Bezbramkowe derby w Ełku

2019-04-29 12:00:00(ost. akt: 2019-04-28 23:24:35)

Autor zdjęcia: Łukasz Szymański

W 23. kolejce III ligi w Ełku w derbach Warmii i Mazur Mazur i Kaczkan Huragan Morąg podzieliły się punktami po bezbramkowym remisie. Niestety, nie był to też udany weekend dla piłkarzy Znicza Biała Piska i Sokoła Ostróda...
* Mazur Ełk – Kaczkan Huragan Morąg 0:0
MAZUR: Radzikowski – Gołaszewski Molski, Kalicki, Jagłowski (46 Rosiński), Zieniewicz, Łapiński, Berezowskij (45 Woźniak), Famulak (78 D. Kalinowski), Gużewski, Radaszkiewicz (60 R. Kalinowski)
KACZKAN HURAGAN: Lawrenc – Mroczkowski, Paliwoda, Maciążek, Boczko, Bogdański (35 Tomasz), Michałowski, Grzybowski, Kruczkowski (60 Śledź), Augusto, Bartkowski (85 Januszkiewicz)

W minionym tygodniu decyzją ełckich radnych miejscowy stadion został nazwany imieniem Stefana Marcinkiewicza, zmarłego w 2003 roku jednego z założycieli Kolejowego Klubu Sportowego oraz jego wieloletniego zawodnika i trenera. Miejscowi piłkarze nie potrafili jednak uczcić tego wydarzenia zwycięstwem. Co prawda Mazur zapunktował w piątym meczu z rzędu, ale jednocześnie po raz trzeci na swoim boisku tylko podzielił się punktami z rywalem. Gospodarze sobotnich derbów województwa mają czego żałować, bo z każdą minutą spisywali się coraz lepiej, spychali rywali pod ich bramkę, by w końcówce nie pozwolić im nawet wyprowadzić piłki za linię środkową. Ale gdy przychodziło do finalizowania akcji, wtedy wszyscy tylko łapali się za głowy. Najaktywniejszy pod bramką rywali był Bartosz Gużewski, choć zarazem to jemu najbardziej brakowało dokładności. Tylko w drugiej części gry 20-letni zawodnik pozyskany z Wigier Suwałki miał trzy szanse. Najlepsza była ta z 78. min, gdy odebrał piłkę obrońcy, ruszył w kierunku bramki i minął Mateusza Lawrenca, ale jednocześnie znalazł się zbyt blisko linii końcowej i nie zdecydował się na strzał z ostrego kąta. Wycofał zatem piłkę na środek pola karnego, a tam morążanie zdołali zażegnać niebezpieczeństwo.
Kaczkan Huragan atakował sporadycznie. W środku pola widoczny był brak pauzującego za kartki Pawła Galika. Poza tym z powodów kontuzji nie mogli zagrać Igor Biedrzycki, Jakub Stankiewicz i Piotr Łysiak. Wobec takich ubytków trener Czesław Żukowski miał w sobotę do dyspozycji tylko czterech rezerwowych, więc po meczu nie krył zadowolenia z wywalczenia punktu.

- Cenię ten punkt, bo - oceniając obiektywnie - zagraliśmy słabe spotkanie. Od czegoś trzeba jednak zacząć, a my dawno nie cieszyliśmy się ze zdobyczy punktowej. Inna sprawa, że po naszym błędzie w rozegraniu gospodarze mieli stuprocentową sytuację, więc byliśmy blisko tego, żeby znowu pojechać do domu z niczym - powiedział Czesław Żukowski.

Natomiast Przemysław Kołłątaj, trener Mazura, żałował straconej szansy na odniesienie zwycięstwa: - Powinniśmy wykorzystać choć jedną sytuację. Bartek Gużewski miał setę, w której mógł zrobić, co chciał, a wybrał najgorzej, jak tylko mógł. Taki jest jednak urok tego sportu. W pierwszej połowie akcenty rozłożyły się równo, ale w drugiej dominowaliśmy, prowadziliśmy grę, ale znowu możemy cieszyć się tylko z tego, że nie przegrywamy i nie tracimy gola. To za mało, bo naszym celem było jednak zwycięstwo. Chłopcy wiedzą, o co walczą. Z treningu na trening, z meczu na mecz ta grupa młodzieży wygląda coraz lepiej. Szkoda, że nie są w stanie przełamać się w meczu przed naszą publicznością. Wszystkim nam dałoby to trochę więcej powodów do radości.
W następnej kolejce Kaczkan Huragan musi walczyć o pełną pulę, jeśli chce utrzymać bezpieczną przewagę nad strefą spadkową. W sobotę morążanie podejmą Victorię Sulejówek. Bardzo trudne zadanie czeka natomiast ełczan, bowiem rywalem Mazura w 24. kolejce będzie Legionovia.

