Galik: Jesteśmy charakternym zespołem

2018-12-19 12:00:00(ost. akt: 2018-12-18 16:18:44)
Paweł Galik

Paweł Galik

Autor zdjęcia: Emil Marecki

- Gdy w końcu musiałem wyjść na scenę i coś powiedzieć, wtedy pojawił się stresik - mówi Paweł Galik (Kaczkan Huragan Morąg), który w plebiscycie WMZPN został uznany za Piłkarza Roku.
- Piłkarz Roku na Warmii i Mazurach to brzmi dumnie.
- Bardzo miło wyróżnienie, ale ja to traktuję jako podsumowanie całej mojej dotychczasowej przygody z piłką. Kończący się rok był rzeczywiście bardzo udany. Biorę pod uwagę nie tylko pozycję ligową, ale także nasze poczynania w Pucharze Polski.
- W rozgrywkach pucharowych najpierw pokonaliście ekstraklasowe Zagłębie Lubin, a później minimalnie przegraliście z Arką Gdynia. Szczególnie ten pierwszy mecz złotymi zgłoskami zapisze się w historii Huraganu.
- Nasze zwycięstwo szerokim echem odbiło się w Polsce. W Morągu poczuliśmy nagle wzrost zainteresowaniem Huraganem. Wcześniej Huragan był, bo był sobie w III lidze, a teraz wszyscy o nas zaczęli mówić. Natomiast z Arką to był typowy mecz na remis, dzielnie walczyliśmy, ale ostatecznie to zespół z Ekstraklasy wygrał 1:0 i awansował dalej.
- Jak ci się gra w Morągu?
- To jest mały klub, ale ja jestem tam od zawsze, dla mnie to drugi dom. Były jakieś propozycje, ale czegoś zawsze brakowało. Mnie też zawsze coś trzymało w Morągu. Klub jest mały, lecz stabilnie prowadzony. Jedynie brakuje nam infrastruktury, ale wiem, że i to ma się zmienić. Są projekty i czekają na realizację. Czuję ogromny sentyment do tego klubu, wiele mu zawdzięczam i złego słowa nie mogę na niego powiedzieć.
- A jakby się pojawiła oferta z wyższej ligi? Byłeś już raz w Stomilu na testach.
- Byłem w Stomilu, a rok temu rozmawiałem z ŁKS Łódź. Było blisko przejścia, jednak czegoś zabrakło. Dla mnie, czyli piłkarza przed trzydziestką, nie zawsze samo przejście klasę wyżej będzie najważniejsze. Urodził mi się syn, tu mam też stabilną pracę. Dlatego musiałaby to być bardzo poważna oferta, żebym podjął ryzyko. Z ŁKS była to bardzo dobra oferta, jednak klub ostatecznie zrezygnował z moich usług. Nic na to nie poradzę, ale trochę mi żal.
- Co stanowi o największej sile Huraganu?
- Monolit. Nie ma większych indywidualności. Drużyna mocno się zmieniała w porównaniu z poprzednimi sezonami. Kiedyś Huragan był kojarzony z silną obroną, a teraz wszystko się zrównoważyło. Cały czas nad tym pracujemy, szczególnie nad naszym stylem. Jesteśmy charakternym zespołem, ale w tym sezonie zbyt chimerycznym. Dobrze pokazujemy się w konfrontacji z silniejszymi rywalami, po czym brakuje nam mobilizacji na teoretycznie słabszych przeciwników.
- A wszystko od wielu lat spina trener Czesław Żukowski.
- Dziwię się, że nie został Trenerem Roku (tytuł otrzymał Ryszard Borkowski ze Znicza - red.). Tyle lat już jest w Morągu. Sukcesy i ciężka praca przemawiają za Żukowskim. Tyle lat na jednym stanowisku, to na pewno zasługuje na docenienie. Poza tym to Czesław Żukowski wprowadzał mnie do drużyny.
- Jak ocenisz pierwszą Galę Warmińsko-Mazurskiego Związku Piłki Nożnej?
- Jak otrzymałem zaproszenie, to podszedłem sceptycznie do sprawy. Potwierdziłem, że będę, ale nie przypuszczałem, że będzie można się poczuć jak na gali rozdania Oscarów. Czekałem na rozstrzygnięcie kategorii Piłkarz Roku, a gdy w końcu musiałem wyjść na scenę i coś powiedzieć, wtedy pojawił się stresik. Nie spodziewałem się, że to będzie zrobione na taką skalę. Myślę, że wszystkim się gala podobała.
EMIL MARECKI