Grzegorz Lech: Drużyna ważniejsza niż ego

2019-12-03 12:30:00(ost. akt: 2019-12-03 12:30:25)
Cieszmy się z normalności. Mało było takich rund jesiennych, po których mieliśmy tak dużo punktów – podkreśla Grzegorz Lech

Cieszmy się z normalności. Mało było takich rund jesiennych, po których mieliśmy tak dużo punktów – podkreśla Grzegorz Lech

Autor zdjęcia: Emil Marecki

To zwycięstwo bardzo nas cieszy, ale na pewno nie zaciemni obrazu rundy – mówi Grzegorz Lech ze Stomilu, który w Jastrzębiu wszedł do gry w 84. min, a w 88. min zdobył gola na wagę pierwszego od ponad dwóch miesięcy zwycięstwa olsztyńskich piłkarzy w I lidze.
– Dawno nie miałeś okazji do zaprezentowania swojego „kormoranka” (firmowa „cieszynka” Grzegorza Lecha prezentowana po zdobyciu gola – red.). Po tym, jak strzeliłeś z rzutu karnego bramkę na 2:1, pobiegłeś aż pod sektor gości...
– Wiele emocji narastało od dłuższego czasu w nas, zawodnikach, ale także i w sercach kibiców... Czyli u wszystkich, którym dobro Stomilu leży na sercu. To zwycięstwo bardzo nas cieszy, ale na pewno nie zaciemni obrazu tej rundy. Fajnie, że w taki sposób zakończyliśmy ligową jesień i... mamy mnóstwo wniosków do wyciągnięcia na przyszłość. Każdy z nas musi mocno uderzyć się w pierś i przeanalizować, w jakiej był formie i jak pomagał drużynie. A wracając do Jastrzębia: to było zasłużone zwycięstwo. Co prawda, szybko straciliśmy bramkę, ale później kontrolowaliśmy przebieg tego spotkania i mieliśmy sporo klarownych sytuacji. Dobrze przygotowaliśmy się taktycznie do tego meczu, dobrze zadziałały zmiany, których dokonał trener. Przed nami jeszcze spotkanie 1/8 finału Pucharu Polski z Miedzią Legnica i to jest teraz najważniejszy mecz tej rundy (czwartek, godz. 17.45 w Legnicy – red.).

– W Jastrzębiu zacząłeś mecz jako rezerwowy. Co pomyślałeś siedząc na ławce, kiedy już w 3. minucie Stomil stracił gola?
– W ogóle się tym nie przejąłem. Widziałem, jak chłopcy są dysponowani i wierzyłem w to, że w każdym momencie możemy odwrócić losy meczu. No i już trzy minuty później Szymon Sobczak miał dobrą sytuację. Wyrównaliśmy po strzale Wojtka Hajdy. Dobrą wrzutkę dał wtedy Eric Molloy, a o piłkę w polu karnym powalczył Bartłomiej Niedziela, który zgrał ją do „Hajdzika”. Zagraliśmy bardzo dobry mecz na zakończenie ligi w tym roku i na tym trzeba poprzestać. Sporo było trudnych momentów w ostatnim okresie, ale myślę, że to już do nas nie wróci.

– O ile na początku spotkania mieliście jeszcze sporo strat, to później już tego nie było. Mało tego, mniej więcej od 20. minuty to wy „zgarnialiście” praktycznie wszystkie piłki.
– Ustawienie z dwoma napastnikami powodowało, że była delikatna dziura w środku pola. Jednak po przechwytach ta dwójka z przodu potrafiła dość długo utrzymywać się przy piłce. Były też dobre zmiany w tym spotkaniu, bo na przykład Waldek Gancarczyk wywalczył rzut karny. Wszystkim nam zależało, żeby zapunktować na koniec roku, tym bardziej że ostatnio tego nie było. Nie wiem dlaczego... W tym meczu każdy walczył za każdego.

– To prawda, było widać charakter w waszej grze.
– Musimy wszyscy się postarać, żeby tak było w każdym meczu. Wcześniej brakowało czasem jedności i nie było widać, że każdy pójdzie za drugim w ogień. A teraz, rzeczywiście, to było widać.

– Wszedłeś na boisko w końcówce i zdobyłeś bramkę na wagę trzech punktów. Czujesz się bohaterem tego spotkania?
– Przede wszystkim cieszę się, że cały zespół dobrze zafunkcjonował. Cieszy mnie też moja reakcja, bo to nie było dla mnie proste, dla mojego ego, że musiałem usiąść na ławce rezerwowych. No, ale powiedziałem chłopakom, że najważniejsza jest drużyna. Ci, co grają, muszą mieć wsparcie od tych, co nie grają. I to pozytywne nastawienie się opłaciło. Dostaliśmy karnego w ostatnich minutach i stało się, jak się stało. Rzadko stosuję „prywatę”, ale akurat tego gola dedykuję mojej żonie, bo dzień przed meczem obchodziliśmy 11. rocznicę ślubu. Ten gol jest dla niej, za to, że wspiera mnie cały czas (uśmiech).

– Pokusisz się o małe podsumowanie rundy ligowej?
– Nie wszystkie sprawy ujrzały światło dzienne, ale to dobrze świadczy o tej drużynie, że mało rzeczy wychodzi z szatni. Trzymamy pewne sprawy dla siebie... Na osiem kolejek mocno nas „przytkało”, więc wniosków na przyszłość jest sporo. Na pewno Stomil musi iść do przodu i się rozwijać. Za szybko uwierzyliśmy po tych zwycięstwach na początku sezonu, że możemy być nawet faworytem tej ligi. A prawda jest taka, że Stomil jest budowany od nowa. Każde pół roku pokazuje, gdzie potrzebujemy wzmocnień, jakich potrzebujemy rozwiązań, żeby rozwijać się nie tylko sportowo. Jak wdrożymy w życie te wszystkie przemyślenia i dobrze przepracujemy zimę, to na wiosnę będziemy mocniejsi.

– A teraz, po wielu latach, możecie wprowadzić Stomil do ćwierćfinału Pucharu Polski (mecz 1/8 finału z Miedzią zaplanowano na czwartek o g. 17.45 – red.).
– Jeszcze nie wiemy, w jakim składzie wyjdziemy na boisko w Legnicy, ale na pewno będziemy chcieli wygrać. Chcemy dać sobie fajne emocje na wiosnę. Miedź jest trochę pod ścianą, bo ich drużyna nie funkcjonuje tak, jak by tam chcieli. Jeżeli zagramy tak jak z Jastrzębiem, gdzie byliśmy kolektywem, to ja jestem spokojny...

* Cała rozmowa z Grzegorzem Lechem - we wtorkowej "Gazecie Olsztyńskiej".

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. oksiak #2829630 | 83.9.*.* 4 gru 2019 12:11

    Drużyna ważniejsza niż ego, po czym ustala skład zespołu wyręczając w teamie trenera. To albo trener jest do bani albo on przekracza swoje kompetencje.

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz