Praca, praca, a potem... praca

2019-01-07 12:00:00(ost. akt: 2019-01-07 10:52:07)
Michał Żurek

Michał Żurek

Autor zdjęcia: GCFoto Grzegorz Czykwin

- Przeczuwałem przed początkiem tych rozgrywek, że z różnych przyczyn to będzie dla nas dużo trudniejszy rok. Może to źle zabrzmi, ale czasem zimny prysznic się przydaje... — mówi Michał Żurek, libero Indykpolu AZS Olsztyn.
— Jaki był 2018 rok dla Michała Żurka?
— Jak najbardziej udany. Nie jestem wielkim optymistą ani pesymistą, ale też na pewno nie jestem człowiekiem, który rozpamiętuje gorsze lub lepsze momenty swojej kariery.

— Czy miniony rok zmienił cię jako człowieka i siatkarza?
— Myślę, że nie. Inna sprawa, że gdy człowiek widzi i obserwuje siebie każdego dnia, to nie zauważa wielu rzeczy. Czasem do pewnych wniosków lepiej dochodzą ludzie z zewnątrz, na przykład przyjaciele lub rodzina oraz ci, co widzą nas rzadziej. Nie jestem w stanie powiedzieć, jaki byłem, gdy zaczynałem rok, a jaki jestem, gdy ten rok się skończył. Myślę jednak, że większej różnicy nie ma.

— Przejdźmy do spraw sportowych: w maju Indykpol AZS świętował czwarte miejsce w rozgrywkach ligowych, a kilka tygodni później otrzymałeś powołanie do reprezentacji Polski. Może zatem pod względem sportowym to był dla ciebie najlepszy rok w karierze?
— Chyba jednak nie. Wydaje mi się, że mimo wszystko grałem lepiej w 2015 roku, kiedy z Olsztynem zajęliśmy piąte miejsce w lidze, po czym przeszedłem do Rzeszowa. Czułem się wówczas pewniej, a to był też taki moment w mojej karierze, gdy nie widziałem sufitu i wydawało mi się, że cały czas mogę przeć do przodu, nie mając żadnych ograniczeń. Teraz trochę bardziej racjonalnie do tego podchodzę.

— Bardziej racjonalnie, czyli jak?
— Po prostu już znam swoje możliwości oraz mocne i słabsze strony. Wiem też, w jaki sposób ukryć mniej pozytywne aspekty. Jako człowiek, jestem bardziej pokorny, bo wiem, że pewnych rzeczy nie przeskoczę. Niektóre z nich ukryję, a pewne mogę wyeksponować i dzięki temu bardzo dobrze grać w siatkówkę.

— Porozmawiajmy o drużynie. W maju było czwarte miejsce w lidze, a teraz zastanawiamy się, co zrobić, aby poprawić dziesiątą lokatę. Jesteś w stanie odpowiedzieć, co spowodowało taką huśtawkę nastrojów na przestrzeni tych kilku miesięcy?
— Cóż, takie kluby jak nasz, które mają ograniczony budżet, muszą racjonalnie wydawać pieniądze i jednocześnie mieć sporo szczęścia. Naszym szczęściem było granie w jednej drużynie z Kubą Kochanowskim, który w Olsztynie zarabiał dużo mniejsze pieniądze niż teraz. Wiedziałem, apelowałem i przestrzegałem przed początkiem rozgrywek, że to będzie dla nas dużo trudniejszy rok. Po pierwsze, straciliśmy kilku bardzo ważnych zawodników, którzy byli doświadczeni i ograni na ligowych parkietach. Po drugie, oczekiwania wszystkich wokół są dużo większe. Po trzecie, to byłby już trzeci sezon, gdzie robilibyśmy wynik ponad stan. Może to źle zabrzmi, ale czasem zimny prysznic się przydaje, bo wraca się wtedy do ciężkiej roboty. Gramy gorzej niż w ostatnich dwóch latach, ale musimy to przemyśleć, wyciągnąć wnioski i powtarzać jak najczęściej takie sezony, jak ostatnio.

— A co sądzisz o występach naszej drużyny w Pucharze CEV?
— Chyba niespecjalnie nadaję się do oceniania takich rzeczy, bo żyję daną chwilą. Lepiej chyba pytać o to trenerów. Ostatnio śmiałem się, gdy ktoś przed meczem z GKS Katowice wspominał nasz ostatni mecz ligowy z Wartą Zawiercie, bo ja pamiętałem głównie wyprawę do Rosji. Teraz jest tak samo, w głowie mam tylko obraz spotkania z GKS i skupiam się tylko na ciężkiej pracy przez najbliższe dwa tygodnie.

— Najbliższy mecz jest dopiero 13 stycznia, kiedy Indykpol AZS zagra na wyjeździe z Czarnymi Radom. Trener Gogol nakreślił wam plan działania na ten czas?
— Trener mówił o trzech punktach: ciężka praca, dalej ciężka praca i potem pojedziemy na... ciężką pracę (uśmiech). Po naszych występach i po tym jak gramy, trzy punkty w kolejnym meczu są dla nas najważniejsze.

— Czego zatem można życzyć Michałowi Żurkowi na 2019 rok?
— Skupmy się bardziej na tym, aby wszyscy ludzie, którzy przychodzą na nasze mecze, byli szczęśliwi, czerpali sporo radości z naszej gry i przede wszystkim żebyśmy wszyscy byli zdrowi. Ja chciałbym być zdrowy, a resztę już sam sobie wywalczę...

* Drużyna Indykpolu AZS Olsztyn po raz pierwszy w 2019 roku spotkała się 3 stycznia, bo siatkarze otrzymali od sztabu szkoleniowego trzy dni wolnego, aby choć na chwilę odpocząć od siatkówki. Ekipa ze stolicy Warmii i Mazur w styczniu rozegra tylko trzy spotkania: w najbliższą niedzielę (13.01) na wyjeździe z Czarnymi Radom, w czwartek 17 stycznia w Uranii z rosyjskim Kuzbassem Kemerowo (Puchar CEV) oraz w poniedziałek 21 stycznia na wyjeździe z MKS Będzin.
MATEUSZ LEWANDOWSKI