Korona(ś)wirus okiem sportowca. Jak nie ześwirować w dobie pandemii?

2020-04-12 21:27:14(ost. akt: 2020-04-18 21:41:45)
Jeśli ma się chęci, to odrobina sprzętu wraz z kawałkiem podłogi wystarczą, by mieć niesamowite rezultaty — mówi Daniel Jowsa.

Jeśli ma się chęci, to odrobina sprzętu wraz z kawałkiem podłogi wystarczą, by mieć niesamowite rezultaty — mówi Daniel Jowsa.

Autor zdjęcia: archiwum organizatorów/FB Runmageddon

REKREACJA || Przełożone Igrzyska Olimpijskie, mistrzostwa Europy w piłce nożnej, setki imprez ogólnopolskich i lokalnych... Koronawirus sparaliżował świat sportu. Jak nie "ześwirować", gdy zewsząd bombardują nas tematyką pandemii? Czy przymusowa kwarantanna jest katorgą? Jak trenować i dbać o formę, szanując przy tym wszelkie nakazy i zakazy ze strony Ministerstwa Zdrowia?
Odpowiedzią, w dzisiejszych realiach niezbyt oczywistą, wydaje się być... sport. Zawodnicy, których sukcesami żyliśmy przez lata, są jedną z grup najbardziej odpornych na szalejącego "korona(ś)wirusa". I fizycznie, i psychicznie. Wykuwają swą formę dalej, choć z daleka od błysku fleszy i kamer. Poniższy materiał powstał właśnie po cyklu rozmów z "wymiataczami" Warmii i Mazur.

Chwilę zwątpienia przeżyli 24 marca, gdy administratorzy rządowej strony (gov.pl) podali informację o absolutnym zakazie m.in. biegania. Nim burza w mediach społecznościowych rozszalała się na dobre, wpis został jednak szybko zaktualizowany. Następnym ciosem dla sportowców były wszelkie "zakazy" poruszania się m.in. po parkach i lasach. W rozporządzeniu z dnia 31 marca 2020 roku brak jednak zakazu, który wprost dotyczyłby biegania (oczywiście przy zachowani odpowiedniej odległości od innych osób). Z drugiej strony straszy się mandatami, którym... w obecnych warunkach wielu prawników zarzuca brak twardych podstaw prawnych. Nie pierwszy to absurd w kraju, gdzie stan nadzwyczajny panuje bez wprowadzenia stanu nadzwyczajnego.

Strach się bać

Jedną z wizytówek strachu, który dopadł ludzi na całym świecie, był masowy szturm na sklepowe półki. Sceny, które można było podziwiać w supermarketach, wielu nazywało aktem paniki. — Tylko głupiec się nie boi. Z drugiej strony tylko głupiec pozwala, by strach nim zawładnął — mówi Łukasz Duchnowski, trener i jeden z mocniejszych biegaczy naszego regionu.

— Wielu się przestraszyło, fakt, ale... masowe wykupywanie ze sklepów papieru toaletowego nazwałbym raczej "cebulactwem", a nie paniką — twierdzi z kolei Daniel Jowsa z Kętrzyna, weteran wielu imprez biegowych, zwłaszcza o charakterze ekstremalnym. — Warto jednak docenić większość nas, Polaków, za to, że dość sumiennie podeszliśmy do "kwarantanny". Dzięki temu wszystko może wrócić do normy znacznie szybciej. Może uda uniknąć się scen, które widać we Włoszech czy w Hiszpanii — dodaje jeden z założycieli grupy Zawsze Możesz Lepiej.

Obrazek w tresci

Stanisław Kamiński miał w Las Vegas bronić tytułu mistrza świata, fot. archiwum prywatne

— Podchodzę do tej całej sytuacji z wielkim zrozumieniem i pokorą — mówi 64-letni Stanisław Kamiński, wielokrotny mistrz świata weteranów w zapasach. — Wraz z rówieśnikami z polskiej kadry patrzymy na to wszystko przez pryzmat wieku i przebytych doświadczeń. Problem jest, dotknął wielu na całym świecie. Nie ma jednak co płakać nad rozlanym mlekiem. Trzeba żyć możliwie najbardziej normalnie, stosując się oczywiście do wytycznych dotyczących bezpieczeństwa. Dbać o zdrowie swoje i swoich bliskich — dodaje ze spokojem wojownik i szef kuchni "Staśkowej Chaty" w Mojtynach. Wkrótce miał lecieć bronić tytułu czempiona do Las Vegas. Nie poleci.

Plany w rozsypce

Podobnych planów, które runęły jak domki z kart, nasi "wymiatacze" mają na pęczki. Zdawało się, że ich wielomiesięczne treningi, często na zagranicznych obozach przygotowawczych, poszły na marne. Co jednak ciekawe, nikt z nich nie czuje jednak z tego powodu żalu.

