pierwszej udanej zbiórce środków przeprowadzonej pod znakiem „600 km pomocy”, stało się jasne, że na tym jednym samotnym rajdzie rowerowym pan Czarek nie poprzestanie. No i faktycznie: rok temu Cezary Bogdański poświęcił tę szczytną akcję dzieciom z Domu Dziecka „Słoneczne Wzgórze” we Fromborku. No, a kolejna, już trzecia, edycja została „zadedykowana” niespełna 8-letniemu Antosiowi Żochowskiemu, chorującemu na dystrofię mięśniową Duchenne'a.
Ten najbliższy solowy rajd rowerowy, organizowany pod nazwą „600 km pomocy. Pomagamy Antosiowi”, zaczyna się już jutro rano w Giżycku, skąd wiedzie do Węgorzewa, a następnie znów przebiega trasą Wschodniego Szlaku Rowerowego „Green Velo”, czyli m.in. przez Bartoszyce, Lidzbark Warmiński, Braniewo i Frombork aż do Elbląga. A później powrót tą samą trasą i w sobotę meta w Giżycku. Oczywiście, cała droga zostanie podzielona na etapy, a pan Czarek ponownie skorzysta z gościnności m.in. Gospodarstwa Agroturystycznego Rowerowa Przystań „Jankesówka” pod Lidzbarkiem Warmińskim.

– Trasa ta sama: do Elbląga i z powrotem – potwierdza Cezary Bogdański. – A nic nie zmieniam, bo świetnie mi się odpoczywa i rozmawia w „Jankesówce”, a do tego mam ogromne wsparcie i miłe towarzystwo w Elblągu. Wypatrujcie mnie po drodze do Elbląga! I pamiętajcie: Antosiowi przyda się każda złotówka...
Czas najwyższy nieco bliżej się zapoznać się z bohaterem tegorocznej akcji Antosiem, którego przedstawiła za pośrednictwem mediów społecznościowych jego mama, Iwona Żochowska. Poniżej zamieszczamy treść tej notatki.

Cześć wszystkim!
Mam na imię Antoni, ale mama, dziadek i babcia, jak również moja siostra Wiki, mówią na mnie Antoś. Urodziłem się 18 września 2012 roku. Mama mówi, że wtedy wszyscy byli bardzo szczęśliwi. Dziś mam już 7 lat. Ale cofnijmy się 3 lata wstecz, kiedy razem z mamą poszliśmy do lekarza, bo mama chciała sprawdzić, co się ze mną dzieje. Nie miałem siły, ciężko było mi chodzić po schodach, moi koledzy grali w piłkę, a ja po prostu nie miałem siły. Jak mama mówi, ta wizyta była dla niej bardzo ciężka, więc chyba i dla mnie też. Okazało się, że lekarze podejrzewają u mnie dystrofię mięśniową Duchenne’a. Nie bardzo wiedziałem, o co chodzi. Myślałem, że mama tęskni za tatą, który dwa miesiące przed wizytą u lekarza odszedł do nieba i teraz opiekuje się nami z góry. Ale jednak nie to było tym razem powodem jej smutku. Po wielu testach, badaniach, wizytach u lekarzy i w szpitalach potwierdziło się to, co podejrzewano. Jestem chory. Nie poddaję się. Raz jest lepiej, raz gorzej. Chodzę na rehabilitację, bardzo dużo ćwiczę i robię postępy. Biorę również mnóstwo leków, o których przypomina mi moja siostra Wiki. Mama mówi, że jak będę bardzo aktywny, nie będę marudził przy kolejnych fizjoterapiach, to będę grał w piłkę jak Lewandowski. Moją chorobę nazywam swoim „potworkiem”, z którym, dzięki pomocy moich najbliższych i wszystkich, którzy mnie wspierają, zaprzyjaźnię się i będziemy razem biegli przez świat. Pozdrawiam wszystkich moich lekarzy, rehabilitantów i fizjoterapeutów, jak również Was, którzy mnie wspieracie i pomagacie każdą złotówką. To dzięki Wam jest coraz lepiej i będzie jeszcze lepiej. Dziękuję również wszystkim, którzy mnie mobilizują, bo niezły ze mnie leniuszek.

Antoś

* Uwaga, jeśli chcesz pomóc Antosiowi Żochowskiemu, zadzwoń pod numer 608 378 217.
Piotr Sucharzewski