Staniszewski, czyli jak debiutant został idolem kibiców

2019-06-25 00:57:11(ost. akt: 2019-06-25 01:05:02)
Zbigniew Staniszewski zaliczył w Toruniu świetny debiut w rallycrossowej rywalizacji

Zbigniew Staniszewski zaliczył w Toruniu świetny debiut w rallycrossowej rywalizacji

Autor zdjęcia: Oponeo Motorsport

Wiele warmińsko-mazurskich akcentów miała IV runda Oponeo Mistrzostw Polski w rallycrossie, która odbyła się w Toruniu. Bohaterem kibiców został debiutujący na torze Zbigniew Staniszewski, który dostał od nich specjalny puchar.
W miniony weekend w MotoParku Toruń przeprowadzono czwartą rundę eliminacyjną Oponeo Mistrzostw Polski w rallycrossie. Podobnie jak pogoda, dopisali też zawodnicy i kibice. W trakcie dwóch dni rywalizacji na szutrowo-betonowym torze pojawiło się ponad 110 kierowców, którzy przy kilku tysiącach żywiołowo reagujących kibiców rywalizowali o punkty w klasyfikacji generalnej.
W tym gronie nie zabrakło, oczywiście, zawodników z Warmii i Mazur, a także... ich fanów. Tych drugich można było spotkać dosłownie na każdym kroku, tak na trybunach, jak i w parku maszyn, gdzie odwiedzali swoich faworytów, ale też ucinali sobie pogawędki z innymi kierowcami czy gwiazdami małego ekranu (na przykład z Grzegorzem Dudą, znanym z TVN Turbo, gdzie prowadzi programy „Warsztat Dudy” czy „101 napraw”).

Największym wydarzeniem, na które kibice ostrzyli sobie zęby już od kilku tygodni, był debiut w dywizji SuperCars znanego z rajdowych tras olsztynianina Zbigniewa Staniszewskiego. Na starty w rallycrossie, oczywiście w „królewskiej” kategorii, naszego reprezentanta namawiał m.in. Tomasz Kuchar, aktualny mistrz Polski, a w tym sezonie lider klasyfikacji generalnej po trzech z siedmiu zaplanowanych rund.

— Mój start w Toruniu będzie stał pod znakiem poznawania nowej dyscypliny. Trochę się boję jazdy bok w bok, zwłaszcza że ostatnią, choćby minimalną, „stłuczkę” miałem osiem lat temu. Teraz na pewno będzie sporo obcierek, a ja muszę się nauczyć jazdy w tłumie — mówił przed swoim debiutem Staniszewski.

Jego obawy okazały się niepotrzebne, bo już od pierwszego biegu kwalifikacyjnego (trzy odbyły się w sobotę, jeden w niedzielne przedpołudnie) olsztynianin radził sobie znakomicie, a każdy jego przejazd – w trakcie których nie brakowało efektownych driftów – wywoływał na trybunach burzę braw. Staniszewski bez najmniejszych problemów wywalczył awans do półfinałów, gdzie ponownie „wykręcił” czwarty czas przejazdu i zameldował się w wąskim sześcioosobowym finale.

Do decydującego wyścigu ruszał z drugiej linii, a jego sąsiadem był Maciej Cywiński, który wygrał poprzednie zawody w Toruniu. W pierwszej linii ustawiły się auta Marcina Gagackiego (VW Polo GTi RX) i Kuchara (Peugeot 208 RX), a za plecami Staniszewskiego znaleźli się jeszcze Maciej Manejkowski (Mitsubishi Lancer) oraz... drugi z olsztynian, Mateusz Ludwiczak w Mitsubishi Space Star (ostatecznie zajął czwarte miejsce).
Prowadzenie szybko objął Kuchar, który zażarcie walczył z Gagackim, ale walczący o „pudło” Staniszewski i Cywiński mocno deptali im po piętach. Kiedy podczas zaliczania „jocker lapa” kraksę zaliczył popularny „Gacek”, stało się jasne, że Staniszewski ma wielkie szanse na podium. I tak też się stało, bo kierowca Forda Fiesty R5 dojechał do mety jako trzeci (tylko za Tomaszem Kucharem i Maciejem Cywińskim), znowu zbierając wielkie brawa od publiczności.
Tu trzeba dodać, że „rajdówka” olsztynianina dysponowała mocą nieco ponad 400 KM, podczas gdy wspomniani konkurenci dysponują autami o mocy przekraczającej 550 KM!

— Wiedziałem, że jest „grube” miejsce i nie powinno mnie tu być, ale zespół zrobił w ciągu minionego miesiąca potężną pracę, a to jest jej zwieńczenie. Zaniedbałem w tym czasie rodzinę, firmę, ale było warto, bo to dla debiutanta ogromny sukces — mówił w rozmowie z nami Staniszewski, który chwilę wcześniej odebrał… dwa puchary.
Jeden z nich przyznali mu kibice, dla których był bohaterem weekendu i którzy w ten sposób uhonorowali najbardziej widowiskową jazdę. Świeżo upieczonego rallycrossowca zapytaliśmy, który „dzbanek” jest dla niego cenniejszy. — Obydwa są jednakowo cenne. Jeden to uznanie kibiców, co jest niezwykle istotną sprawą w sporcie, a drugi to efekt pokonania innych kierowców, a przecież po to się ścigamy — mówił ucieszony olsztynianin. — Zmodyfikujemy naszą Fiestę jeszcze bardziej w stronę samochodów rallycrossowych i... teraz czas na naukę, aby przed nowym sezonem pomyśleć o zakupie topowej maszyny w pełnej specyfikacji.

Na torze w toruńskim MotoParku pojawiło się ponad dziesięciu kierowców z naszego regionu, którzy startowali w każdej z klas, czyli w SC Cup (Fiaty Seicento i Cinquecento), RWD Cup (BMW) oraz SuperNational Cup (gdzie są 3 podgrupy: SN -1600, SN - 2000 i SN +2000).
I tak, w Seicento Cup znakomicie spisał się kolejny rallycrossowy debiutant – Konrad Wróbel. Aktualny mistrz Polski za zwycięstwo w cyklu Kia Platinum Cup zajął w Toruniu drugie miejsce, a jego „łącznikiem” z Warmią i Mazurami jest lubawianin Tomasz Śmiechowski, który przygotowuje mu auto do startów, tak w wyścigach, jak i rallycrossie.
W RWD Cup na drugim stopniu podium stanął Wiktor Mączkowski z Automobilklubu Nowomiejskiego, który rozdzielił zawodników AK Rzemieślnik: Igora Sokulskiego i Pawła Koneckiego. Z kolei trzeci w SuperNational - 1600 był lubawianin Michał Kruszyński w barwach Olsztyńskiego Klubu Rajdowego, a od jego Mitsubishi Colta szybsze były tylko Suzuki Swift (Rafał Berdys) i Peugeot 106 maxi (Jakub Kowalczyk, obydwaj AK Rzemieślnik).

Sezon 2019 przekroczył już półmetek, a do jego zakończenia zostały jeszcze trzy rundy: w litewskim Vilkyciai (27-28 lipca), w Słomczynie (7-8 września) oraz finał w Toruniu (5-6 października).

* Więcej — we wtorkowej gazecie.