Piłkarze z Pasymia i Szczytna zakopali "kosę"

2019-10-16 12:00:00(ost. akt: 2019-10-16 09:25:04)

Autor zdjęcia: Michał Dryhynycz

Kiedyś podczas meczów zespołów z Pasymia i Szczytna zazwyczaj mocno iskrzyło, bo walka szła m.in. o prymat w powiecie. - Ale teraz "kosa" między nami została zakopana - przyznał Dariusz Lipka, wieloletni działacz Błękitnych.
Pojedynki Błękitnych Pasym i klubu ze Szczytna, który kiedyś występował jako Gwardia, a potem jako MKS i SKS, dostarczały kibicom wielu emocji. Niestety, bardzo często też tych niezdrowych. Do sporów dochodziło między działaczami i piłkarzami, bo wygrana z lokalnym rywalem często była ważniejsza od wszystkich innych meczów w sezonie. Ale od pewnego czasu sytuacja zaczęła się zmieniać.

Prawdopodobnie na obniżenie poziomu emocji wpłynęło także... obniżenie poziomu sportowego obu klubów - w 2011 roku MKS Szczytno spadł bowiem z IV ligi, a dwa lata później jego śladem poszli Błękitni, którzy cztery sezony wcześniej marzyli nawet o III lidze (zdobyli wówczas 105 bramek!). O ile jednak pasymianie zdołali potem jeszcze awansować, o tyle piłkarze ze Szczytna od ośmiu lat o IV lidze mogą jedynie pomarzyć.

Poza tym stosunki się poprawiły, ponieważ wielu zawodników przenosiło się a to z Pasymia do Szczytna, a to ze Szczytna do Pasymia (ten drugi kierunek był jednak zdecydowanie popularniejszy). W efekcie pod koniec poprzedniego sezonu okręgówki piłkarze SKS najpierw w Szczytnie przegrali 0:4 z Błękitnymi, po czym po ostatnim gwizdku sędziego zaprosili swoich rywali na... grilla!
A że w obecnym sezonie w Pasymiu zmieniło się bardzo wiele, a to podobno dopiero początek zmian, więc przed sobotnim meczem ligowym Błękitni - SKS rozegrano sparing z udziałem oldbojów obu klubów. Pasymianie wygrali 9:6, ale naprawdę nie o wynik tym razem chodziło.

- Fajnie było się spotkać z kolegami, z którymi kiedyś razem grałem w Pasymiu - przyznał Jacek Łuczak, który „otworzył” wynik. - Policzyłem, że z tej starej ekipy pojawiło się nas aż siedmiu. Jednak latka lecą, więc już ostatecznie „zawiesiłem buty na kołku”. Ale ze sportem oczywiście nie zerwałem, tyle że skupiłem się na bieganiu i pływaniu. Teraz myślę o zimowych mistrzostwach Polski mastersów w pływaniu, na które w listopadzie pojadę do Łodzi. To jest mój najbliższy sportowy cel - przyznał Łuczak, który poza Pasymiem grał też m.in. w Stomilu Olsztyn, Olimpii Olsztynek i... „Gazecie Olsztyńskiej”.

W barwach Błękitnych zobaczyliśmy także braci Łukaszewskich. - Ten mecz to kolejna ciekawa inicjatywa nowego zarządu klubu - stwierdził Marcin Łukaszewski, przed dekadą postrach czwartoligowych bramkarzy (w sezonie potrafił zdobyć ponad 50 goli!), który piłkarskie buty odkurzył w końcówce poprzedniego sezonu, gdy Błękitnym spadek zajrzał w oczy.
Czy zatem w tym sezonie też zobaczymy go na boisku? - Gdy poznałem plany ludzi kierujących obecnie klubem, uznałem, że wszystko idzie w dobrym kierunku, więc moja pomoc już im potrzebna nie będzie, tym bardziej że nie mógłbym już tyle czasu poświęcić na treningi. Teraz muszę się skupić na rodzinie i pracy - zakończył „Źróbek”.

Podobnie jest z jego bratem Sebastianem, mieszkańcem Szczytna, który jednak oczywiście zagrał w Błękitnych. I to jak zagrał! Kibice nie mieli wątpliwości, że z taką formą wszystkie kluby z okręgówki przyjęłyby go z otwartymi ramionami. - Z pracy do pracy, a potem jeszcze dom i dzieci. W weekend chcę po prostu odpocząć, więc - jak widać - nie mam już czasu na ligową piłkę - stwierdził Sebastian, który w sobotę na boisku imponował formą oraz... nienaganną sylwetką, z którą kiedyś zawsze miał „niewielkie” problemy.

- Zdrowie średnio, ale mecz był bardzo fajny - ocenił z kolei sparing Cezary Łachmański, burmistrz Pasymia, wiele lat temu piłkarz Błękitnych, który na liście swoich dokonań - poza sukcesami samorządowymi - jako trener pasymskiego klubu ma też wywalczenie awansu do okręgówki. - Dawne dzieje, dzisiaj są młodzi chłopcy, którzy - mam nadzieję - poprowadzą Błękitnych do IV ligi - zakończył burmistrz Pasymia, który - dodajmy - też wpisał się na listę strzelców.