— Nie jest to komfortowa sytuacja, ale do jakiegokolwiek żalu bardzo daleko. Ominie nas w tym sezonie kilka, kilkanaście startów, ale żaden koronawirus nie jest w stanie zgasić tej pasji — mówi Anna Orzoł ze Szczytna, weteranka biegów ekstremalnych (zwłaszcza tych o charakterze militarnym). — Nie wiem jak inni, ale ja jestem z tych, którzy starają się widzieć zawsze dwie strony medalu — przekonuje z kolei Adrian Ferenc z Pisza, który ledwie kilka miesięcy wstecz reprezentował Polskę w blisko 100-kilometrowym biegu po zboczach sycylijskiego wulkanu Etna.

— Ci, którzy nie potracą w trakcie kryzysu sponsorów, dzięki temu może nawet zaoszczędzą trochę na wyjazdach, hotelach itd. Koniec końców, za sprawą tej "przerwy" mamy więcej czasu, by przygotować jeszcze lepszą formę.

Z powyższym zdaniem najlepszego ultramaratończyka wśród polskich kominiarzy zgadza się i jego kolega (a jednocześnie wielokrotny rywal), Jędrzej Rynkiewicz z Kętrzyna. — Trzeba podkreślić też jedną, kluczową rzecz. Trofea, medale... To wszytko jest ważne i daje nam dodatkowego, motywacyjnego "kopa". Przede wszystkim jednak trenujemy i startujemy dla własnej przyjemności, satysfakcji. To jest priorytetem.

Trening trwa

Przerwa w startach nie oznacza w ich przypadku dyspensy od aktywności. Dla części "korona(ś)wirus" okazał się dobrą okazją, by przyśpieszyć swe marzenia o innych wyzwaniach. — Doszedłem do wniosku, że chciałbym zadebiutować w zawodach kettlebell. Epidemia w żaden sposób nie przeszkadza mi w tym przypadku w przygotowaniach. Brak siłowni czy sali treningowej? Nie są konieczne. W tym sporcie nie trzeba wiele. Jeśli ma się chęci, to odrobina sprzętu wraz z kawałkiem podłogi wystarczą, by mieć niesamowite rezultaty — mówi Daniel Jowsa.

— Możliwości jest dużo. Pomagają zwłaszcza np. trenażery — mówi Magda Chmielewska. Popularna "Szprycha na rowerze", jedna z najlepszych kolarek górskich Warmii i Mazur, nie przestaje się nawet... ścigać z innymi. W jaki sposób robić to w obliczu surowych przepisów dot. pandemii? — Rozwiązaniem są platformy internetowe. Pozwalają one na "jazdę grupową", tyle, że on-line. Specjalna aplikacja gromadzi wyniki treningów, które można porównywać później z osiągami innych kolarzy. Co więcej, zaczęto organizować w ten sposób nawet zawody — dodaje kętrzynianka.

— Dbam o formę podobnie jak do tej pory, choć coraz trudniej o miejsca, w których można się poruszać. Z natury uwielbiam samotne biegi, więc aż tak nie potrzebuję żadnego towarzysza do biegania — mówi Jędrzej Rynkiewicz,

Obrazek w tresci

Jędrzej Rynkiewicz to jeden z najlepszych ultramaratończyków w naszym regionie, fot. Kamil Kierzkowski

Niektórzy ze swymi treningami wychodzą jeszcze dalej i podbijają... przestrzeń internetową. Jedną z takich postaci jest Przemysław Opalach. "The Spartan" z Olsztyna, mający na swym koncie m.in. mistrzowskie pasy IBF International czy WBC Baltic w kat. superśredniej, rozpoczął w mediach społecznościowych cykl pt. "Kwarantanna z Opalachem". Na powodzenie inicjatywy nie narzeka. Między innymi dlatego, że choć sam trzyma formę cały czas, to jednak na publikowanych filmach instruktażowych skupia się raczej na tych "mniej zaawansowanych".

— Ważne, by ludzie nie trwonili kolejnych godzin wpatrując się bezmyślnie w ekrany telewizorów. Wykorzystując przedmioty codziennego użytku, jak np. krzesła, można przygotować naprawdę cenne jednostki treningowe. Grunt to szukać sposobu do treningu, a nie wymówek, że "się nie da" — przekonuje olsztynianin, dla którego "nadprogramowe" godziny spędzane w domu okazały się tym, czego od dawna potrzebował.

