Wiadomo, że niewiele wiadomo

2020-04-23 12:00:00(ost. akt: 2020-04-23 09:30:23)
Vital Heynen

Vital Heynen

Autor zdjęcia: www.pzps.pl

Czy brak Ligi Narodów w terminie wiosenno-letnim i przełożenie na 2021 rok igrzysk olimpijskich w Tokio oznacza, że w tym sezonie siatkarze reprezentacji zostaną bez jakiejkolwiek imprezy mistrzowskiej? To jedna z możliwych opcji.
Pierwotnie na Ligę Narodów kobiet zarezerwowano w kalendarzu Międzynarodowej Federacji Siatkarskiej (FIVB) termin 19 maja-5 lipca, podczas gdy analogiczne rozgrywki u panów miały wystartować 22 maja i też zakończyć się 5 lipca. Od ponad miesiąca są to już nieaktualne dane, bo władze FIVB postanowiły przesunąć LN na jesień, chcąc „upchnąć” tę komercyjną imprezę na termin po zakończeniu igrzysk w Tokio. Tyle, że wkrótce potem igrzyska przełożono na 2021 rok i teraz już nie wiadomo, czy wyciągnięcie z kalendarza 2020 najważniejszej imprezy czterolecia pociągnie za sobą przyspieszenie Ligi Narodów, czy też pozostanie ona przy jakimś jesiennym terminie (być może wrześniowym). A kto wie, czy rozgrywki FIVB Volleyball Nations League w ogóle dojdą w tym roku do skutku...

Całkowite odwołanie FIVB VNL wydaje się jednak opcją mało prawdopodobną, tym bardziej że – po przełożeniu igrzysk – byłaby to praktycznie jedyna impreza mistrzowska w międzynarodowym kalendarzu na 2020 rok. Ze względu na zobowiązania wobec sponsorów, krajowe federacje raczej nie mogą sobie pozwolić na „pusty” rok (czyt. bez meczów reprezentacji)...

No, dobrze, a jeśli jednak grać, to w jakiej formie? Bo przeprowadzenie imprezy w dotychczasowym kształcie – czyli z cotygodniowymi turniejami rozgrywanymi od Japonii poprzez Iran, Rosję i Polskę aż po Brazylię i USA (19 meczów w ciągu sześciu tygodni!) – jest w dobie pandemii zwyczajnie nierealne. – Nie wyobrażam sobie utrzymania obecnej formuły Ligi Narodów, która zakłada podróżowanie po całym świecie, częstą obecność na lotniskach i w hotelach. To by się wiązało z ogromnym ryzykiem roznoszenia wirusa – podkreśla jeden z reprezentacyjnych środkowych Karol Kłos (na łamach „Przeglądu Sportowego”). – Może lepiej zrezygnować w tym roku z tych rozgrywek i w sierpniu zacząć przygotowania do sezonu ligowego... – dodaje mistrz świata z 2014 roku, oceniając jednocześnie, że ewentualne próby rozegrania LN na siłę kompletnie mijają się z celem.

Zdaje się, że FIVB jednak nie odpuści tej imprezy „bez walki”. Bo tak można odczytać informacje o tym, że oficjele międzynarodowej federacji rozpatrują dwa warianty rozegrania Ligi Narodów 2020. Pierwszy z nich zakłada przeprowadzenie całego turnieju w jednym kraju, na co trzeba by było przeznaczyć około... trzech tygodni (tu chętnie w roli gospodarzy, nawet w przypadku pustych trybun, podobno wystąpiliby Polacy).
Bardziej prawdopodobny jest jednak drugi pomysł FIVB na sezon reprezentacyjny w dobie pandemii – zakładający podział rozgrywek na kilka odrębnych turniejów, w których grałyby tylko drużyny z danego kontynentu. To wersja bardziej „przyjazna” dla uczestników LN, bo w dużym stopniu ograniczyłaby liczbę podróży oraz pokonywany przez drużyny dystans. Nie wiadomo tylko, w jaki sposób wyłoniono by triumfatora całej Ligi Narodów...

Na rozwianie tych wątpliwości trzeba będzie poczekać co najmniej do maja, a dziś wiadomo tylko jedno: że niezależnie od kształtu rozgrywek, nie zobaczymy w nich ani Włoszek, ani Włochów. Federacja tego kraju zrezygnowała ze zgłoszenia swoich reprezentacji do VNL 2020...

Także w Polsce część środowiska siatkarskiego jest zdania, że w ogóle trzeba dać sobie spokój z sezonem reprezentacyjnym w tym roku. Tak uważa m.in. były trener kadry Andrea Anastasi. – Nie może być tak, że na koronawirusie stracą trenerzy, zawodnicy i kluby, a tylko FIVB i CEV (Europejska Konfederacja Siatkówki – red.) chcą wyjść z tego bez szwanku. Mam nadzieję, że te federacje zrozumieją, że teraz trzeba zwrócić uwagę przede wszystkim na ligowe rozgrywki w poszczególnych krajach. W końcu to w klubach siatkarze zarabiają pieniądze – mówi włoski szkoleniowiec Vervy Warszawa. A wtóruje mu m.in. Jakub Bednaruk. – Priorytetem jest ratowanie klubów, a dopiero potem Liga Narodów, która jest imprezą komercyjną – podkreśla trener MKS Będzin, który w zeszłym roku miał też okazję poprowadzić reprezentację w finałowym turnieju LN. – Nie widzę możliwości na rozegranie turnieju międzynarodowego. Spotkanie się z czterema zespołami, które liczą około 25 osób, a do tego dochodzi obsługa turnieju, obsługa telewizyjna – nie umiem sobie tego wyobrazić. Widzę za to możliwość ustalenia, jak mają wyglądać ligi – kończy Bednaruk. pes