Jest moc i oby tak zostało

2019-01-10 10:00:00(ost. akt: 2019-01-10 10:08:36)
Sebastian Rozwadowski i Benediktas Vanagas

Sebastian Rozwadowski i Benediktas Vanagas

Autor zdjęcia: Archiwum teamu

Jak informowaliśmy, początek tegorocznego Rajdu Dakar układa się po myśli Benediktasa Vanagasa i jego olsztyńskiego pilota Sebastiana Rozwadowskiego, którzy do wczorajszego trzeciego etapu wystartowali z dobrej 16. pozycji.
Oczywiście, po takim wstępie natychmiast trzeba by odpukać we wszystkie niemalowane drewna tego świata. W końcu mówimy o Dakarze, ekstremalnie trudnej imprezie rajdowej, która w każdej chwili może pokazać pazury i „uziemić” każdego, nawet najbardziej otrzaskanego w dakarowych wyzwaniach zawodnika. Na razie jednak, powtórzmy to jeszcze raz, litewsko-polska załoga General Financing team Pitlane ma powody do zadowolenia i... oby można to było powtórzyć równo za tydzień, kiedy Rajd Dakar 2019 przejdzie już do historii.

— Po pierwsze: wielkie gratulacje dla naszych mechaników! Po wczorajszej awarii skrzyni biegów — jak się okazało, bardzo poważnej, bo czwarty, piąty i szósty bieg poszły do wymiany — chłopcy pracowali całą noc i dzisiaj nasza Toyota Hilux spisywała się wspaniale. A to jak działa zawieszenie w tym samochodzie, to jest jakiś kosmos! — nie krył ekscytacji na mecie drugiego etapu Sebastian Rozwadowski (załoga Vanagas/Rozwadowski uzyskała 16. czas dnia, awansując na taką samą pozycję w klasyfikacji generalnej). — Dzisiejszy odcinek to już było poważne dakarowe wyzwanie: 340 kilometrów po wielkich wydmach i bardzo zdradliwym off-roadzie. Choć nie brakowało również niesamowitych widoków, kiedy przez kilkanaście kilometrów jechaliśmy po bardzo szerokiej i piaszczystej plaży, mając po lewej stronie ogromne masywy wydm, a po prawej majestatyczny ocean z wielkimi falami. Bezcenny widok! A do tego miejscami rozwijaliśmy nawet 197 km/godz., czyli maksymalną prędkość, jaką jest w stanie wyciągnąć nasz „Black Hawk”. Widać, że — jak na razie — nasza taktyka przyjęta na ten rajd działa: jedziemy bezpiecznym, rozsądnym tempem, tak na 70 procent naszych możliwości, ale za to zachowujemy 130 procent skupienia. To był naprawdę solidny odcinek, bez żadnych błędów nawigacyjnych. Udało się wyprzedzić kilku szybkich zawodników, więc jest moc! Teraz jedziemy na biwak, żeby trochę wypocząć i przygotować wszystko na bardzo trudny jutrzejszy etap — zakończył zawodnik Automobilklubu Warmińskiego.

Tu dodajmy, że rywalizacja na trasie odcinka to jedno, a przygotowania do kolejnego dnia Dakaru to druga, jeszcze bardziej czasochłonna część pracy każdego pilota rajdowego, który (uzbrojony w kolorowe markery) analizuje i szczegółowo opisuje roadbook na następny etap. Co to jest roadbook? Jak nazwa wskazuje, to specjalnie przygotowana książka z rozpisanymi najważniejszymi punktami na mapie wraz z danymi, jak poruszać się po trasie. Innymi słowy: „biblia” i przewodnik pilota na każdym rajdzie. — Ile czasu spędzam nad roadbookiem? Średnio od pięciu do siedmiu godzin, zależnie od długości i stopnia skomplikowania trasy etapu — przyznaje Sebastian Rozwadowski, którego w nocy z wtorku na środę polskiego czasu złapaliśmy telefonicznie właśnie w trakcie pracy nad roadbookiem na środę...

Dodajmy, że na trasie drugiego etapu z rajdu wycofał się znany argentyński kierowca Orlando Terranova. Zawodnika X-raidu dopadł na trasie taki ból kręgosłupa (w odcinku lędźwiowym), że trzeba go było przewieźć do szpitala w Ice. Ciekawostka: najlepszymi debiutantami w samochodowej klasyfikacji są na razie Polacy Aron Domżała i Maciej Marton, którzy po dwóch etapach byli klasyfikowani na 15. pozycji, czyli tuż przed załogą Vanagas/Rozwadowski.
Aby pojawić się na starcie wczorajszego trzeciego etapu Rajdu Dakar, zawodnicy musieli przejechać tylko sześć kilometrów. Później czekał ich odcinek specjalny o długości 331 km, no i na koniec aż 461 km dojazdówki na biwak. Środowa rywalizacja na trasie Dakaru zakończyła się już po zamknięciu tego wydania gazety.
pes