— W ostatnich latach byłem wciąż zalatany. A to walka w USA, a to w Ghanie, a to w Niemczech... Spędzając tyle godzin na sali treningowej czy spotkaniach ze sponsorami, nie mogłem poświęcić rodzinie tyle czasu, ile pewnie powinienem. Teraz jest inaczej. Dużo więcej rozmawiamy ze sobą, koronawirus pomógł nam w pewnym sensie wzmocnić nasze rodzinne relacje — dodaje Opalach, który na publikowanych filmach trenuje m.in. z synem i żoną.

Porządki w domu i sercu

— Nastał dla nas wszystkich dziwny, ale cenny czas — dopowiada Anna Orzoł. — Dzięki tej specyficznej izolacji jest czas do życiowych przemyśleń. To czas, który pokazuje nam co w życiu jest ważne, a co nie. Czas, w którym można nieco zwolnić i zacząć generalne porządki nie tylko w domu, ale i w głowie oraz sercu.
Sportowcy przekonują nad wyraz solidarnie, że najbliższy czas będzie okazją, by sięgnąć po zaległą lekturę. Poza specjalistycznymi książkami dot. diety czy treningów, "odfajkowywane" są seryjnie m.in. kolejne kryminały.

Obrazek w tresci

Anna Orzoł na trasie morderczego Biegu Tygrysa, fot. Kamil Kierzkowski

— Szczęściem w nieszczęściu jest to, że mogę więcej czasu poświęcić studiom — mówi Magda Chmielewska. — Jestem na ostatnim roku, dzięki tej sytuacji mogę "nadgonić" z pisaniem pracy magisterskiej. Wzięłam się także na poważniej za naukę języka obcego on-line.

Obrazek w tresci

Łukasz Duchnowski, ceniony biegacz i trener, w czasie pandemii odnalazł w sobie smykałkę do... kwiatów, fot. Kamil Kierzkowski

Można także, co pokazuje m.in. przykład Łukasza Duchnowskiego, rozpocząć zupełnie inną przygodę. Wieloletni żołnierz, prywatnie "kawał chłopa", odnalazł w sobie smykałkę do... kwiatów. Zainteresowanie florystyką u popularnego "Duszka" nie dojrzało jeszcze na tyle, by otwierać kwiaciarnię, ale ów biegacz długodystansowy z pewnością zaskoczy jeszcze niejednym pozytywnym "kwiatkiem".

Kamil Kierzkowski


— Jak sobie radzisz?
— Nie jest łatwo, bo to de facto areszt domowy. Tym bardziej, jak na złość, jest tak ładna, wiosenna pogoda. W sam raz na bieganie i innego typu aktywności poza domem. Nikomu jednak nie jest łatwo. Obostrzenia i zakazy dotykają każdego z nas.

— Sprawdzali czy "siedzisz" w domu?
— Tak, policjanci odwiedzili mnie już 4-krotnie. Co ciekawe, nie wszyscy moi znajomi, którzy przebywają na kwarantannie, byli sprawdzani.

— Jak takie sprawdzanie wygląda w praktyce?
— Policja dzwoni pod wskazany wcześniej numer. Ja natomiast muszę się wówczas pokazać w okienku, by mogli stwierdzić, że jestem w domu. Pytają przy okazji jak się czuję, czy nie mam objawów wirusa itp.

— Wierzysz, że w tym roku przyjdzie ci się jeszcze pościgać?
— Mam świadomość tego co się dzieje. W gąszczu informacji staram się dotrzeć do wypowiedzi rzeczywistych ekspertów, by wyrobić sobie własne zdanie. Nie mam złudzeń. Nie wierzę, by w tym roku odbyły się jakieś większe, masowe zawody sportowe. Dla mnie to koniec marzeń o walce na tegorocznych mistrzostwach Polski czy Europy. Może w drugiej części roku będzie szansa na organizowanie biegów, ale typowo lokalnych, z ograniczoną liczbą zawodników.

— Ultramaratończyk górski ma szansę zachować formę w "czterech ścianach"?
— W tym roku zdążyłem wziąć udział w kilku imprezach biegowych, więc sezonu nie uważam za całkowicie stracony. Tę przymusową kwarantannę traktuję w zasadzie jako "roztrenowanie". Gdyby jakieś ważne zawody miały się odbyć za 2-3 miesiące (a te zostały odwołane), to podchodziłbym pewnie do tego inaczej. O formę jednak dbam. W miarę możliwości. Za sprawą ekipy Xtreme Fitness mogę trenować np. na rowerze stacjonarnym.

— Czym wypełniasz pozostały czas?
— Mam dużo książek, dużo czytam. Nie można żyć tylko tematem koronawirusa i epidemii, bo ześwirujemy. Za kilka dni wychodzę z kwarantanny. Wrócę do spokojnych treningów biegowych. Oczywiście na ile to będzie dozwolone. Planuję i szukam tez kolejnych wyzwań sportowych, dostosowanych do tej nowej rzeczywistości.