"Żelazna Dama" niezmiennie jest... żelazna

2019-08-20 11:03:48(ost. akt: 2019-08-20 11:08:20)

Autor zdjęcia: archiwum zawodniczki

Anna Bienasz-Lechowicz nie przestaje zadziwiać: kętrzynianka wygrała niedawno triathlon w niemieckiej Bremie. I to w jakim stylu!
Wraz z „Żelazną Damą” – czyli Anną Bienasz-Lechowicz, znaną z największych imprez triathlonowych świata (w tym tych z kultowego cyklu Ironman, który zaprowadził ją m.in. na Hawaje czy do RPA) – zameldowało się na starcie w Bremie wielu starych wyjadaczy. Setkom śmiałków przyszło walczyć z dystansem olimpijskim (1,5 km pływania, 40 km rowerem i 10 km biegu) i dla znacznej ich części było to nie lada wyzwanie. Nie dotyczyło to jednak kętrzynianki...

— Po dwóch latach znów wystartowałam na dystansie olimpijskim. Strasznie śmieszne to uczucie startować na tak krótkim dystansie, gdy na co dzień człowiek trenuje tylko do Ironmana (dystans wielokrotnie dłuższy od olimpijskiego – red.) — stwierdziła już po wszystkim Anna Bienasz-Lechowicz, która minęła linię mety po 2 godzinach, 18 minutach i 16 sekundach.

— Czas, który osiągnąłem w pływaniu, nie powala na kolana (28 minut – red.). Gdy jednak na jednej 750-metrowej pętli płynie 350 osób, to trudno się rozpędzić — przyznała „Żelazna Dama”, która ukończyła pływanie na drugim miejscu. Później było już z górki, co nie oznacza, że łatwo. Zwłaszcza, że kolarskiemu etapowi towarzyszył potężny wiatr utrudniający pokonywanie kolejnych kilometrów. Kętrzynianka ukończyła go z wynikiem 1:06.12, co było najlepszym czasem wśród kobiet.

Na deser pozostał 10-kilometrowy odcinek biegowy. — I tu po prostu była... petarda — dodała pani Ania. — Na takim dystansie nie patrzyłam na zegarek, biegłam po prostu „na samopoczucie”. Wiedziałem, że mam zapas sił po rowerze, nogi były lekkie. Dopiero po zawodach sprawdziłam czas i okazało się, że cały dystans pokonałam ze średnią 3.55 min/km! — poinformowała z zadowoleniem zawodniczka.