Natomiast Rafał Głodzik był jednym z tych piłkarzy, którzy kiedyś grali i w Pasymiu, i w Szczytnie. Po ostatnim ligowym meczu w barwach Błękitnych przyznał, że żałuje tylko tego, iż na zakończenie kariery nie udało mu się z pasymskim klubem awansować do III ligi. - Rzeczywiście, szkoda mi było, bo mieliśmy wtedy drużynę, którą stać było na awans - przyznał Rafał Głodzik. - Potem trochę zajmowałem się bramkarzami w Szczytnie, bo swoją przygodę z piłką zaczynałem właśnie jako bramkarz. Grałem nawet wtedy na poziomie ówczesnej III ligi, czyli dzisiejszej drugiej. Potem miałem krótką przerwę, a gdy wróciłem na boisko, to okazało się, że nieźle też radzę sobie jako stoper, no i na tej pozycji grałem w Błękitnych. Dlatego ten sparing był dla mnie swoistą klamrą, bo zaczynałem jako bramkarz w Szczytnie, potem w Pasymiu byłem stoperem, by dzisiaj znowu powrócić między słupki bramki zespołu ze Szczytna - taką oto klamrą swoją wypowiedź zakończył Rafał Głodzik.

Kolejnym piłkarzem, który grał w obu miastach, był Piotr Gregorczyk. - W Pasymiu spędziłem bardzo przyjemny czas, chociaż miałem już swoje lata, bo byłem około trzydziestki. Poznałem tu wielu fajnych ludzi, a przy tym dobrych piłkarzy - przyznał pan Piotr. - Biliśmy się o III ligę, a przecież warto przypomnieć, że tamta IV liga stała na zdecydowanie wyższym poziomie niż obecna. Ale było, minęło, natomiast teraz cieszę się, że w Pasymiu futbol powoli się odradza.
W przeciwieństwie do Szczytna, gdzie trzeba zmienić jeśli nie wszystko, to bardzo dużo, bo SKS po prostu powoli ginie. Sam trochę usiłowałem pomóc tej drużynie na boisku, jednak już nie to zdrowie, a samo doświadczenie nawet w okręgówce nie wystarczy. Na dodatek z klubu odchodzą piłkarze, bo wolą grać w Pasymiu lub nawet w A-klasowym GKS Szczytno - zakończył rozżalony Piotr Gregorczyk.

Jednak z 15 goli, które w sobotę w Pasymiu zobaczyli kibice, najpiękniejszy był autorstwa Macieja Magnuszewskiego. - Tego się nie zapomina, bo to jest tak jak z jazdą na rowerze - przyznał ze śmiechem pan Maciej, który tym razem wystąpił w barwach SKS, ale przed laty był oczywiście piłkarzem Błękitnych. A że wciąż jest w znakomitej formie, więc przed tym sezonem działacze z Pasymia ponownie zaproponowali mu grę. - Pasym zawsze bardzo miło wspominam, ale ostatnio powiększyła mi się rodzina, poza tym jestem zawodowym żołnierzem Wojsk Obrony Terytorialnej i mieszkam w Olsztynie, więc nie mam już czasu na treningi i mecze ligowe - wyjaśnił Magnuszewski, który jednak w obecnych rozgrywkach jest zgłoszony jako zawodnik... SKS. - Ostatnio nawet tam zagrałem, ale proponuję, by na zespół ze Szczytna spuścić zasłonę milczenia (w 11 meczach obecnego sezonu SKS jeszcze nie zdobył nawet punktu - red.).
Zgodnie z prośbą spuszczamy zatem tę zasłonę, a na koniec przypomnimy jeszcze tylko składy obu zespołów:

* BŁĘKITNI PASYM: Artur Ziółek (1 gol), Paweł Bakuła (1), Marcin Łukaszewski (1), Sebastian Łukaszewski (2), Jacek Łuczak (2), Cezary Łachmański (1), Marek Gawdziński, Jakub Koledziński, Dariusz Chełstowski, Krzysztof Gołaszewski, Piotr Domżalski, Robert Stelmach (1).
* SKS SZCZYTNO: Rafał Głodzik, Andrzej Świercz, Dariusz Chmielewski, Piotr Gregorczyk (1), Michał Bondaruk (2), Radosław Łoński, Łukasz Krzewski (1), Bartłomiej Mastyna, Maciej Magnuszewski (2).
ARTUR DRYHYNYCZ


Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Zachariasz #2804929 | 5.173.*.* 16 paź 2019 15:18

    Wszystkie ostre narzędzia zakopano u mnie na polu w Jedwabnie.Wszystko pod kontrolą sołtysa.

    odpowiedz na ten komentarz