Wiktor Biedrzycki: Nadal dobrze się tu czuję

2019-07-24 18:22:35(ost. akt: 2019-07-24 18:27:44)
Po roku nieobecności w Olsztynie, Wiktor Biedrzycki od tego sezonu znów zakłada koszulkę Stomilu

Po roku nieobecności w Olsztynie, Wiktor Biedrzycki od tego sezonu znów zakłada koszulkę Stomilu

Autor zdjęcia: Artur Szczepański

Na pewno fajnie by było w końcu zapewnić sobie wcześniej utrzymanie, a może i pokusić się o coś więcej – mówi 22-letni Wiktor Biedrzycki ze Stomilu, który po roku nieobecności w Olsztynie znów występuje w biało-niebieskich barwach.
[b]– Za Stomilem Olsztyn kolejny obóz przygotowawczy. Jak się pracowało w Kórniku?
– Wykonaliśmy kawał dobrej roboty, trenowaliśmy na bardzo dobrze przygotowanym boisku, wszystko było w jednym miejscu. Jesteśmy optymalnie przygotowani do nowego sezonu. Oczywiście, forma musi przyjść na pierwsze i kolejne spotkania w lidze. Mamy jeszcze tydzień do inauguracji sezonu, więc pewnie będzie trochę regeneracji, ale na pewno także dużo taktyki.

– Na koniec zgrupowania Stomil wygrał z rezerwami Lecha Poznań. Jak ocenisz spotkanie we Wronkach?[/b]
– Solidnie to wyglądało. Byliśmy dobrze zorganizowani taktycznie, graliśmy to, co nam trener przedstawił. Może i nie strzeliliśmy wszystkiego, co sobie stworzyliśmy, ale o tę jedną bramkę byliśmy lepsi od rywala (Stomil wygrał 1:0 po golu Grzegorza Lecha z rzutu karnego – red.).

– Skład, jaki wyszedł na boisko w pierwszej połowie tego meczu, to jest najmocniejsze zestawienie Stomilu na tę chwilę?
– To nie do mnie pytanie, bo nie wiem, jaki pomysł na ten sparing miał trener Piotr Zajączkowski (uśmiech). Wyszliśmy w takim składzie, w jakim wyszliśmy, ale nasz szkoleniowiec nic więcej o tym nie mówił, że na przykład to miałoby być generalne przetarcie przed meczem z GKS Bełchatów. Tego dowiemy się dopiero w sobotę w Bełchatowie (gdzie 27 lipca olsztynianie zaczną rozgrywki I ligi – red.).

– Jak z twoim zdrowiem? Jesteś dobrze przygotowany do ligi?
– Wszystko dobrze, nie mogę narzekać. Bez kłopotów przetrenowałem cały okres przygotowawczy. Odpukać: nie miałem żadnego urazu, a to jest dla mnie najważniejsze, że w zdrowiu przetrwałem wszystkie treningi.

– Jak się czujesz po powrocie, po rocznej przerwie, do Olsztyna?
– Bardzo dobrze (uśmiech). Atmosfera w szatni jest tak samo bardzo dobra, jak i była. Czy to doświadczeni zawodnicy czy młodsi, każdy traktuje swoich kolegów z zespołu tak samo. Wiadomo, młodzież musi mieć szacunek do tych bardziej rutynowanych zawodników, ale wiemy, że oni zawsze nam pomogą. Możemy liczyć na wskazówki czy rady.

– Jaki Wiktor Biedrzycki wrócił do Olsztyna po przygodzie w Górniku Zabrze i wiośnie spędzonej w Wigrach Suwałki?
– Nie lubię samego siebie oceniać, ale wydaje mi się, że ten roczny pobyt poza Olsztynem dużo mi dał. Będę chciał to pokazać na boisku. Zobaczyłem, jak się traktuje zawodników w innych klubach, jak mocno trzeba walczyć o swoje. Zagrałem w trzech spotkaniach Ekstraklasy i dwa razy w europejskich pucharach. Wiem, że to nie są oszałamiające liczby, ale zobaczyłem to wszystko od środka i nie żałuję. Dużo zyskałem jako zawodnik, ale też i jako człowiek. Wyprowadziłem się z domu i musiałem pójść na swoje. Pobyt w Wigrach sportowo też dał mi dużo.

– O co będzie grał Stomil w tym sezonie?
– Na pewno fajnie by było w końcu zapewnić sobie wcześniej utrzymanie, a może i pokusić się o coś więcej. Są zmiany w regulaminie i teraz teoretycznie już z szóstego miejsca będzie można awansować do Ekstraklasy (drużyny z miejsc 3-6 będą grały w play-offach o jedno miejsce dające awans – red.). Jak dobrze wystartujemy i będziemy punktować od początku ligi, to kto wie: może pokusimy się o niespodziankę.

– Jak to jest przygotowywać się w Stomilu, mając poza boiskiem względny spokój?
– Jak jest czysta głowa, to można się skupić na treningu. Nie trzeba się zastanawiać nad tym, czy będzie za co kupić jedzenie czy za co przyjechać na trening. Można się skupić tylko na aspektach sportowych. I o to chodzi.

– Powiedz nam coś o swoich studiach we Wrocławiu, przez które kilka dni później rozpocząłeś treningi z drużyną.
– Jestem na drugim roku studiów w Wyższej Szkole Zarządzania i Coachingu, a na tę uczelnię namówił mnie Tomasz Zahorski, razem z którym dojeżdżam na zajęcia. Na szczęście, to nie koliduje z moimi obowiązkami wynikającymi z kontraktu ze Stomilem, bo mamy jednodniowe zjazdy, które są tak ułożone, żeby właśnie nie kolidowały z grą. A na koniec rundy zajęcia trwają dłużej i wtedy mamy zaliczenia. Nie wiadomo, jak długo będzie się grać w piłkę, więc tym bardziej trzeba myśleć o zabezpieczeniu przyszłości...