* Lechia Tomaszów Maz. – Znicz Biała Piska 4:1 (2:1)
0:1 – P. Kossyk (10), 1:1 – Kubiak (23), 2:1 – Lewiński (39), 3:1 – Szymczak (54), 4:1 – Cyran (73)
ZNICZ: Czajkowski – M. Kossyk, Dzienis, Maliszewski, M. Romachów, K. Kosiński (65 Jambrzycki), Furman (85 Guzik), A. Kosiński (70 Fiedorowicz), P. Kossyk, Adamiec (75 K. Romachów), Gondek

Znicz doznał pierwszej wyjazdowej porażki w tej rundzie. Przegrał wysoko, ale w ekipie beniaminka zgodnie utrzymują, że wynik nie odzwierciedla przebiegu gry.
– Po meczu trener gospodarzy pogratulował nam postawy. Naprawdę zagraliśmy niezły mecz – ocenił Ryszard Borkowski, trener Znicza. – Jednak w przeciwieństwie do rywali nie zdołaliśmy wykorzystać stworzonych sytuacji. Ale nie można odmówić chłopakom woli walki, bo zostawili na boisku dużo serca. Trzeba pamiętać, że w środę zagraliśmy bardzo ciężkie spotkanie w pucharze. W drugiej połowie zaczęło nam brakować sił, dokonałem czterech zmian, ale nie byliśmy w stanie odwrócić losów meczu.
Początki meczu były jednak dobre. Znicz pokazał, że jest bardzo groźny przy stałych fragmentach gry. Jacek Dzienis przedłużył głową piłkę rzuconą w pole karne, a do siatki skierował ją Paweł Kossyk. Była 10. minuta meczu. Gdyby chwilę później do Mateusza Furmana uśmiechnęło się szczęście i futbolówka po jego uderzeniu z dystansu wpadła do siatki, a nie uderzyła w spojenie słupka z poprzeczką, wtedy goście mieliby naprawdę dobrą zaliczkę. Miejscowi byli skuteczniejsi. Przed przerwą odpowiedzieli dwoma golami, a Znicz znów mógł tylko żałować niewykorzystanej sytuacji Karola Kosińskiego sam na sam z bramkarzem. Po przerwie trafiali już tylko tomaszowianie, dokładając kolejne dwie bramki.
Znicz w sobotę zmierzy się na swoim boisku z Ursusem.

* Ursus Warszawa – Sokół Ostróda 1:0 (1:0)
1:0 – Prusinowski (45)
SOKÓŁ: Bąbel - Maternik, Otręba, Wenglorz, Tomkiewicz, Paczkowski, Danilczyk (80 Wasiak), Łyszyk, Lisiecki, Kajca, Hirsz (23 Siedlik)

Najważniejsze wydarzenia na boisku w Warszawie miały miejsce tuż przed przerwą. Na zakończenie bezbarwnej pierwszej połowy oba zespoły zabrały się sumienniej do pracy, stwarzając zagrożenie pod bramką rywali. Najpierw na wysokości zadania stanął Maciej Bąbel, broniąc strzał z 16 m. Sokół odpowiedział uderzeniem strzałem Andrzeja Łyszyka, ale tym razem górą był bramkarz Ursusa, a po chwili próba Michała Danilczyka zza pola karnego minęła bramkę. W kolejnej akcji Wojciech Węglorz w sytuacji sam na sam z bramkarzem strzelił w słupek. Sokół utrzymał grę w polu karnym rywali, ale Łukasz Siedlik z bliska nie trafił w bramkę. Gdy w 45. minucie ostródzianie w końcu za sprawą Pawła Tomkiewicza udokumentowali przewagę strzelając gola, do akcji wkroczyli sędziowie. Asystent zasygnalizował pozycję spaloną zawodnika Sokoła, więc główny arbiter trafienia nie uznał. Po wznowieniu gry Ursus szybko przedostał się pod bramkę w pole karne ostródzian i odpowiedział golem. Arbiter początkowo znów dopatrzył się spalonego i wydawało się, że wynik nie ulegnie zmianie, ale po konsultacji z liniowym zmienił decyzję. Okazało się, że gol z doliczonego czasu gry pierwszej połowy przesądził o zwycięstwie Ursusa.
Sokół w trzech ostatnich wyjazdowych meczach wywalczył tylko punkt i powiększył stratę do lidera aż do 10 punktów. Przed ostródzianami dwa ważne mecze z rywalami z czuba tabeli. Nie wiadomo, czy w najbliższym starciu z Unią Skierniewice zdolny do gry będzie Robert Hirsz, który w pierwszej połowie starcia z Ursusem zasygnalizował kontuzję mięśnia dwugłowego i opuścił boisko.

* Inne wyniki 24. kolejki: Legionovia Legionowo – Broń Radom 3:0, Sokół Aleksandrów Łódzki – Pelikan Łowicz 1:0, Unia Skierniewice – Olimpia Zambrów 2:1, Victoria Sulejówek – Świt Nowy Dwór Maz. 2:3, Legia II Warszawa – ŁKS Łomża 3:0, Ruch Wysokie Maz. – Polonia Warszawa 0:0.
ŁUKASZ SZYMAŃSKI

Po 24 kolejkach
1. Sokół A. 53 37:20
----------------------------------
2. Legionovia 49 55:27
3. Unia 46 36:16
4. Lechia 44 40:29
5. Sokół O. 43 39:31
6. Legia II* 40 38:24
7. Znicz 37 37:37
8. Polonia* 36 38:28
9. Olimpia 34 44:37
10. Broń 30 41:47
11. Świt 29 32:33
12. Pelikan 29 29:33
13. Ursus 29 32:38
14. Kaczkan 27 40:47
15. Ruch 25 31:55
--------------------------------
16. Victoria 22 32:46
17. Mazur 19 28:40
18. Łomża 7 21:62
*mecz zaległy