Radość w Ostródzie i Elblągu, żal w Morągu i Białej Piskiej

2019-08-12 12:00:00(ost. akt: 2019-08-11 20:15:43)
Bartosz Giełażyn ze Znicza Biała Piska

Bartosz Giełażyn ze Znicza Biała Piska

Autor zdjęcia: Łukasz Szymański

Sokół Ostróda odbił się po nieudanych derbach, pokonując Lechię w 2. kolejce III ligi. Po zwycięstwo sięgnęła także Concordia, która w meczu beniaminków wygrała z KS Wasilków. Wyjazdowych porażek doznały Kaczkan Huragan i Znicz.
* Concordia Elbląg — KS Wasilków 2:1 (0:1)
0:1 — Ostaszewski (26), 1:1 — Pawłowski (53), 2:1 — Szawara (71 karny); czerwona kartka: Ostaszewski (66 za dwie żółte)
CONCORDIA: Łakota — Lewandowski, Szawara, Maciążek, Bukacki, Danowski (46 Skierkowski), Pawłowski, Kozak, Lenart (46 Tomczuk), Lisiecki (46 P. Pelc), M. Pelc (46 Goljasz)

Gospodarze w porównaniu do pierwszego meczu z Lechią (0:0) w wyjściowym składzie dokonali tylko jednej zmiany: miejsce Sebastiana Tomczuka zajął Mariusz Pelc.
Generalnie sobotni pojedynek beniaminków stał na przeciętnym poziomie, choć dużo było walki, zaangażowania, ale mnożyły się błędy. W pierwszych 30 minutach lepsze wrażenie robili jednak przyjezdni, którzy w 26. min wyszli na prowadzenie. Adam Butkiewicz prostopadle zagrał piłkę między stoperów Concordii, a w biegający w pole karne Dawid Ostaszewski z 12 metrów strzałem po ziemi skierował piłkę do siatki. W 32. min powinno być 0:2, bo po strzale Karola Stysia piłka trafiła w rękę Radosława Bukackiego i arbiter wskazał na jedenastkę. Wynik się jednak nie zmienił, bowiem rzut karny w bardzo dobrym stylu obronił Paweł Łakota.
W ten sposób elblążanie wrócili do gry, a po przerwie trener Łukasz Nadolny dokonał trzech zmian. Na boisku pojawili się Adam Skierkowski i Sebastian Tomczuk, którzy zastąpili Mariusza Pelca i Bartosza Danowskiego. Natomiast Piotr Goljasz wszedł za kontuzjowanego Radosława Lenarta (skręcenie kostki). Zmiany okazały się dobrym posunięciem, ponieważ od początku drugiej odsłony gra elblążan nabrała rumieńców. Przede wszystkim gospodarze rozciągali grę skrzydłami i na efekty długo nie trzeba było czekać. W 53. min Bukacki dalekim wyrzutem z autu posłał piłkę w pole karne, wybić ją chciał Przemysław Panek, ale robił to tak niefortunnie, że o mało nie zaliczył samobója. Tak się nie stało, bo z najwyższym trudem bramkarz zdołał odbić piłkę przed siebie, ale ostatecznie ta interwencja nie uratowała gości, ponieważ piłkę przejął będący w polu bramkowym Dominik Pawłowski, który doprowadził do remisu.
Podopiecznych trenera Nadolnego ten wynik nie satysfakcjonował, więc elbląski zespół poszedł za ciosem. Kolejne dwie wyborne sytuacje zmarnowali Pawłowski oraz Adam Skierkowski, ale od 67. min goście musieli grać w osłabieniu, bowiem za faul na Tomczyku drugą żółtą kartką, a w konsekwencji czerwoną, został ukarany Ostaszewski. No i zaledwie trzy minuty później w narożniku pola karnego sfaulowany został Goljasz, więc arbiter wskazał na „wapno”. Pewnym egzekutorem (strzał pod poprzeczkę) okazał się Tomasz Szawara, ale na tym nie koniec, bo w ostatnich minutach gospodarze mieli kolejne sytuacje do zmiany wyniku, jednak Tomczukowi i Pawłowskiemu zabrakło trochę szczęścia.
— O pierwszej połowie należałoby jak najszybciej zapomnieć. Graliśmy chaotycznie i bez polotu, a przy tym nierozważnie. W przerwie drużyna otrzymała reprymendę, dokonałem trzech zmian i to poskutkowało. Mogliśmy jednak wygrać zdecydowanie wyżej — po meczu powiedział trener elblążan Łukasz Nadolny.

