Rafał Gikiewicz, czyli olsztynianin w Berlinie

2018-12-24 11:00:00(ost. akt: 2018-12-23 17:04:46)
Rafał Gikiewicz w bramce Stomilu

Rafał Gikiewicz w bramce Stomilu

Autor zdjęcia: Artur Szczepański

- Union ma najlepszą defensywę w 2. Bundeslidze, a ja, wyczytałem to w miejscowej prasie, mam w lidze największy procent obronionych strzałów - mówi olsztynianin Rafał Gikiewicz, podstawowy bramkarz Unionu Berlin.
- Zbliża się koniec roku. Jaki był to czas dla ciebie?
- W tym sezonie z 17 spotkań ligowych nie przegraliśmy żadnego, więc można ocenić ten okres pozytywnie (w niedzielę Union Berlin doznał jednak pierwszej porażki: na wyjeździe przegrał 0:3 z Aue - red.). W każdym meczu ligowym oraz pucharowym grałem od pierwszej do dziewięćdziesiątej minuty. Siedem czystych kont, obroniony karny, sam też bramkę strzeliłem. Union ma najlepszą defensywę w lidze, wyczytałem także w miejscowej prasie, że mam największy procent obronionych strzałów. Są same plusy i trzeba się teraz skupić na ciężkiej pracy, żeby utrzymać formę. Mówię o ostatnim półroczu po transferze do Unionu Berlin, ale pierwsze pół roku, gdy byłem w Bundeslidze (Freiburg - red.), też nie był złym okresem. Bezczynnie tam nie siedziałem, nie zardzewiałem. Inaczej bym nie trafił do Unionu. Myślę, że każdy bramkarz z polskiej Ekstraklasy chętnie by się ze mną zamienił i został bramkarzem numer dwa klubu w Bundeslidze.
- Jak to się stało, że zostałeś bramkarzem klubu z Berlina?
- Trenerem Unionu Berlin został Urs Fischer, który skontaktował się ze mną. Union był na mnie zdecydowany, a że klub mnie potrzebował, więc szybko się dogadaliśmy, tym bardziej że po dwóch latach spędzonych głównie na ławce rezerwowych w Freiburgu chciałem po prostu grać. Z Berlina jest bliżej do Polski, więc moja rodzina jest bardziej szczęśliwa. Możemy częściej przyjeżdżać do kraju. Wszystko się tak złożyło, że nawet przez moment się nie wahałem i zostałem zawodnikiem Unionu.
- We Freiburgu przez dwa sezony zagrałeś łącznie jedynie w czterech spotkaniach: dwóch ligowych i dwóch pucharowych. Mimo wszystko twierdzisz, że nie był to dla ciebie stracony czas.
- W spotkaniach ligowych, w których zagrałem, zdobyliśmy cztery punkty (zwycięstwo 2:1 z RB Lipsk oraz remis 2:2 z Borussią Dortmund - red.). Gdyby nie te cztery punkty to byśmy spadli z ligi, a tak zespół się utrzymał. Freiburg miał w tym okresie dwóch dobrych bramkarzy, a w takiej sytuacji zawsze ten jeden będzie niezadowolony, bo nie gra. Pozostało mi respektować kontrakt, który podpisałem na trzy lata. Wiele osób, które mnie zna, bardzo się dziwiło, że spokojnie wytrzymałem ten okres bez gry. Ale ja ciężko trenowałem, bo wiedziałem, że przyjdzie taki czas, że zagram, a wtedy będę musiał pokazać na co mnie stać. Gdyby te dwa lata były stracone, to byśmy teraz nie rozmawiali o tym, jak gram w Unionie. Przyszedłem do Berlina, gdzie były spore oczekiwania wobec mnie. Jak w jednym spotkaniu bronisz fenomenalnie, to oczekuje się od ciebie, żeby tak było co mecz, a przecież tak się cały czas nie da. We Freiburgu trenowałem ze świetnymi zawodnikami. Czasami na treningu się zastanawiałem, czy to ja jestem taki słaby, czy oni są aż tak fenomenalni.
Do Freiburga na wypożyczenie za spore pieniądze trafił Bartosz Kapustka i wszyscy myśleli, że będzie grał. Piłka jedna wszystko weryfikuje. Rozmawiałem na ten temat m.in. z Łukaszem Załuską oraz trenerami Jackiem Magierą i Maciejem Skorżą. Wszyscy mi doradzali, żebym został w Bundeslidze i robił swoje.
- Czy ostatnie pół roku w Unionie Berlin jest najlepszym okresem w twojej dotychczasowej karierze?
- Pod kątem wyników sportowych to nie jest najlepszy sezon, ale biorąc umiejętności piłkarskie, doświadczenie, progres w grze nogami, na linii, na przedpolu, czyli wszystko, czego się nauczyłem przez ostatnie pół roku, to można tak powiedzieć. Mam znakomitego trenera bramkarzy, ma 37 lat, dobrze zna Arka Malarza. Treningi są urozmaicone, cały czas się uczę czegoś nowego.
