Cenne zwycięstwo na dobry początek

2019-08-08 14:00:00(ost. akt: 2019-08-08 13:21:09)

Autor zdjęcia: Łukasz Szymański

- Musimy twardo stąpać po ziemi i dobrze zaprezentować się w innych meczach, bo jednym zwycięstwem dobrego miejsca w III lidze nie wywalczymy – mówi Piotr Łysiak, który poprowadził Kaczkan Huragan do wygranej z Sokołem (4:2).
- Jak smakuje pierwszy hat-trick w Kaczkanie Huraganie i to na dodatek w derbach z Sokołem Ostróda?
- Bardzo cieszy, szczególnie w takim specyficznym meczu. Graliśmy przecież z faworytem ligi, ale z drugiej strony, to takie same trzy punkty, jak za każde inne zwycięstwo. Udało mi się zdobyć trzy gole, choć nie strzelam tych bramek za dużo. Przed meczem w życiu nie pomyślałbym, że mógłbym coś takiego zrobić. W ciemno brałbym jedną bramkę, a gdyby ktoś wspomniał mi o trzech, to poprosiłbym, żeby jeszcze raz przemyślał to, co mówi. Śmieliśmy się ze znajomymi, że to mój pierwszy hat-trick w seniorskiej przygodzie i prawdopodobnie zarazem ostatni.
- Podobno wolnego uderzyłeś dokładnie tak, jak na piątkowym treningu.
- Akurat na piątkowym treningu nie udało mi się strzelić bramki podczas ćwiczenia rzutów wolnych (śmiech). Fakty są jednak takie, że czasem zostajemy po treningu i ćwiczymy stałe fragmenty, a ja jestem jednym z wykonawców. Bardzo się cieszę, że wyszedł akurat ten strzał. W tamtym momencie to była ważna bramka (na 2:2 w 48. minucie – red), bo dała nam wiarę w to, że możemy ten mecz jeszcze wygrać.
- W sobotę wykorzystałeś też dwa karne, czyli naprawdę byłeś w gazie.
- Cieszę się, że udało się wykorzystać obie jedenastki. Wydaje mi się, że na pierwszą jeszcze ma człowiek pomysł przed meczem, ale szansa na drugą w jednym meczu zdarza się raczej rzadko. Byłem wyznaczony jako pierwszy, drugi był Michał Ressel. Podszedłem raz z powodzeniem do tego zadania, więc drugi raz też spróbowałem. Warto podkreślić, że były w sumie aż cztery karne, a ja nie przypominam sobie, żebym już występował w takim spotkaniu. No i co równie ciekawe, wszystkie zostały wykorzystane, bo Robert Hirsz z Sokoła też pewnie strzelił obie jedenastki. Wydaje mi się, że przy takiej liczbie karnych stuprocentowa skuteczność to dobry wynik.
- A czy ty, będąc sędzią, podyktowałbyś wszystkie te cztery karne?
- Powiem szczerze, że nie wiem. Przy karnych dla Sokoła byłem dość blisko i raczej były ewidentne. Natomiast o naszych słyszałem różne opinie, ale jeszcze nie wiedziałem tych sytuacji na powtórkach. Nie chcę więc oceniać pracy sędziego. Jest już po meczu i tak naprawdę niczego to nie zmieni. Cieszymy się, że wygraliśmy, i to jest teraz najważniejsze. Z drugiej strony to dopiero pierwsza kolejka, musimy twardo stąpać po ziemi i dobrze zaprezentować się w innych meczach. Jednym zwycięstwem dobrego miejsca w lidze nie wywalczymy.
- Trener Marcin Zmiarowski mówił, że poświęcił dużo czasu na przeanalizowanie gry Sokoła i ustalenie taktyki. Pytanie, czy Ostróda faktycznie zagrała tak, jak się spodziewaliście?
- To nie jest żadna tajemnica, że spędziliśmy dużo czasu, poznając grę Sokoła. Znaliśmy ich mocne punkty i udało nam się temu przeciwstawić, czyli wykorzystaliśmy wiedzę. Jeśli chodzi o defensywę, to na pewno udało się ich rozszyfrować, a obie bramki straciliśmy po rzutach karnych. W ataku za wiele sytuacji nie mieliśmy, ale byliśmy skuteczni. Potrafiliśmy wykorzystać stałe fragmenty gry, co też na pewno cieszy. Jesteśmy zadowoleni z bardzo dobrej inauguracji. Praktycznie nikt na nas nie stawiał, w tym meczu derbowym Sokół był faworytem. My wierzyliśmy w swoje umiejętności i myślę, że daliśmy kibicom, który licznie zgromadzili się na stadionie, fajne widowisko. Może mecz nie stał nie najwyższym poziomie piłkarskim, ale wygraliśmy sercem, zaangażowaniem. To nam dało trzy punkty, dzięki czemu z optymizmem myślimy o meczu z Radomskiem.