* Sokół Ostróda – Lechia Tomaszów Mazowiecki 2:0 (0:0)
1:0 - Rynkowski (51), 2:0 - Hirsz (66)
SOKÓŁ: Leszczyński – Żwir, Otręba, Wicki, Brzuzy, Rynkowski (72 Wasiak), Kołc, Wasiluk (60 Tomkiewicz), Chwastek (65 Łyszyk), Kubicki (87 Pietkiewicz), Hirsz

Porażka przed tygodniem w Morągu zmąciła nieco atmosferę wokół przebudowanego latem Sokoła, który po wzmocnieniach zdaniem wielu jest faworytem do awansu do II ligi, więc w starciu z Lechią gospodarze stanęli przed koniecznością udowodnienia, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Ostródzianie osiągnęli oczekiwane zwycięstwo, ale łatwo nie było. Do przerwy bezbramkowego wyniku przypilnował Kacper Leszczyński, notując dwie bardzo dobre interwencje. W drugiej połowie Sokół potrafił udokumentować swoją wyższość nad ambitnie grającymi gośćmi dwoma golami. W 51. minucie wynik otworzył Oskar Rynkowski, a kwadrans później dobrze w polu karnym odnalazł się Robert Hirsz, pakując piłkę do siatki z najbliższej odległości.

– Pierwsza połowa na pewno nie była dobra w naszym wykonaniu – mówił na pomeczowej konferencji Piotr Kołc, grający trener Sokoła. – Bardzo nerwowo weszliśmy w mecz, znowu popełniliśmy te same błędy, które zaważyły na naszej porażce w pierwszej kolejce. Lechia postawiła bardzo trudne warunki.

Rywal wyszedł na boisko bez kompleksów, grał bardzo wysoko i mieliśmy duże problemy z prowadzeniem gry. Dwa razy w bramce bardzo dobrze zachował się Kacper. Apelowaliśmy w przerwie o spokój, bo wiedzieliśmy, że możemy sięgnąć po zwycięstwo. Cały czas powtarzam chłopakom, że jeśli zagramy każdy mecz na zero z tyłu, to każdy wygramy, bo na pewno strzelimy bramkę. Mamy takich zawodników z przodu, którzy potrafią w pojedynkę rozstrzygnąć mecz, i to się sprawdziło. W drugiej połowie praktycznie od razu z rozpoczęcia stworzyliśmy sytuację, a później były kolejne. Najpierw dobrą centrę Roberta Chwastka zamknął Oskar, a potem poprawiliśmy drugim golem, co było bardzo ważne. Cieszymy się z pierwszej wygranej w sezonie, choć ten sukces rodził się w lekkich bólach. Natomiast dla nas najważniejsze jest, żeby przełamać presję, która towarzyszy nam od początku sezonu. Wszyscy zrobili z nas faworyta. Nie jest łatwo od tego się odciąć, ale musimy skupić się na pracy - zakończył ostródzki szkoleniowiec.
W środowym meczu 3. kolejki Sokół zagra na wyjeździe z KS Wasilków.

* Sokół Aleksandrów Łódzki – Znicz Biała Piska 3:1 (0:0)
1:0 – Cupriak (62), 2:0 – Maćczak (75 karny), 3:0 – Sołtysiński (82), 3:1 – Romachów (90)
ZNICZ: Radzikowski – Ruszczyk, Dzienis, Maliszewski, M. Kossyk (78 Romachów), Gondek, Furman (87 P. Kossyk), Kosiński, Jambrzycki (61 Adamiec), Famulak (83 Trąbka), Giełażyn

W poprzednim sezonie Znicz dwukrotnie uległ Sokołowi, nie strzelając nawet bramki. W sobotę toczył wyrównany bój, ale znów przegrał. Tym razem porażka boli szczególnie, bo rywal był do ogrania. W Zniczu zawiodła jednak skuteczność, goście kilkunastokrotnie uderzali na bramkę rywali, ale większość strzałów minęła cel. Jeśli bramkarz Sokoła został już zmuszony do interwencji, to robił to bez zarzutu, jak w 72. minucie, gdy obronił strzał Bartosza Giełażyna w sytuacji sam na sam.

– Pod względem konstruowania akcji, motoryki i zaangażowania piłkarzy był to nasz naprawdę dobry mecz. Nie potrafiliśmy jednak sfinalizować akcji – podsumował Ryszard Borkowski, trener Znicza. – Zarówno w pierwszej, jak i drugiej połowie mieliśmy sytuacje, w których powinniśmy zdobyć gole. Brak skuteczności sprawił, że wróciliśmy z niczym, choć nie zasłużyliśmy na porażkę.

