Rozsądek i maksimum skupienia

2019-01-08 13:00:00(ost. akt: 2019-01-08 13:22:27)
Sebastian Rozwadowski i Benediktas Vanagas podczas uroczystości startu Rajdu Dakar 2019

Sebastian Rozwadowski i Benediktas Vanagas podczas uroczystości startu Rajdu Dakar 2019

Autor zdjęcia: Archiwum teamu

Aż 541 zawodników w 334 pojazdach — od motocykli przez quady, pojazdy UTV i ciężarówki, na samochodach kończąc — stanęło wczoraj na starcie 1. etapu Rajdu Dakar 2019. Na wydmach wokół Pisco rywalizował Sebastian Rozwadowski.
Przypomnijmy: olsztynianin już po raz czwarty z rzędu wyruszył na trasę Dakaru w roli pilota litewskiego kierowcy Benediktasa Vanagasa. Jednak zanim do tego doszło, załoga „General Financing team Pitlane” — tak jak i pozostała część stawki — dzień wcześniej wzięła udział w Limie w ceremonii startu Rajdu Dakar 2019. Tu dodajmy, że pierwszy akord tegorocznej rywalizacji, czyli poniedziałkowy etap z Limy do Pisco składający się z dojazdówki o długości 247 kilometrów oraz właściwego ścigania na wydmach wokół Pisco (odcinek specjalny liczący 84 km), zakończył się już po zamknięciu tego wydania gazety.

Grubo ponad pięć godzin trwała w stolicy Peru uroczystość honorowego startu 41. Rajdu Dakar. Nic dziwnego: przez rampę ustawioną na plaży w dzielnicy Magdalena del Mar przejechało 137 motocykli, 26 quadów, 97 samochodów i 33 pojazdy UTV, obok rampy przetoczyło się 41 ciężarówek, a niemal każdy z 541 zasiadających w tych wszystkich pojazdach zawodników (reprezentujących 61 państw) „musiał” pozdrowić gorąco reagujących kibiców. No, ale w końcu po to wymyślono ceremonię startu...
Swoje pięć minut mieli też Benediktas Vanagas i Sebastian Rozwadowski, którzy po wjeździe na rampę szybko wspięli się na drzwi czarnej Toyoty Hilux z numerem 330., pozując fotoreporterom z flagami litewską i polską. Była godz. 18.59 czasu lokalnego, czyli 0.59 czasu warszawskiego, kiedy litewsko-polski „Black Hawk” zjechał z rampy startowej, udając się prosto do parku zamkniętego, gdzie wszystkie dakarowe pojazdy spędziły pod kluczem ostatnią noc przed startem. — Właśnie zjechaliśmy z rampy startowej Dakaru, która rozpoczyna edycję 2019 — na gorąco dzielił sie wrażeniami Sebastian Rozwadowski. — Wspaniała ceremonia startu, jak zwykle wokół nas tłumy rozentuzjazmowanych peruwiańskich kibiców. Teraz jedziemy na ostatni odpoczynek w hotelowych warunkach — dodał olsztyński pilot rajdowy.

Wczoraj ok. godz. 8.30 (14.30 naszego czasu) litewsko-polska załoga wyruszyła z Limy do Pisco w zachodniej części Peru, aby po mniej więcej czterech godzinach dotrzeć do startu pierwszego, 84-kilometrowego odcinka specjalnego. A oto, jak o oczekiwaniach związanych z tegorocznym startem, opowiadał Sebastian Rozwadowski w rozmowie z Rafałem Sonikiem, zwycięzcą Dakaru 2015 w kategorii quadów, który w tej edycji wyjątkowo wciela się w postać reportera. — Perypetii na Dakarze nie brakuje nikomu, bo to taki rajd, którego nie da się przewidzieć. I to jest w nim wspaniałe — mówił dla portalu autoklub.pl Rozwadowski. — Każdego dnia zmagamy się z innymi sytuacjami i musimy na nie natychmiast reagować. W tym roku nasz plan jest taki, żeby pojechać bardzo spokojnie i dojechać do mety. A ja wierzę, że będziemy na dobrym miejscu. W zeszłym roku na tych zdradliwych peruwiańskich pustyniach „poległo” wielu znakomitych kierowców, dlatego naszą strategią jest jechać rozsądnie. Chcemy zacząć naprawdę rozsądnym tempem, na 70 procent naszych możliwości, natomiast na 130 procent skupienia, takiego nawigacyjnego, ale i ostrożności kierowcy. I myślę, że to zaprocentuje...

Do grona faworytów Dakaru 2019 w rywalizacji samochodów zalicza się znanych i utytułowanych kierowców, którzy — w porównaniu z poprzednim rokiem — dokonali jednak poważnych roszad sprzętowych. Między innymi dlatego, że po triumfie w edycji 2018 z dakarowego ścigania wycofał się bezkonkurencyjny do tej pory Peugeot. Broniący tytułu Hiszpan Carlos Sainz, a także aż 13-krotny (!) triumfator Stephane „Monsieur Dakar” Peterhansel (sześć zwycięstw w kategorii motocykli i siedem „samochodowych”) oraz Cyril Despres teraz będą się ścigali Mini buggy i choć nadal mocno się nastawiają na walkę o zwycięstwo, to nie wiadomo, jak to się potoczy. Spore ciśnienie na zwycięstwo panuje też w obozie Toyoty, gdzie liderem zespołu jest Nasser Al-Attiyah, a w szerokim gronie faworytów wymienia się również „naszego”Jakuba Przygońskiego, który ze startu na start poprawia się w Dakarze. Rok temu Polak był piąty, ale że po drodze do tej edycji zdobył Puchar Świata w rajdach cross country, więc apetyt rośnie w miarę jedzenia. A litewsko-polska załoga Toyoty Gazoo Racing Hilux? Vanagas i Rozwadowski są pełni dobrych myśli, ale to przecież Dakar, gdzie zdarzyć się może wszystko...
Dzisiaj 2. etap z Pisco do San Juan de Marcony i mocne uderzenie w postaci aż 342 kilometrów oesu (cały etap liczy 554 km).
pes