Holenderska przygoda zaczęła się od nauki języka w... klasztorze

2020-03-31 15:15:36(ost. akt: 2020-03-31 15:19:36)

Autor zdjęcia: archiwum domowe

W 1974 roku Stanisław Zduńczyk, pierwszy siatkarski olimpijczyk z Warmii i Mazur, trafił do klubu z Tilburga, który był wówczas wicemistrzem Holandii. Oto trzecia część wspomnień byłego znakomitego zawodnika AZS Olsztyn.
- Byłem jedynym obcokrajowcem w zespole, ale pieniądze z siatkówki były na miejscowe warunki niewielkie, dlatego szybko zacząłem pracować. A że moja firma akurat wybudowała nowoczesną suszarnię drewna, więc zostałem kierownikiem produkcji na całą Holandię - wspomina Stanisław Zduńczyk, a jego żona Krystyna dodaje: - Za grę mąż dostawał jakieś 1000 guldenów, a w pracy zarabiał 1800 guldenów, co w sumie dawało porządną dyrektorską pensję.

O grze Zduńczyka w lidze holenderskiej, nauce języka w klasztorze, suszeniu drewna, przemycaniu dolarów przez granicę oraz kłopotach z paszportami czytaj w środowym wydaniu Gazety Olsztyńskiej

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Olsztyniak #2897859 | 37.248.*.* 1 kwi 2020 13:30

    Serdeczne pozdrowienia dla Państwa Zduńczyk.To historia mojej młodości.Do dziś pamiętam wszystkich siatkarzy z tamtych lat,nawet wzrost.Smutne jest to że na starość nie chodzę na mecze AZS Indykpol mimo bezpłatnego wejścia nie służy mi atmosfera meczów.Kiedyś mała hala OSiR czuć było pot zawodników.To było to.Miłego dnia i wszystkim Zdrowia,Zdrowia

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz