Engel: Jest awans? Jest sukces

2019-11-16 12:00:00(ost. akt: 2019-11-15 10:40:25)

Autor zdjęcia: Emil Marecki

- Nie da się przekonać piłkarzy, którzy już osiągnęli cel, żeby teraz jeszcze specjalnie się sprężali na coś, co już właściwie celem nie jest - przed meczami z Izraelem i Słowenią mówi Jerzy Engel, były trener polskiej kadry.
- Jak pan traktuje awans Polski do przyszłorocznych mistrzostw Europy? Dla drużyny Jerzego Brzęczka był to obowiązek czy też jednak był to jej pierwszy mały międzynarodowy sukces?
- Oczywiście, że jest to sukces. Awans do dużej imprezy zawsze jest sukcesem. Zanim ja objąłem reprezentację, to polscy piłkarze przez 16 lat nie zagrali ani na Mundialu, ani w mistrzostwach Europy. Wtedy nasz awans na mistrzostwa świata w 2002 roku uznano za olbrzymi sukces, dlatego teraz uważam, że każdy kolejny awans też powinniśmy tak traktować.
- Jednak od początku eliminacji na obecnego selekcjonera reprezentacji Polski spadła olbrzymia fala krytyki...
- Bo za mocno eksperymentowano na początku. Jednak im dłużej trwały eliminacje, tym polski zespół grał coraz lepiej. Nie był może zbyt widowiskowy, ale za to był bardzo skuteczny.
- Co możemy osiągnąć na mistrzostwach Europy? Pamiętajmy, że dla niektórych piłkarzy, myślę tu o Robercie Lewandowskim czy Kamilu Gliku, może to być ostatnia szansa na sukces z reprezentacją.
- Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Jednak jeśli wszyscy będą zdrowi i w pełni formy, wtedy naszą reprezentację będzie stać na wiele. Ale zawsze mogą pojawić się jakieś kontuzje, które osłabią siłę zespołu. Jedno jest pewne - wszyscy chcielibyśmy, żeby polscy piłkarze zdobyli medal. Byłoby to spełnienie naszych marzeń (Polska, dwukrotny brązowy medalista Mundialu, jeszcze nigdy nie stanęła na podium mistrzostw Europy - red.).
- Pan z reprezentacją Polski awansował na mistrzostwa świata w 2002 roku. Co zatem może pan doradzić Jerzemu Brzęczkowi? Może jakich błędów powinien się wystrzegać między zakończonymi eliminacjami a finałową imprezą?
- Każda reprezentacja jest inna, czasy też się zmieniły. Doradzać zatem w żadnym wypadku nie będę, natomiast każdy selekcjoner musi zadbać o właściwą atmosferę w drużynie. Oby emocje w niej były pozytywne. I właśnie nad tym Brzęczek musi popracować.
- Dwa ostatnie spotkania grupowe z Izraelem i Słowenią należy potraktować poważnie, czy też może jednak wykorzystać je do wypróbowania jakichś nowych schematów gry?
- Nie da się przekonać piłkarzy, którzy już osiągnęli cel, żeby teraz jeszcze jakoś specjalnie się sprężali na coś, co już właściwie celem nie jest. Oczywiście te punkty są potrzebne, bo może dzięki nim w rankingu będziemy wyżej, a co za tym idzie z wyższego koszyka będziemy losowani. Jednak nie mam wątpliwości, że Brzęczkowi nie będzie łatwo zmotywować piłkarzy tak, jak to było przed wcześniejszymi spotkaniami o punkty.
- Brakuje panu jakiegoś piłkarza w reprezentacji?
- To rola selekcjonera i jego sztabu, żeby powoływać piłkarzy będących w najwyższej formie. No i myślę, że ta rola została spełniona bardzo dobrze, bo mamy wielu młodych piłkarzy, którzy powoli wchodzą do reprezentacji. I już za chwilę będą zmiennikami tych, którzy powoli będą z tej reprezentacji odchodzić.
- A nie można byłoby lepiej wykorzystywać w kadrze Piotra Zielińskiego?
- Tylko że on sam musi najpierw zadeklarować, na jakiej pozycji czuje się najlepiej. I potem na tej pozycji prezentować swoje umiejętności. A tymczasem Zieliński wszędzie gra poprawnie, ale nigdzie wybitnie. I w tym jest problem, bo każdy oczekuje od niego dużo więcej. Wiemy, że ma potencjał, ale ten potencjał wciąż nie jest tak wykorzystywany, jak byśmy sobie tego życzyli.
- Uzasadnione są pretensje do Roberta Lewandowskiego, że strzela za mało bramek w porównaniu do tego, co wyczynia w Bayernie Monachium?
- Absolutnie nie! W Bundeslidze, czy w innych ligach, w sezonie gra się poważne 3-4 mecze, a reszta to słabsi przeciwnicy, więc można sobie tych bramek nastrzelać. Natomiast w reprezentacji gra się przeciwko innym obrońcom, przeciwko innym zespołom, na dodatek z Polską w tych eliminacjach rywale grają bardzo defensywnie. Dlatego nie jest łatwo Robertowi, poza tym pamiętajmy, że gra też w innym towarzystwie. To też wpływa na to, że w kadrze sytuacji bramkowych ma zdecydowanie mniej. Ale cały czas jest to zawodnik, który jak mało kto przyczynił się do ostatnich awansów i sukcesów naszej reprezentacji.
- W meczu ze Słowenią reprezentacyjną karierę zakończy Łukasz Piszczek. Chyba trochę żal, bo nadal jest mocnym punktem Borussii Dortmund...
- Cóż, on sam uznał, że nie jest już stanie nic więcej dać tej reprezentacji. A i zdrowie już nie te co kiedyś, więc uznał, że nie da rady pogodzić meczów klubowych i reprezentacyjnych.
- Przyszłoroczne mistrzostwa Europy będą rozproszone po wielu krajach. Uważa pan to za dobry pomysł, bo kibice są raczej zawiedzeni takim rozwiązaniem?
- Dla kibiców na pewno będzie to trudne. Co prawda piłkarze są do latania przyzwyczajeni, jednak na pewno bazę najlepiej mieć w mieście, gdzie się będzie grało, bo nie warto męczyć zawodników podróżami. Generalnie zamierzenie było takie, że mistrzostwa mają dać impuls wielu krajom, a nie tylko jednemu lub dwóm. Jest to eksperyment UEFA, więc już wkrótce zobaczymy, jak się przyjmie.
EMIL MARECKI

TERMINARZ
* 16 listopada: Słowenia - Łotwa (g. 18), Austria - Macedonia Północna (20:45), Izrael - Polska (20:45)
* 19 listopada (20.45): Polska - Słowenia, Macedonia Północna - Izrael, Łotwa - Austria

Grupa G
1. Polska 19 13:2
2. Austria 16 17:7
3. Macedonia 11 10:11
4. Słowenia 11 13:8
5. Izrael 11 15:15
6. Łotwa 0 2:27