- Jesteście w czołówce tabeli 2. Bundesligi. Celujecie w awans?
- Nikt głośno o tym nie mówi, bo wiadomo, że Hamburg i FC Koeln są faworytami do awansu. My gramy z meczu na mecz, ale liga jest bardzo ciężka i tutaj każdy może wygrać z każdym (żeby awansować, trzeba zająć pierwsze lub drugie miejsce, a trzecie daje prawo gry w barażach - red.). Jesteśmy głodni tego sukcesu. Byłyby to jedne z ciekawszych derbów Europy, gdyby w Bundeslidze Union zagrał z Herthą. Fajnie byłoby przyłożyć do tego swoją cegiełkę, ale daleka droga do takiego scenariusza.
- Jakie to uczucie strzelić bramkę? Twoje trafienie w meczu z Heidenheim na 1:1 uratowało punkt i dzięki temu mieliście taką długą serię bez porażki.
- To był dla mnie ogromy szok. Czułem, że coś się wydarzy, bo już wcześniej chciałem wbiec w pole karne, ale trener mnie powstrzymał. W ostatniej minucie już nikogo nie pytałem o zgodę, tylko pobiegłem na połowę rywala. To był szok, pełna ekstaza, wszyscy wybiegli z ławki rezerwowych. Ciężko to opisać. Nie strzeliłem do pustej bramki, a musiałem się dobrze ustawić, wyskoczyć i dobrze uderzyć. Jestem pierwszym bramkarzem Unionu, którzy strzelił gola.
- Wierzysz jeszcze w powołanie do reprezentacji Polski?
- Gdybym w to nie wierzył, to bym już wrócił na Warmię i Mazury i siedział teraz przy kominku. Każdy profesjonalny piłkarz wierzy w to, że może trafić do reprezentacji Polski. Nie ma tego powołania, ale ja się tym nie załamuję. Zawsze powtarzam, że są lepsi zawodnicy od mnie, którzy nie grają w reprezentacji Polski. Nie mam do nikogo pretensji i robię swoje. Zobaczymy, co przyniesie 2019 roku, ja jestem gotowy na reprezentację. W przypadku naszego awansu do 1. Bundesligi trenerzy reprezentacji Polski będą musieli przyjechać i zobaczyć mnie w akcji.
- Niekiedy słychać, że nie zasługujesz na powołanie, bo grasz w słabej lidze...
- W Berlinie na mecze zawsze przychodzi ponad 20 tysięcy widzów, nikt z ulicy nie kupi biletu, bo zawsze są wszystkie wyprzedane. Jak się przeanalizuje budżety klubów i jacy piłkarze grają w tej lidze, to jest odpowiedź na to, czy to jest słaba liga. Skoro ta liga jest taka słaba, to czemu tylko dwóch polaków w niej gra? Oprócz mnie jest jeszcze Waldek Sobota w FC St. Pauli. Uważam, że jest to jedna z dwóch-trzech najlepszych drugich lig na świecie. Po angielskiej nie ma lepszej drugiej ligi. Wystarczy zobaczyć, jak gramy, jakie jest tempo gry, ile kilometrów przebiegamy po boisku.
- Jaki klimat panuje na stadionie Unionu Berlin?
- Tutaj jest towarzystwo hipsterskie. Kibice są bardzo oddani klubowi. Przychodzą kilka godzin przed meczem i po ostatnim gwizdku zostają jeszcze bardzo długo na stadionie. Na wyjazd do Dortmundu pojechało aż 12 tysięcy naszych fanów! Są z nami na każdym wyjeździe. Nie zdawałem sobie sprawy, że tutaj tak to wygląda. Polecam każdemu przyjechać i zobaczyć, Berlin nie jest tak daleko. Ja się cieszę, że tutaj gram, oby tylko zdrowie dopisywało. Na święta zawsze proszę tylko o zdrowie.

* Wyniki 18. kolejki 2. Bundesligi: Aue - Union Berlin 3:0, Duisburg - Dresden 1:3, Kiel - Hamburger SV 3:1, Paderborn - Darmstadt 6:2, Bielefeld - Heidenheim 1:2, Ingolstadt - Regensburg 1:2, St. Pauli - Magdeburg 4:1, FC Koeln - Bochum 2:3, Sandhausen - Furth 0:0.
EMIL MARECKI

2. BUNDESLIGA
1. Hamburger 37 25:19
2. FC Koeln 36 47:22
---------------------------
3. St. Pauli 34 30:22
4. Union 31 27:15
5. Kiel 30 34:25
6. Heidenheim 30 30:23
7. Paderborn 28 42:30
8. Bochum 27 28:23
9. Regensburg 26 31:28
10. Dresden 25 23:27
11. Furth 24 21:31
12. Aue 22 25:23
13. Darmstadt 19 23:33
14. Bielefeld 18 22:28
15. Sandhausen 13 18:27
16. Duisburg 13 16:33
17. Magdeburg 11 20:35
18. Ingolstadt 10 17:35



















Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Zdjęcie #2649306 | 77.111.*.* 24 gru 2018 11:22

    To ten bez głowy? Nawet ładny :)

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz