Wolę Górę Czterech Wiatrów

2019-12-12 13:00:00(ost. akt: 2019-12-12 10:51:31)
Bartłomiej Wawak

Bartłomiej Wawak

Autor zdjęcia: materiały prasowe

Mrągowo ponownie zdystansowało rywali w walce o organizację mistrzostw Polski w kolarstwie górskim XCO/XCR. – Organizatorzy ponownie staną na wysokości zadania – uważa Bartłomiej Wawak, który już dwa razy wygrał wyścig elity.
- Mrągowo po raz trzeci z rzędu będzie gościło mistrzostwa Polski w kolarstwie górskim. Dla ciebie to chyba dobra informacja, bo zwyciężyłeś na Mazurach przed rokiem i dwa lata temu.
- Rzeczywiście cieszę się, że mistrzostwa Polski po raz kolejny zorganizują odpowiednie osoby z zapałem i wiedzą. Lubię mazurskie klimaty, a Mrągowo to wspaniałe miasteczko, które na moment staje się miejscem wspaniałej rywalizacji w kolarstwie górskim.
Ostatnia impreza była jeszcze lepsza od poprzedniej, więc myślę, że w przyszłym roku organizatorzy ponownie staną na wysokości zadania, udowadniając, że da się zorganizować w Polsce dobrą imprezę kolarską o randze mistrzowskiej. Nie ukrywam jednak, że liczę też na to, że kiedyś mistrzostwa Polski XC zostaną zorganizowane również na południu Polski.
- Trudniejszy był wyścig przed dwoma laty na Górze Czterech Wiatrów, gdy zdetronizowałeś Marka Konwę, czy ubiegłoroczny w miasteczku Mrongoville, w którym musiałeś odpierać ataki byłego mistrza?
- Były to dla mnie zupełnie inne wyścigi. Dwa lata temu chciałem odzyskać tytuł mistrza Polski, a w zeszłym roku musiałem go obronić, a to już troszkę inna motywacja. Biorąc jednak pod uwagę trasy, to za lepszą uważam tę na Górze Czterech Wiatrów. Po prostu bardziej przypominała te, na których przychodzi nam rywalizować za granicą. Z kolei na trasie w miasteczku Mrongoville dużym ułatwieniem była obserwacja rywali, którzy byli widoczni niemal na każdym etapie wyścigu. Wiedziałem, jaką mają stratę oraz jakim tempem jadą. Miałem nawet czas, aby zatrzymać się i poprawić sobie ustawienie zawieszenia. Myślę, że zeszłoroczna trasa przypomina profilem bardziej przełajową niż typową XC, dlatego warto byłoby technicznie dopieścić trasę na Górze Czterech Wiatrów.
- No właśnie, po pierwszej edycji mrągowskich mistrzostw pojawiły się głosy, że trasa na terenie ośrodka narciarskiego była, nazwijmy to, mało finezyjna. Stąd zmiana i przenosiny do wąwozu nad rzekę Dajnę.
- Gdybym miał wybierać, to wolę ścigać się na Górze Czterech Wiatrów. Umówmy się, że obie trasy nie są trudne. Brakuje właśnie tych technicznych przeszkód, dynamiki i płynności, ale oczywiście są to elementy możliwe do dopracowania.
- Poziom sportowy mistrzostw to jedno, a sprawna organizacja to drugie. Arkadiusz Cała, pomysłodawca mistrzostw Polski w Mrągowie, mówił po ostatnich zawodach, że wie, gdzie są jeszcze rezerwy. Co poprawiłbyś w mistrzowskich zawodach z perspektywy zawodnika?
- Tak jak podkreślałem, warto poświęcić uwagę trasie. Wolę tereny bardziej zróżnicowane, więc dodałbym więcej elementów technicznych i pozbyłbym się takiej ilości piasku. Jeśli chodzi o organizację, to nie mam nic do zarzucenia. Arkadiusz spisał się znakomicie i należą mu się brawa. Doceniam tego typu inicjatywy.
- Kojarzyłeś w ogóle Mazury z kolarstwem, zanim mistrzostwa Polski nie trafiły do Mrągowa?
- Absolutnie nie! Zdecydowanie w mojej głowie wygrywały skojarzenia związane ze sportami wodnymi, a już najbardziej oczywiście z żeglarstwem. Tym bardziej że moja żona często żegluje. Dwa lata temu udało się jej nawet mnie zaciągnąć na pokład.
- Czyli odnalazłbyś się na Mazurach bez roweru?
- Oczywiście, tak jak dwa lata temu. Po odzyskaniu tytułu mistrza Polski zostawiłem rower i wypłynąłem na szeroką wodę. Były żagle, ognisko, szanty, opowieści, dużo śmiechu oraz wycieczki w ciekawe miejscy. Byliśmy na przykład w Mamerkach (podczas II wojny światowej mieściła się tam Kwatera Główna Niemieckich Wojsk Lądowych - red.).
- W przyszłym roku w ciągu zaledwie miesiąca odbędą się mistrzostwa świata, mistrzostwa Polski i igrzyska olimpijskie. Jakie są twoje plany na te starty?
- Na pewno chcę utrzymać tytuł mistrza Polski i poprawić swoje zeszłoroczne wyniki, le przede wszystkim chcę ukończyć szczęśliwie najważniejsze imprezy.
- Jak wygląda sprawa wyjazdu kolarzy górskich do Tokio? Na październikowym sprawdzianie olimpijskiej trasy ze swoim teamem była tam tylko Maja Włoszczowska.
- Mam nadzieję, że uda mi się zdobyć odpowiednią liczbę punktów na swój start w igrzyskach (kolarze są kwalifikowani do olimpijskiego wyścigu na podstawie rankingu Międzynarodowej Unii Kolarskiej – red). Ciężko nad tym pracuję od zeszłego roku. Na olimpijski start reprezentacji Polski - wśród mężczyzn w tym momencie walczymy tylko o jedno miejsce - składają się punkty kilku zawodników. Niestety, nasza reprezentacja nie miała jakichś spektakularnych osiągnięć i większość punktów zebrałem sam. U kobiet sytuacja jest nieco lepsza. Dziewczyny są mocniejsze, zdobywają wyższe lokaty i ścigają się za granicą.
- Zawodowy kolarz górski chyba w ogóle w Polsce łatwo nie ma, bo o ile imprez dla amatorów jest mnóstwo, to ty ścigasz się głównie poza granicami, żeby punktować w rankingu UCI.
- Dokładnie, sporo czasu spędzam na wyjazdach. Na szczęście nie trzeba daleko wyjeżdżać, ponieważ u naszych sąsiadów jest sporo wyścigów kategorii UCI. Starty nie są drogie, wyścigi nie są mocno obsadzone, więc czasami punkty padają łatwym łupem.
- Od kilku tygodni przygotowujesz się do nowego sezonu. Kiedy pierwsze starty?
- Po krótkiej przerwie bardzo szybko rozpocząłem już przygotowania, ponieważ, tak jak w poprzednim roku, starty zaczynam już w styczniu Najpierw mam wyścig na hiszpańskiej wyspie Lanzarote, a w potem dwie etapówki w Grecji. Wiem, że będzie to ciężki sezon, bardzo pracowity i pełen rywalizacji o każdy punkt w rankingu UCI.
ŁUKASZ SZYMAŃSKI