Mazur Ełk dzielnie walczy

2019-05-13 10:00:00(ost. akt: 2019-05-12 19:37:45)

Autor zdjęcia: Łukasz Szymański

Jesienią trzecioligowy Mazur zdobył tylko 10 punktów, a że jednocześnie klubowa kasa świeciła pustkami, więc był pewniakiem do spadku. Tymczasem ełczanie wygrali trzy wyjazdowe mecze z rzędu i do bezpiecznej strefy tracą tylko 3 oczka!
* Victoria Sulejówek – Mazur Ełk 1:2 (1:1)
1:0 – Parobczyk (8), 1:1 – R. Kalinowski (22), 1:2 – Gużewski (66)
MAZUR: Radzikowski – Gołaszewski, Rosiński, Kalicki, Berezowskij, Zieniewicz, Łapiński, Woźniak, D. Kalinowski (60 Famulak), Gużewski, R. Kalinowski (60 Jagłowski)

Mazur walczył w Sulejówku o pozostanie w grze o utrzymanie w III lidze i cel osiągnął. Ełczanie wygrali po raz trzeci z rzędu na boiskach rywali, a dzięki kolejnym punktom mają już tylko jedno oczko straty do Victorii i trzy do Ruchu Wysokie Mazowieckie.
Mecz lepiej rozpoczęli jednak gospodarze, którzy przedarli się pod bramkę Mazura i po dośrodkowaniu w pole karne strzelili gola. Zespół Przemysława Kołłątaja od razu zabrał się za obrabianie strat. Pierwsza próba Rafała Kalinowskiego była nieskuteczna, ale po kilku minutach 20-latek miał okazję do rehabilitacji i tym razem piłka po jego uderzeniu z kilkunastu metrów znalazła drogę do siatki. Wymiana ciosów trwała dalej. Mazurowi wyniku pilnował bramkarz Adam Radzikowski, który ponownie rozgrywał mecz na bardzo wysokim poziomie. Gości przed przerwą na prowadzenie powinien uszczęśliwić Dawid Kalinowski, który był w sytuacji sam na sam z bramkarzem, ale na debiutanckiego gola w III lidze będzie musiał jeszcze poczekać. Losy rywalizacji po przerwie rozstrzygnął Bartosz Gużewski.
– Wyszliśmy na boisko ośmioma młodzieżowcami, mieliśmy problemy z powstrzymywaniem rywali w bocznych sektorach, ale chłopcy walczyli z całych sił, no i wróciliśmy w kompletem punktów. Wciąż liczymy się w grze o utrzymanie i w każdym kolejnym meczu będziemy chcieli przedłużać nasze szanse – mówi Przemysław Kołłątaj, trener Mazura.

* Unia Skierniewice – Znicz Biała Piska 1:0 (0:0)
1:0 – Niedzielski (90)
ZNICZ: Rudneu – Denert, Dzienis, Maliszewski, M. Kossyk, K. Kosiński (70 Radzikowski), A. Kosiński, P. Kossyk, Jambrzycki (85 Jambrzycki), Adamiec (78 Dymiński), Fiedorowicz (62 K. Romachów)

Jesienią Znicz pokonał Unię 1:0 po meczu, w którym mógł „przyjąć” kilka goli, więc do rewanżu wszyscy w ekipie z Białej Piskiej pochodzili z bardzo dużą rezerwą. Skierniewiczanie w niczym nie przypominali jednak zespołu z jesieni, który szybko operował piłką, grał bardzo ofensywnie i raz po raz rozrywał obronę Znicza. To był typowy mecz na remis, ale karma wróciła…
Najważniejsze wydarzenia w starciu beniaminków miały miejsce w doliczonym czasie, gdy gospodarzom po jednej z niewielu składnych akcji udało się zdobyć gola. Znicz miał minutę na obrobienie strat, więc po wznowieniu gry ruszył do przodu całą drużyną i wówczas doszło do zdarzenia, które zmartwiło przyjezdnych jeszcze bardziej niż porażka. Jacek Dzienis wyskoczył do górnej piłki zagranej przez Pawła Kossyka, zderzył się z rywalem i padł na murawę niczym rażony piorunem. Z łuku brwiowego obrońcy Znicza polała się krew. Wezwano karetkę, która zabrała go do miejscowego szpitala, a następnie do Łodzi. Badania wykazały uszkodzenie oczodołu, w związku z czym zdecydowano o zatrzymaniu piłkarza na oddziale neurochirurgii.
Nie wiadomo, kiedy filar defensywy Znicza będzie zdolny do gry, a przed zespołem z Białej Piskiej w środę mecz z liderem (godz. 17), a już w następnym tygodniu walka o finał Wojewódzkiego Pucharu Polski.

