Koszykarze dostali zaległe wypłaty

2019-08-07 16:00:00(ost. akt: 2019-08-07 16:24:55)

Autor zdjęcia: Emil Marecki

Zawodnicy Stomilu w końcu doczekali się zaległych pieniędzy za sezon 2017/18, chociaż po sekcji zostały już tylko wspomnienia. Dla niektórych były to pierwsze wypłaty, jakie otrzymali za występy w barwach II-ligowego klubu.
Męska koszykówka w Stomilu Olsztyn została reaktywowana w 2017 roku za czasów prezesa Mariusza Borkowskiego. W pierwszym sezonie drużynę prowadził Piotr Wirchanowicz i pod jego wodzą drużyna wygrała III ligę, ale, niestety, w barażach o II ligę Stomil nie zdołał wywalczyć awansu. Mimo to Polski Związek Koszykówki zaprosił olsztyński klub do złożenia wniosku licencyjnego na II ligę. Artur Malinowski i Radosław Seroka wykonali kawał dobrej roboty i to dzięki ich zaangażowaniu drużyna ostatecznie mogła wystartować w II lidze.

Stomilowcy sprężyli się, jako nowego trenera zatrudniono Krzysztofa Wilangowskiego, byłego reprezentanta Polski, oraz zrobiono mobilizację wśród wszystkich doświadczonych koszykarzy. Wydawało się, że zespół będzie grał o czołowe lokaty w II lidze, a - jak się później okazało - ledwo uratował się przed spadkiem z ligi. Duży wpływ na taki wynik miało odejście ze Stomilu - po konflikcie z nowym szkoleniowcem - trzech doświadczonych zawodników (Tomasz Panewski, Wojciech Glabas i Łukasz Muszyński), .

Przypomnijmy, że na początku drugoligowego sezonu olsztyński zespół bardzo długo płacił frycowe, ale w pewnym momencie jego gra na tyle zaskoczyła, że Stomil zaczął wygrywać seriami, dzięki temu miał lepszą pozycję w play-autach o pozostanie w II lidze. Ostatecznie olsztynianie obronili drugoligowy byt, chociaż pewnie z trójką, która odeszła, wynik mógł być lepszy. To oczywiście tylko gdybanie, a trener Wilangowski się obronił, bo cel zrealizował.
Przez cały sezon 2017/18 drużyna nie poruszała problemów finansowych. Dla wszystkich zawodników oprócz Chorwata Ante Markocia gra w Stomilu była jedynie dodatkowym zajęciem. Jednak po sezonie głośno zaczęli mówić o tym, że klub zalega im z wypłatami. Warto zauważyć, że niektórzy zawodnicy w ogóle przez cały sezon nie dostali żadnego przelewu, chociaż nie były to jakieś wielkie pieniądze.

Sekcja koszykówki miała być ciekawą alternatywą dla kibiców olsztyńskiego klubu, ale po pierwszej fali euforii sekcja była traktowana w Stomilu po macoszemu.
Jeszcze w III lidze zaangażowanie w promocję koszykówki było zdecydowanie większe. Jedno ze spotkań odbyło się nawet w hali Urania, gdzie przyszło ponad tysiąc widzów. Prezes Mariusz Borkowski przedstawiał wówczas wielkie plany, z których nic nie wyszło. Po zmianie prezesa na Macieja Radkiewicza sekcja oficjalnie przestała istnieć, bowiem klub był wtedy w takich kłopotach finansowych, że nie było mowy o przystąpieniu do II ligi, a tym bardziej do spłaty zadłużenia.
Niektórzy koszykarze byli już nawet pogodzeni z utratą należnych im pieniędzy, ale wszystko zmieniło się po zmianach właścicielskich. Przypomnijmy, że ponad 80 procent akcji Stomil Olsztyn SA posiada teraz biznesmen Michał Brański.

- Zadzwonił do mnie nowy prezes Robert Jurga i przyszliśmy na spotkanie - mówi były kierownik sekcji koszykówki Radosław Seroka. - Pomogliśmy klubowi w ustaleniu wszystkich zawodników, którym klub był winny pieniądze. W efekcie do koszykarzy zaczęły dochodzić zaległe przelewy.
I dodaje: - Każdy z zawodników musiał potwierdzić pisemnie, że w końcu został rozliczony z kontraktu i nie będzie się domagał odszkodowania za opóźnienia. Wszyscy się na to zgodzili, czyli nie będą się domagać żadnych dodatkowych odsetek.
Właściciel klubu Michał Brański to wielki fan koszykówki, ale w tym momencie nie zanosi się na to, żeby klub chciał reaktywować ponownie sekcję koszykówki. - Jeżeli jednak Stomil uporządkuje swoje wszystkie sprawy i stwierdzi, że chce ponownie mieć u siebie koszykówkę, to my jesteśmy otwarci - kończy Seroka.
Obecnie męska koszykówka w Olsztynie funkcjonuje na poziomie III ligi. Drużynę AZS UWM Olsztyn prowadzi trener Tomasz Małek, a z byłej drużyny Stomilu grają tam nadal m.in. niezniszczalny kapitan Rafał Chudzik i Jarosław Andrusiewicz.
EMIL MARECKI