Kibice na gole czekali ponad godzinę, choć do groźnych akcji pod obiema bramkami dochodziło od pierwszych minut. Wydawało się, że wynik zmieni się pod koniec pierwszej połowy, gdy sędzia podyktował rzut karny dla gospodarzy za zagranie ręką, ale Adam Radzikowski wyczuł intencje strzelającego i obronił uderzenie w prawy róg bramki.
Dobrze spisujący się bramkarz Znicza nie miał jednak nic do powiedzenia w 62. minucie, gdy wprowadzony chwilę wcześniej na boisko Kamil Cupriak uderzył z dystansu w samo okienko. Po chwili bombę zza pola karnego posłał Tomasz Bogołębski, ale tym razem piłka trafiła w poprzeczkę. Kolejne gole Sokół zanotował w odstępie zaledwie kilku minut. Najpierw gospodarze wykorzystali rzut karny, a po chwili wyprowadzili zabójczą kontrę. Honorowe trafienie dla Znicza zanotował w doliczonym czasie gry Mateusz Romachów, który dostał podanie z głębi pola od Patryka Gondka, wszedł w pole karne i posłał piłkę obok wychodzącego z bramki Bartosza Kanieckiego.
W środę Znicz podejmie na swoim boisku Świt Nowy Dwór Mazowiecki, który bardzo udanie rozpoczął sezon, notując dwa zwycięstwa

* RKS Radomsko – Kaczkan Huragan Morąg 3:0 (2:0)
1:0 – Baraniak (25), 2:0 – Wojtczak (30 karny), 3:0 – Klepczyński (80)
KACZKAN HURAGAN: Lawrenc – Stankiewicz (45 Kierstan), Paliwoda, Burzyński, Boczko, Maćkowski, Michałowski (10 Szmydt), Łysiak, Ressel, Mętlicki (70 Modrzewski), Galik (80 Januszkiewicz)

Po bardzo dobrej inauguracji i zwycięstwie nad Sokołem Kaczkan Huragan ruszył na mecz z beniaminkiem jako wicelider tabeli. Nie dość, że morążanom nie udało się jednak powiększyć dorobku punktowego, to już na początku spotkania kontuzji kolana nabawił się Daniel Michałowski.

– To był dla nas kluczowy moment spotkania, bo musieliśmy przemeblować drużynę – ocenił Marcin Zmiarowski ze sztabu szkoleniowego Kaczkana Huraganu. – Spodziewaliśmy się trudnego meczu, ale mieliśmy swoje sytuacje, które powinniśmy wykorzystać. W derbach zasmakowaliśmy zwycięstwa, teraz przyszła porażka, więc wyszliśmy na zero i pracujemy dalej.

Gospodarze po raz drugi zagrali przed własną publicznością i chcieli dać kibicom więcej radości niż w przegranym meczu z rezerwami Legii, w którym jedyną bramkę stracili w końcówce spotkania. Miejscowi od początku narzucili wysokie tempo, a ich starania pod bramką strzeżoną przez Mateusza Lawrenca przyniosły skutek w 25. minucie. Bardzo szybko podwyższyli na 2:0 po rzucie karnym i było wiadomo, że morążanom trudno będzie przywieźć punkty. Kaczkan Huragan próbował jednak odrobić straty. Do rzutu wolnego sprzed pola karnego znów podszedł Piotr Łysiak, który przed tygodniem zdobył piękną bramkę w derbach, ale tym razem zawodnicy stojący w murze strącili piłkę na słupek. Przed przerwą gospodarzy od straty gola uchronił także bramkarz, który obronił strzał z kilku metrów po dobrej akcji zespołu z Morąga.
W drugiej połowie trwał napór rozpędzonych gospodarzy, mających chrapkę na wyższe zwycięstwo. Ostatecznie zdobyli jeszcze jedną bramkę. Wynik ustalił Adrian Klepczyński, który ma na koncie blisko 150 występów w ekstraklasie.
Środowym przeciwnikiem Kaczkana Huraganu w Morągu będzie Broń Radom.
* Pozostałe wyniki 2. kolejki: Świt Nowy Dwór Mazowiecki – Pogoń Grodzisk Mazowiecki 5:3, Unia Skierniewice – Ruch Wysokie Mazowieckie 3:2, Broń Radom – Legia II Warszawa 0:2, Polonia Warszawa – Ursus Warszawa 0:0, Pelikan Łowicz – Olimpia Zambrów 1:1.
ŁUKASZ SZYMAŃSKI, JERZY KUCZYŃSKI

PO 2 KOLEJKACH
1. Świt 6 7:4
2. Sokół A. 6 5:2
3. Legia II 6 3:0
4. Pelikan 4 5:1
5. Ursus 4 3:1
6. Polonia 4 4:3
7. Concordia 4 2:1
8. Radomsko 3 3:1
9. Unia 3 6:6
10. Kaczkan 3 4:5
11. Sokół O. 3 4:4

12. Ruch 1 3:4
13. Olimpia 1 2:3
14. Znicz 1 2:4
15. Lechia 1 0:2
16. Pogoń 0 4:7
17. Broń 0 1:5
18. Wasilków 0 1:6