Dobrowolski: W Olsztynie musi być piramida

2019-04-20 11:00:00(ost. akt: 2019-04-19 16:21:20)
Trener Maciej Dobrowolski odbiera statuetkę za ósme miejsce w finałach mistrzostw Polski juniorów

Trener Maciej Dobrowolski odbiera statuetkę za ósme miejsce w finałach mistrzostw Polski juniorów

Autor zdjęcia: facebook.pl/polskasiatkowka

- Wprowadzajmy swoich młodych wychowanków do pierwszej drużyny, bo to ma sens – mówi były świetny rozgrywający Maciej Dobrowolski, który – jako trener juniorów AZS UWM Olsztyn – doprowadził ich do 8. miejsca w siatkarskich mistrzostwach Polski.
– Parę dni już minęło od finałów mistrzostw Polski w Dębicy, więc tak na chłodno: jakie są twoje odczucia po tym turnieju? Jesteś zawiedziony (juniorzy AZS UWM zajęli ósme miejsce – red.)?
– Ciężko mówić o zawodzie, natomiast patrząc na cały ten sezon, to jestem bardzo zadowolony z postawy, zaangażowania i także gry chłopaków. Chociaż cały czas chodzi mi po głowie ten mecz z Bełchatowem... Bo o ile z Częstochową i Jastrzębiem rzeczywiście było bardzo ciężko wygrać, mimo że mocno z nimi walczyliśmy, to szkoda mi tylko meczu z Bełchatowem (w spotkaniach grupowych AZS UWM uległ kolejno AZS Częstochowa 1:3, Jastrzębskiemu Węglowi 2:3 i Skrze 1:3 – red.). Mogliśmy zagrać o miejsca 5-6 i wtedy byłby zupełnie inny przekaz... Oczywiście z każdym kolejnym dniem dociera do mnie, że chłopcy dokonali naprawdę dużej rzeczy. I to, że są finalistami mistrzostw Polski, zostanie im na całe życie. Co nie zmienia faktu, że nasza ambicja została trochę niezaspokojona, bo chciałoby się czegoś więcej.

– Wspomniane AZS Częstochowa i Jastrzębski Węgiel stanęły na podium, co pokazuje, że trafiliście do bardzo mocnej grupy...
– Oczywiście, ale o tym było wiadomo już po losowaniu. Nie oszukujmy się: można się było spodziewać, że ci rywale się po nas przejadą. Bo to są zespoły, które grają w finałach trzeci czy czwarty raz tymi zawodnikami: poczynając od młodzika poprzez kadeta aż do juniora. To doświadczone i ograne drużyny, a ci chłopcy dobrze się znają, bo co roku się spotykają na imprezach mistrzowskich. My natomiast pojechaliśmy do Dębicy jako klasyczny beniaminek – żaden z naszych chłopaków nigdy nie grał w finałach mistrzostw Polski. Dwóch czy trzech wcześniej wzięło udział w półfinałach i tyle. W związku z tym finały w Dębicy to dla nich naprawdę duża sprawa, tylko trzeba trochę czasu, żeby to docenili...

– Mimo wszystko żadnego „przejeżdżania się” nie było. Może poza waszym ostatnim setem w turnieju (10:25 w czwartej partii meczu o siódme miejsce z Resovią – red.) walczyliście zawsze i z każdym.
– To prawda, chłopcy w każdym meczu walczyli. Nie mogę złego słowa o nich powiedzieć, jestem z ich postawy bardzo zadowolony. Jak mówię: zrobili razem coś fajnego i teraz mają pamiątkę na całe życie... W tym składzie grają ze sobą od niedawna, natomiast podziękowania za dotychczasową pracę należą się wszystkim trenerom, którzy znaleźli tych chłopców, wychowali ich i pracowali z nimi. Pamiętajmy też, że oni uczą się w klasach sportowych – czy to w LO nr 7 czy LO nr 8 – gdzie trenerzy pracują z nimi na co dzień. My musieliśmy tylko to wszystko poskładać w jedną całość. Dobrze, że to się udało i że jest bardzo mocna baza zespołu, która może zostać także na przyszły rok. Dla mnie najważniejsze jest właśnie to, żeby zespół został w tej konfiguracji, w jakiej jest, a może nawet trochę wzmocniony, no i żeby za rok co najmniej powtórzył ten wynik.

– Jaka część tej drużyny może grać w juniorach także w przyszłym sezonie?
– Z tej osiemnastki, która pojechała do Dębicy, taką możliwość będzie miało 12 zawodników, w tym większość tych, którzy byli najczęściej na boisku. Dużym osłabieniem będzie na pewno brak Dawida Sokołowskiego, który wychodzi z wieku juniora, a który jest liderem tego zespołu i sprawdził się i jako kapitan drużyny, i jako zawodnik. Natomiast zostają pierwszy rozgrywający, libero, środkowi, przyjmujący, więc teraz trzeba to tylko dobrze poukładać i za rok chłopcy mają szansę to powtórzyć, a może nawet chociaż trochę poprawić.

– Czy z tej „mąki” może być „chleb” w seniorskiej siatkówce?
– Myślę, że tak. I bardzo mocno liczę na to, że i w pierwszym zespole, i w drugim przynajmniej niektórzy z tych chłopaków zostaną zagospodarowani do treningu, a może i do grania. Byłby to dobry krok, żeby pokazać kolejnym rocznikom to, że tym bardziej warto się starać i bić o swoje, bo gdzieś u góry czeka zespół czy to w II lidze, czy może nawet w PlusLidze... Myślę, że jeśli to wszystko zostanie dobrze poprowadzone, to może już w tym roku któryś z chłopaków znajdzie się przy pierwszym zespole. No i liczę, że kilku zawodników trafi do naszej drugoligowej drużyny, gdzie będzie łapało bezcenne doświadczenie trenowania i grania z seniorami. I tak powinno być co roku. Wprowadzajmy w Olsztynie swoich młodych wychowanków do pierwszej drużyny, czego już dawno tu nie mieliśmy. To się opłaca i z ekonomicznego punktu widzenia, i z takiego czysto ludzkiego, bo inaczej się wspiera drużynę, w której są wychowankowie. Niech chociaż jeden nasz zdolny chłopak trafi co roku, czy nawet raz na dwa lata do pierwszej drużyny, a za kilka sezonów znów możemy mieć dużo wychowanków w pierwszym zespole.

– To kamyczek do ogródka następcy Michała Mieszko Gogola?
– Nie chodzi o kamyczek. Po prostu wszyscy muszą współpracować: od pierwszego zespołu przez drugi do zespołu juniorskiego, tak samo jak my patrzymy też w dół na kadetów, a kadeci patrzą na młodzików. My też zabraliśmy do Dębicy wyróżniającego się kadeta Wiktora Janiszewskiego, który trochę pograł i złapał tej juniorskiej siatkówki. Jak mówię: musimy patrzeć na dół, ale na nas muszą też spoglądać z góry. Żeby to szkolenie w Olsztynie miało sens, to musi być pełna piramida szkolenia. Bo tylko to przyniesie później efekty...
Piotr Sucharzewski

Czołówka MPJ
1. Trefl Gdańsk
2. AZS 2020 Częstochowa
3. Jastrzębski Węgiel
4. MOS Wola Warszawa
5. Skra Bełchatów
6. Metro Warszawa
7. AKS V LO Rzeszów
8. AZS UWM Olsztyn