Podziwiam, że tak się skończyło

2019-02-20 14:00:00(ost. akt: 2019-02-20 14:16:16)
Duet rodzinno-sportowy: Ireneusz i Konrad Bukowieccy

Duet rodzinno-sportowy: Ireneusz i Konrad Bukowieccy

Autor zdjęcia: facebook.pl

- Oby Konrad zdążył dojść do siebie przed Glasgow — mówi Ireneusz Bukowiecki z Gwardii Szczytno, trener Konrada Bukowieckiego (AZS UWM), halowego wicemistrza Polski w kuli. Złoto na 200 m zdobył w Toruniu Dominik Smosarski.
— To prawda, że występ Konrada Bukowieckiego w halowych mistrzostwach Polski w Toruniu stał pod znakiem zapytania?
— I to pod wielkim. Konrad przez cały tydzień miał wysoką temperaturę, po 39-39,5 stopnia, męczy go kaszel, ma katar – jednym słowem zmaga się z grypą. Przez kilka dni był prawie nieprzytomny: zaraz po przylocie z Madrytu tak go rozłożyło, że przez trzy dni leżał w łóżku (w piątek 8 lutego Konrad zajął drugie miejsce w mityngu IAAF World Indoor Tour w Madrycie – red.). A później coś tam próbował robić, ale w tym stanie to było bez sensu. Mówiłem, żeby odpuścił sobie te mistrzostwa, ale u niego – oczywiście – ambicja zawsze bierze górę, więc nie było o tym mowy. Wyglądał fatalnie, ale nie chciał zrezygnować ze startu. A dzisiaj mamy wylecieć do Kataru i szczerze mówiąc, nie wiem, co mam robić (rozmowa z poniedziałkowego wieczoru – red.)...

— Na tradycyjny w ostatnich latach szlif formy przed imprezą sezonu?

— Tak, już wcześniej zaplanowaliśmy ten wylot i, jak zwykle, stamtąd polecimy bezpośrednio na halowe mistrzostwa Europy (1- 3 marca w Glasgow – red.). No, ale dzisiaj Konrad znów był u lekarza i dostał następny antybiotyk. I nie wiem, co robić: czy mamy lecieć czy nie. Musze powiedzieć, że jestem zdruzgotany.

— I to akurat musiało się przyplątać na finiszu przygotowań do Glasgow...

— Często tak się zdarza: że jak zawodnik jest w gazie, to albo złapie jakiś uraz, kontuzję czy trafi się choroba. Wielka szkoda, bo po tym zimowym obozie w RPA Konrad był w takim gazie, że to aż nieprawdopodobne. Co zrobić, takie życie. Zima ma to do siebie, że są jakieś grypy czy przeziębienia. Wróciliśmy z tego ciepła w RPA, a tu jakieś „przeciągi”, no i tak to się skończyło. Krajowe przygotowania były w Spale, a tam przy takiej liczbie ludzi, łatwo o infekcje.

— Może jeszcze zdąży wyjść na prostą przed halowymi ME.
— Niby są jeszcze prawie dwa tygodnie, ale – jak mówię – dzisiaj dostał drugi antybiotyk. Zobaczymy, czy mu to pomoże, ale wiadomo, że zaraz po antybiotykach jest gorzej niż lepiej, bo pojawia się duże osłabienie organizmu. Ja go podziwiam, że on w ogóle wystartował w tym Toruniu...

— I to jeszcze jak: 20,02, 20,50 i 20,78 to są dobre wyniki.
— W tym stanie nawet znakomite. No, ale – po tych trzech próbach – na kolejne trzy już nie starczyło sił. Po prostu zabrakło zdrowia. Chociaż gdyby w jednym z tych niemierzonych pchnięć kula nie uciekła mu z dłoni, to ten najlepszy wynik to nie byłoby 20,78 m, tylko w ogóle jakiś kosmos w stosunku do tego, jak on się czuł.

— A jak pan oceni „złoty” start w HMP swojego byłego zawodnika Dominika Smosarskiego (halowy mistrz kraju na 200 m jest zawodnikiem trenera Zbigniewa Ludwichowskiego – red.)?
— Rewelacja. Chociaż on też wystartował po perypetiach zdrowotnych, bo również dopadła go grypa. Tylko, że u niego choroba przetoczyła się jeszcze w styczniu: na zgrupowaniu w Spale uciekło mu przez to chyba pięć czy siedem dni treningu, ale – jak widać – zdążył w miarę dojść do siebie. Trochę się obawialiśmy, że zabraknie mu obycia z bieżnią, bo – przez tę chorobę – miał przed mistrzostwami tylko jeden start: nabiegał 21,59 też w Toruniu. No, ale dał radę (uśmiech). Rewelacja: dwa bardzo dobre wyniki, złoto i to, że pokonał wszystkich kadrowiczów. Bo trzeba wiedzieć, że PZLA (Polski Związek Lekkiej Atletyki – red.) nie wpisał go w tym roku na listę kadrowiczów! Po zeszłym trochę słabszym sezonie letnim, gdzie Dominik trochę odpuścił, bo a to matura, a to problemy ze zdrowiem, panowie z PZLA w ogóle nie umieścili go w kadrze narodowej. Ręce opadają... A w Toruniu słyszę „Trzeba wpisać Dominika do kadry”. Nie, no, po co, przecież go z niej wyrzuciliście...

PLAKIETKA ZA 22 METRY
Lekkoatleci z Warmii i Mazur przywieźli z 63. Halowych Mistrzostw Polski Seniorów w Toruniu dwa medale. W biegu na 200 metrów mistrzem kraju został niespełna 20-letni Dominik Smosarski (21,28 sek.; w eliminacjach 21,23), a w pchnięciu kulą Konrad Bukowiecki, mimo choroby, zdobył srebro (20,78 m), ustępując tylko Michałowi Haratykowi (20,92). Obaj wychowankowie trenera Ireneusza Bukowieckiego z Gwardii Szczytno od tego sezonu znów są klubowymi kolegami, tyle że już nie w Szczytnie, ale w AZS UWM Olsztyn. Smosarski (halowy rekordzista Europy do lat 20), prowadzony na co dzień przez trenera Zbigniewa Ludwichowskiego, formalnie jest zawodnikiem klubu z Kortowa od tego roku.
Podczas ceremonii otwarcia HMP Konrad Bukowiecki otrzymał pamiątkową plakietkę przyznaną mu przez federację europejską (European Athletics) za halowy rekord Europy młodzieżowców (do lat 23) w kuli, czyli 22 metry uzyskane na zeszłorocznym mityngu Copernicus Cup w Toruniu. Wracając do HMP 2019: w ścisłym finale kuli znalazło się dwóch zawodników Gwardii Szczytno. Sebastian Łukszo ustanowił rekord życiowy – 18,91 m i zajął piąte miejsce (!), a Andrzej Naszko był ósmy (18,01).

Piotr Sucharzewski