* Sokół Aleksandrów Łódzki – Sokół Ostróda 4:0 (2:0)
1:0 – Pecyna (37), 2:0 - Cempa (39), 3:0 – Rozwandowicz (73), 4:0 – Pecyna (82)
SOKÓŁ O.: Bąbel – Wenglorz (46 Wasiak), Maternik (22 Stryjewski), Otręba, Wojciechowski, Paczkowski, Danilczyk, Kajca, Łyszyk, Lisiecki, Dampc (46 Tomkiewicz)

Bez Roberta Hirsza (kontuzja mięśnia dwugłowego, prawdopodobnie nie zagra do końca sezonu) na mecz z liderem wybrali się piłkarze Sokoła Ostróda. To spora strata, ponieważ ostródzianie przed konfrontacją z Sokołem stracili siłę uderzeniową - Hirsz wiosną strzelił pięć goli. Mimo tego trener gości z optymizmem podchodził do meczu. – Jedziemy do lidera i postaramy się wygrać, żeby trochę namieszać w czołówce, by liga była ciekawsza – zapowiadał Jarosław Kotas.
No i przez pierwsze 20 minut nie było widać różnicy między Sokołami. Niestety, w 22. min z powodu urazu boisko musiał opuścić Kamil Maternik, co całkiem zdezorganizowało grę defensywną ostródzian. Od tego momentu Paweł Kaczmarek i Karol Żwir prawym skrzydłem prowadzili akcję za akcją. Przez ponad kwadrans zespół z Ostródy bronił się skutecznie, ale w 37. min ekipa z Aleksandrowa przeprowadziła akcję lewym skrzydłem. Podanie dostał Dominik Pecyna, przebiegł z piłką kilkadziesiąt metrów i swój rajd sfinalizował golem. Nie minęło 120 sekund, a było już 2:0 dla gospodarzy. Tym razem Kaczmarek z prawej strony wrzucił w pole karne, tam jednego z ostródzkich defensorów wyprzedził Dawid Cempa i skierował piłkę w kierunku dalszego słupka bramki Macieja Bąbla.
Po zmianie stron ostródzianie kilka razy pojawili się pod bramką gospodarzy, ale nie stwarzali większego zagrożenia. Za to w 73. min bramkarz i obrońcy z Ostródy biernie zachowali się przed polem bramkowym, skorzystał z tego Jakub Rozwandowicz i strzelił do pustej siatki. Wynik spotkania na 4:0 ustalił Pecyna, który wykorzystał prostopadłe podanie i z kilkunastu metrów strzelił obok wychodzącego Bąbla.

- Wysoka porażka boli, ale dla mnie nie jest niespodzianką. Wyszliśmy bez Hirsza, później wypadł Maternik i wszystko nam się rozsypało. Do tego momentu nie było widać, kto jest liderem, a kto ogórkiem. Niestety, skończyliśmy ten mecz jak ogórki. Jak chcemy grać w przyszłości o coś więcej, to do Ostródy potrzebni są piłkarze – skomentował trener Sokoła Ostróda.

* Legia II Warszawa – Kaczkan Huragan Morąg 1:0 (0:0)

1:0 – Rosołek (59)
KACZKAN: Lawrenc - Paliwoda, Maciążek, Biedrzycki (75 Tomasz), Mroczkowski, Bogdański, Michałowski (46 Grzybowski), Galik, Kruczkowski, Bartkowski (67 Śledź), Joao Augusto

Rezerwy mistrzów Polski były kolejnym rywalem Kaczkana Huraganu. Morążanie, którzy balansują nad strefą spadkową, bardzo potrzebują punktów, tymczasem ich zdobywanie idzie im jak po grudzie. Wczoraj na stadionie w Ząbkach podopieczni Czesława Żukowskiego robili, co mogli, żeby wrócić z czymś do Morąga, ale znowu im się nie udało. Losy spotkania rozstrzygnęły się w 59. min, kiedy warszawianie wyprowadzili akcję prawą stroną. Skrzydłowy Legii zostawił za plecami jednego z morążan, mocno wstrzelił piłkę wzdłuż pola bramkowego, a tam Rosołek (17-letni Maciej) „zaszkodził” gościom, strzelając z bliska na 1:0. Wyrównać mógł Rafał Kruczkowski, ale w dobrej sytuacji strzelał w kierunku bliższego słupka i piłka potoczyła się obok bramki.
- Mecz bez wielkich fajerwerków, gospodarze wykorzystali jedną dobrą okazję i wygrali – skomentował trener Żukowski.
Na poprawę humorów morążanie wybrali się do Warszawy, gdzie przy Łazienkowskiej obejrzeli mecz Legii z Pogonią Szczecin.
* Inne mecze 26. kolejki: Lechia Tomaszów Maz. – Świt Nowy Dwór Maz. 2:1, Ursus Warszawa – ŁKS 1926 Łomża 2:0, Ruch Wysokie Maz. – Olimpia Zambrów 2:3, Broń Radom – Pelikan Łowicz 1:4, Legionovia – Polonia Warszawa 1:0.

PO 26 KOLEJKACH
1. Sokół A. 57 42:21
-----------------------------------
2. Legionowo 55 60:27
3. Lechia 50 43:30
4. Unia 49 37:19
5. Legia II* 46 44:28
6. Sokół O. 46 42:35
7. Polonia* 39 41:30
8. Znicz 38 39:40
9. Olimpia 38 48:40
10. Pelikan 35 34:34
11. Ursus 33 36:40
12. Broń 30 43:54
13. Świt 29 37:40
14. Kaczkan 28 43:51
15. Ruch 25 33:59
----------------------------------
16. Victoria 23 36:51
17. Mazur 22 30:45
18. Łomża 7 21:65
* mecz zaległy