Strach miał za wielkie oczy...

2019-01-16 10:00:00(ost. akt: 2019-01-16 10:24:26)
Sebastian Rozwadowski i Benediktas Vanagas na mecie 7. etapu Rajdu Dakar 2019

Sebastian Rozwadowski i Benediktas Vanagas na mecie 7. etapu Rajdu Dakar 2019

Autor zdjęcia: General Financing team Pitlane/Rytis Seskaitis

Po ekstremalnie trudnym szóstym etapie Dakaru, kolejny odcinek miał jeszcze bardziej dać w kość uczestnikom rajdu. Na szczęście, nie sprawdziło się, a Benediktas Vanagas i olsztynianin Sebastian Rozwadowski zajęli 16. miejsce.
Pomimo dobrej, równej jazdy, litewsko-polska załoga General Financing team Pitlane spadła w klasyfikacji generalnej Rajdu Dakar z 10. na 11. pozycję. No, ale żaden to spadek, skoro tym, który wyprzedził w „generalce” Vanagasa i Rozwadowskiego, jest znakomity Carlos Sainz, zeszłoroczny zwycięzca i trzeci zawodnik na mecie siódmego etapu. A ten zakończył się już 76. etapowym zwycięstwem w karierze Francuza Stephane'a Peterhansela, który najwyraźniej nie rezygnuje z walki o swój 14. triumf w Dakarze (!), w tym ósmy w kategorii samochodów. Na SS7 „Monsieur Dakar” odrobił prawie 12 minut do prowadzącego Nassera Al-Attiyaha, ale kierowca z Kataru ma jeszcze prawie pół godziny zapasu nad najgroźniejszym rywalem. Najszybszy na poprzednich dwóch etapach Sebastien Loeb tym razem stracił 39 minut, bo „uziemiła” go awaria instalacji elektrycznej w Peugeocie. Przed wtorkową rywalizacją, na szóstej pozycji w rajdzie nadal był Jakub Przygoński. Ano właśnie: 8. etap Dakaru 2019, prowadzący z San Juan de Marcony do Pisco (575 km, w tym OS 360 km), zakończył się już po zamknięciu tego wydania gazety.

A teraz oddajmy wreszcie głos Sebastianowi Rozwadowskiemu, który już niemal tradycyjnie zgodził się (specjalnie dla naszych czytelników!) zrelacjonować wydarzenia dnia na Dakarze. — Siódmy odcinek specjalny za nami i mogę powiedzieć jedno: to był bardzo dobry odcinek w naszym wykonaniu. Cały czas nasza strategia nieco zachowawczej jazdy zdaje egzamin i przynosi wymierne efekty — zaczyna olsztyński pilot rajdowy. — Trochę się obawialiśmy tego odcinka. Zwłaszcza po tym, jak dzień wcześniej organizator oświadczył na briefingu prasowym, że to, co nas spotkało wczoraj — a wczoraj był hardcore, jak wspominałem — to była tylko „przystawka”. Bo „danie główne” zostanie nam zaserwowane dopiero dzisiaj. Byliśmy więc nieco przestraszeni tym, co nas czeka, natomiast okazało się, że to był bardzo fajny odcinek z pięknymi, ogromnymi wydmami. Coś takiego, jak ponad 100-kilometrowe pasmo wydm, które wspinają się aż na 2000 m n.p.m., to się rzadko zdarza. Widoki przepiękne, także dlatego, że było też trochę jazdy wzdłuż plaży, a za oknem piękny ocean. Był i znienawidzony fesz fesz, ale też nie taki znów uciążliwy, jak dzień wcześniej, co nas ucieszyło.
— Co do samej jazdy: w zasadzie uniknęliśmy problemów. Przytrafiło się jedno zdjęcie opony na wydmach, ponieważ ciśnienie było zbyt niskie i ta opona jakoś się zsunęła z felgi — kontynuuje Sebastian Rozwadowski. — Do tego jedno małe zakopanie: przez zawodnika, który jechał przed nami i przez dłuższy czas nie chciał nas puścić. Jechaliśmy w jego kurzu i jak on skręcił w taki bardzo wysoki, wąski podjazd, to się zakopał, a my za nim też się zakopaliśmy. Straciliśmy tam dziesięć minut. Ale tak poza tym to cały czas było super: za każdym razem idealnie trafialiśmy na waypointy, no i bardzo się cieszę, że zatrzymaliśmy się przed wydmami i jednak spuściliśmy ciśnienie z kół, bo to nam pozwoliło pokonać te wydmy bez żadnych problemów. Zawsze jest takie wahanie: czy się zatrzymujemy i spuszczamy powietrze czy jednak próbujemy z marszu i dopiero jak się zakopiemy, to spuszczamy. Natomiast my cały czas chcemy pozostać po tej bezpiecznej stronie, no i to się udaje. Dlatego spuściliśmy powietrze, a po przejechaniu 100 km wydm dopompowaliśmy koła. Oczywiście, straciliśmy przez to ze dwie, trzy minuty, ale zostaliśmy po bezpiecznej stronie.
— Spadliśmy w „generalce” z 10. na 11. miejsce, natomiast ja uważam, że zostać wyprzedzonym przez Carlosa Sainza, który dwa razy wygrywał Dakar, jest dwukrotnym rajdowym mistrzem świata i „profesorem” rajdów samochodowych, no więc zostać wyprzedzonym przez niego po siedmiu dniach tak ciężkiej rywalizacji to naprawdę nie jest powód do wstydu. Wprost przeciwnie — ocenia Sebastian Rozwadowski. — OK, 11. miejsce to nie dziesiąte, ale przed nami jest Carlos Sainz, więc nie ma problemu. Gdyby ktoś mi powiedział przed Dakarem, że po tygodniu Sainz będzie o jedną pozycję przed nami, a wyprzedzi nas dopiero na siódmym etapie, to bym w to nie uwierzył... Jutro czeka nas ciężki odcinek: 360 km głównie po wydmach i... zobaczymy. Ta jazda po wydmach dzisiaj poszła nam super i mam nadzieję, że jutro też będzie dobrze. Dalej robimy swoje, trzymajcie kciuki! — kończy pilot z Olsztyna (w rozmowie z poniedziałku na wtorek polskiego czasu).

* 7. etap (San Juan de Marcona – San Juan de Marcona 388 km, w tym OS 323 km), samochody: 1. Stephane Peterhansel/David Castera (Francja; Mini Buggy) 4:00.01; 2. Nani Roma/Alex Haro (Hiszpania; Mini) +4.33; 3. Carlos Sainz/Lucas Cruz (Hiszpania; Mini Buggy) +9.28; 4. Nasser Al-Attiyah/Mathieu Baumel (Katar/Francja; Toyota Hilux) +11.58; 5. Cyril Despres/Jean-Paul Cottret (Francja; Mini Buggy) +12.50; 6. Giniel de Villiers/Dirk von Zitzewitz (RPA/Niemcy; Toyota Hilux) +16.31; 7. Jakub Przygoński/Tom Colsoul (Polska/Belgia; Mini) +20.50, (...) 11. Sebastien Loeb/Daniel Elena (Francja/Monako; Peugeot) +28.27, (...) 16. Benediktas Vanagas/Sebastian Rozwadowski (Toyota Hilux) +53.01.
Po 7 etapach: 1. Al-Attiyah 25:13.30; 2. Peterhansel +29.16; 3. Roma +37.59; 4. Loeb +54.12; 5. Despres +1:20.01; 6. Przygoński +2:12.02, (...) 10. Sainz +5:15.31; 11. Vanagas/Rozwadowski +5:46.22. pes