- Zwycięstwo w derbach z Sokołem pokazuje siłę nowego Kaczana Huraganu?
- Myślę, że jeszcze jest za wcześnie, żeby tak mówić, ale na pewno nie jest też tak, że spięliśmy się na derby i to nasz jednorazowy wybryk. Patrząc uczciwie na kadrę, którą udało się zbudować latem, to wydaje mi się, że jakościowo jesteśmy mocniejsi niż w rundzie wiosennej. Doszło parę osób, które prezentują zdecydowanie odpowiedni poziom i wniosły do drużyny nową jakość. To na pewno będzie widać w kolejnych meczach. Cieszy, że kadra jest szersza niż ostatnio, bo wiosną dopadła nas plaga kontuzji i z tego wynikały nasze problemy. Tak naprawdę tylko my w szatni wiemy, ilu zawodników wychodziło wiosną na mecze, grając na lekach przeciwbólowych czy też z kontuzjami. To wszystko przekładało się na wynik końcowy. Teraz mamy nadzieję na lepsze rezultaty. Tworzymy ciekawy zespół i chcemy dobrze punktować.
- Postawiono przed wami konkretny cel w tym sezonie, czy po prostu ma być lepiej niż w poprzednim, gdy broniliście się przed spadkiem?
- Skupiamy się na razie na każdym kolejnym meczu. Chcemy grać jak najlepiej, być wymagającym rywalem dla naszych przeciwników. To, o co możemy walczyć w tym sezonie, wyklaruje się pewnie po paru kolejkach. Tak naprawdę to samo można powiedzieć o każdej drużynie w lidze. Mamy początek sezonu, zmienione składy i to na razie wielka niewiadoma. Sokół tą porażką też nie przegrał jeszcze awansu.
- Ale otwarcie zapowiada walkę o II ligę, skupiając na sobie uwagę rywali.
- Liga dopiero się zaczyna, dlatego dajmy im kilka kolejek. Na papierze są bardzo mocni, ale faworytom ciężko grać. Często dominuje walka, a wygrywa się walką, zaangażowaniem i sercem. Byłem w Sokole, bardzo dobrze wspominam szczególnie prezesa Jerzego Sarneckiego, mam tam kilku kolegów, z którymi znam się choćby z Gryfa Wejherowo. Szczerze życzę im powodzenia i awansu. Mają bazę do tego, żeby grać w wyższej lidze, mają możliwości, więc niech to wykorzystają.
- Po słabszym sezonie przeszła ci przed głowę myśl, żeby pora kończyć przygodę z Kaczkanem Huraganem? Latem zrobiło tak kilku piłkarzy.
- Nie ukrywam, że oferty się pojawiły i długo się nad nimi zastanawiałem, bo były dość kuszące. Był możliwy awans, jeśli chodzi o poziom rozgrywek. Koniec końców, po rozmowach z prezesem, trenerem i ludźmi związanymi z Kaczkanem Huraganem postanowiłem zostać. Wiedziałem, że są plany przebudowy drużyny, wyciągnięcia wniosków z tej słabszej rundy, dlatego uznałem, że warto brać w tym udział. Gram dalej w Morągu, wiele czynników wpłynęło na taką decyzję, i mam nadzieję, że to był dobry krok. Na razie widzę, że udało się zebrać ciekawą drużynę, zarówno na boisku, jak i w szatni.
- A jak potraktowałeś zmianę trenera samej końcówce poprzedniego sezonu?
- W pewnym stopniu musimy wziąć zmianę szkoleniowca na siebie, bo to jakie odnosiliśmy rezultaty, jak punktowaliśmy, doprowadziło do rozstania z trenerem Czesławem Żukowskim. Nie możemy bać się tego powiedzieć i uchylać od odpowiedzialności, bo nie byliśmy w tym bez winy. Trener prowadzi zespół, ale na boisko wychodzimy my, zawodnicy. Zmian zaszło sporo i skupiamy się na przyszłości, ale razem z trenerem Czesławem Żukowskim przeżyliśmy fajne chwile. Budowaliśmy tę drużynę, wygrywaliśmy i przegrywaliśmy razem, mieliśmy fajną przygodę w Pucharze Polski, więc ten czas będzie przez nas dobrze wspominany.
Łukasz Szymański