Do finału przez rzuty karne

2019-05-24 12:00:00(ost. akt: 2019-05-24 12:46:53)

Autor zdjęcia: Łukasz Szymański

Znicz Biała Piska i Concordia Elbląg zmierzą się w finale Wojewódzkiego Pucharu Polski. Znicz wyeliminował w rzutach karnych Granicę Kętrzyn, natomiast elblążanie, także po serii jedenastek, okazali się lepsi od Mazura Ełk.
* Granica Kętrzyn – Znicz Biała Piska 1:1 (0:1, 1:1), k. 2:3
0:1 – Denert (17), 1:1 – Rałowiec (72 k)
W Kętrzynie Granica podejmowała trzecioligowca z Białej Piskiej, więc można było się spodziewać, że podopieczni Piotra Chamika od pierwszej minuty nie pójdą na wymianę ciosów. Goście szybko zepchnęli gospodarzy do głębokiej defensywy, Znicz rozrywał defensywę kętrzynian w bocznych sektorach boiska, ale brakowało mu egzekutora. Po kilku nieudanych próbach w końcu na uderzenie z dystansu zdecydował się Marcin Denert. Obrońca Znicza był na tyle precyzyjny, że Mateusz Papliński nie miał szans na kolejną udaną interwencję.
Po zmianie stron Granica postanowiła nieco śmielej zaatakować, no i miejscowi osiągnęli cel w 72. min, gdy Kacper Rałowiec pewnie wykorzystał rzut karny podyktowany za faul Mateusza Maliszewskiego. Remis utrzymał się do końca regulaminowego czasu, a następnie przez całą dogrywkę, choć Znicz znów osiągnął przewagę i atakował coraz groźniej. W dogrywce sędzia Wojciech Krztoń nie uznał bramki Mateusza Jambrzyckiego, bowiem asystent sygnalizował, że zawodnik z Białej Piskiej był na spalonym. Z kolei w 113. min Mateusz Fiedorowicz trafił z rzutu karnego w poprzeczkę, marnując najlepszą okazję do zmiany wyniku.
Bohaterem serii rzutów karnych, tak jak w ćwierćfinałowym starciu Znicza z Kaczkanem Huraganem Morąg, został bramkarz Pavel Rudneu. Białorusin obronił aż trzy próby zawodników Granicy i choć sam z 11 metrów przeniósł piłkę nad poprzeczką, to i tak dał Zniczowi miejsce w finale.
– Osiągnęliśmy cel, daliśmy kibicom mnóstwo emocji, ale z przebiegu gry nie możemy być zadowoleni. Powinniśmy zamknąć mecz w pierwszej połowie, która toczyła się pod nasze dyktando od pierwszej do ostatniej minuty. Potrafiliśmy zdobyć jednak tylko jedną bramkę, a po przerwie daliśmy się wciągnąć Granicy w chaotyczną grę, dostosowaliśmy się do jej poziomu i ściągnęliśmy na siebie problemy – ocenia Ryszard Borkowski, trener Znicza.

* Concordia Elbląg – Mazur Ełk 2:2 (1:0, 1:1, 1:2, 2:2), k. 3:1

1:0 – Edil (26 k), 1:1 – Woźniak (80), 1:2 – Gużewski (105), 2:2 – Edil (118 k); czerwone kartki: Gołaszewski (26, za drugą żółtą), P. Pelc (79, za faul)
Łukasz Nadolny, trener Concordii, na pomeczowej konferencji przyznał, że jego drużynie bardzo zależało na awansie do finału, a Mazur był wymagającym przeciwnikiem. Elblążanie „uciekli spod topora” w samej końcówce dogrywki, gdy Edil de Souza, faulowany chwilę wcześniej przez Patryka Rosińskiego, skutecznie wykonał rzut karny.
Jednak zanim doszło do jedenastek, to sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Pierwszy rzut karny sędzia Karol Rudziński podyktował już w 7. min za faul Bartosza Gołaszewskiego na Sebastianie Tomczaku. Do piłki podszedł Radosław Lenart z Mazura, ale przegrał pojedynek z Bartłomiejem Danowskim. Kilkanaście minut później Mazur ściągnął na siebie jeszcze większe kłopoty. Nie dość, że kolejną jedenastkę na gola zamienił Edil, to w dodatku Bartosz Gołaszewski, który ponownie sprokurował rzut karny, obejrzał drugą żółtą kartkę i musiał opuścić boisko.
W przerwie Przemysław Kołłątaj dokonał aż pięciu zmian, wpuszczając na boisku zawodników z pierwszej jedenastki, no i Mazur zdołał odwrócić losy meczu. W 79. min siły się wyrównały, bo za atak na nogi rywala czerwoną kartkę zobaczył Paweł Pelc, a chwilę później do remisu doprowadził Patryk Woźniak, który w polu karnym przyjął piłkę na klatkę piersiową po zbyt krótkim wybiciu obrońcy Concordii i bez namysłu uderzył na bramkę.
Mazur ponownie wstrząsnął gospodarzami pod koniec pierwszej połowy dogrywki, gdy kolejny błąd defensywy „Słoników” wykorzystał Bartosz Gużewski. Eblążanie zdołali jednak doprowadzić do remisu, po czym wygrali wojnę nerwów w karnych. Swoje próby na gole pewnie zamienili Krzysztof Bukacki, Mariusz Pelc i Michał Lewandowski. Goście nie byli tak skuteczni: uderzenia Rafała Kalinowskiego i Kacpra Jagłowskiego obronił Kacper Leszczyński, a Bartosz Gużewski trafił w poprzeczkę.
– Chcieliśmy zaskoczyć gospodarzy naszym ustawieniem, ale w pierwszej połowie zagraliśmy słabo. Po stracie jednego zawodnika i bramki znaleźliśmy się w bardzo trudnej sytuacji, ale zmiany w przerwie sprawiły, że podjęliśmy walkę. Możemy żałować sytuacji z końcówki dogrywki, gdy po raz kolejny sprokurowaliśmy rzut karny, a gospodarze doprowadzili do serii jedenastek – przyznaje Przemysław Kołłątaj.
* Finał Znicz – Concordia odbędzie się 5 czerwca o godz. 17 w Nowym Mieście Lubawskim.
ŁUKASZ SZYMAŃSKI