Przygoda życia z gwizdkiem

2018-12-06 12:00:00(ost. akt: 2018-12-06 10:09:24)
Wojciech Krztoń

Wojciech Krztoń

Autor zdjęcia: Emil Marecki

- Jeżeli ktoś kocha piłkę nożną, to dzięki sędziowaniu cały czas może przy niej być. A najlepsi mogą zasmakować piłki na najwyższym poziomie - mówi Wojciech Krztoń, jeden z najlepszych sędziów piłkarskich na Warmii i Mazurach.
- Gdzie się ciężej pracuje? Na boisku z gwizdkiem czy w urzędzie za biurkiem?
- Nie da się tego porównać. To są dwie różne prace i z obu czerpię sporą satysfakcję. Sędziując bardzo mocno się relaksuję. Tego nie da się porównać, bo w pracy zawodowej jestem osiem godzin, a mecz trwa 1,5 godziny, a później można się spotkać z ludźmi, rozmawiać. Ja na prawdę bardzo lubię sędziować.
- Wyobrażasz sobie życie bez sędziowania?
- Zaczynałem w wieku 18 lat i bardzo mnie to wciągnęło. Nie spodziewałem się, że to będzie przygoda życia i że tak długo będzie trwała. Jest to moja pasja, dlatego tak długo to ciągnę.
- W jaki sposób zostałeś arbitrem? Pamiętasz swój kurs przygotowawczy?
- Kolega mojej mamy namówił mnie, żebym spróbował. Na początku nie do końca czułem, że chcę to robić. Okazało się jednak, że im więcej spotkań, tym bardziej mnie to wciągało. Stopniowo dostawałem szansę pracy z najlepszymi sędziami z województwa. To mi pomogło w rozwoju.
- Kto był wtedy twoim mentorem?
- Andrzej Kujawa, który w okręgu bardzo dużo znaczył, był asystentem wielu sędziów na szczeblu centralnym. Marek Kwiatkowski zabrał mnie pierwszy raz na III ligę, a z Jarosławem Szostkiem jeździłem na II ligę. Od nich zaczerpnąłem bardzo wiele. To wszystko teraz procentuje.
- Nie chciałeś zostać piłkarzem jak twój brat Piotrek, który grał w II lidze w barwach Warmii Olsztyn?
- Trzeba mierzyć siły na zamiary. Piotrek był zdecydowanie lepszy od mnie. Ja kopałem piłkę w juniorach Stomilu, ale nie sprawdziłem się.
- Co byś powiedział, gdybyś miał 60 sekund, żeby namówić kogoś na udział w kursie sędziowskim?
- To świetna przygoda. Środowisko sędziowskie jest mocno związane ze sobą, integracyjne jesteśmy na wysokim poziomie. Miałem przyjemność sędziować w Ekstraklasie i to było wielkie przeżycie. Jeżeli ktoś kocha piłkę nożną, to dzięki sędziowaniu cały czas może przy niej być. A najlepsi mogą zasmakować piłki na najwyższym poziomie.
- Uda ci się wrócić jeszcze do Ekstraklasy?
- Cały czas staram się wykonywać swoją pracę jak najlepiej. A czy się uda? Cóż, czas pokaże, ale oczywiście byłoby fajnie. Uważam, że jestem na to gotowy.
- Siedzi jeszcze w tobie zadra, że tak szybko ciebie skreślono w 2011 roku?
- W głowie pozostał żal, że nie udało mi się na dłużej pozostać w Ekstraklasie. Gdybym jednak miał zadrę, to pewnie już bym nie sędziował. Trzeba było o tym zapomnieć i dalej ciężko pracować.
- Teraz sędziowie w Ekstraklasie mają łatwiej, bo jest VAR. Pewnie teraz wychwyciłbyś rękę Prejuca Nakoulmy, który zdobył gola dla Górnika w meczu z Polonią, dającego zabrzanom remis w 90. minucie.
- Pewnie z VAR-em to by się udało. Jak pamiętam tę sytuację, to nawet pierwsze powtórki nie wychwyciły tej ręki. Dopiero z innego ujęcia było widać, że popełniłem błąd.
- Sędziujesz w I lidze, ale można cię też spotkać na niższych poziomach rozgrywkowych.
- Cóż, nie za często sędziuje się w I lidze, więc żeby utrzymać formę, trzeba sędziować w okręgu. Jednak każdy mecz, be względu na poziom rozgrywek, traktuje tak samo poważnie. Podczas spotkań w naszym województwie są wobec mnie większe wymagania, jest mniejsza akceptacja pomyłek. Ja chcę jednak sędziować w naszym okręgu, bo to jest moja pasja i sprawa mi to olbrzymią radość. Większość spotkań to pozytywne przeżycie.
- Są jeszcze inne różnice pomiędzy I ligą i niższymi ligami?
- Chyba nie, bo w każdym meczu drużyny chcą wygrać, każdy walczy o swoje. Dlatego z pełnym zaangażowaniem trzeba podejść do każdego spotkania. Jest mi łatwiej, odczuwam to, ale każdy mecz muszę wybiegać tak, jakbym sędziował w I lidze.
- W tym roku też wybierasz się na jakiś zagraniczny obóz przygotowawczy?
- Od kilku lat PZPN organizuje obozy dla szczebla centralnego. To związek kwalifikuje arbitrów, w poprzednim sezonie byłem w Turcji. W 2019 roku też jest taki obóz, ale jeszcze nie ma informacji, kto z nas pojedzie na 10 dni do Antalyi. Sędziujemy wtedy spotkania polskim zespołom, ale także z udziałem europejskich drużyn. Wtedy są też egzaminy, generalnie jest to 10 dni ciężkiej pracy.
- Jak udaje ci się pogodzić pracę z sędziowaniem? Co na to rodzina? Przecież nadchodzi weekend, a ty zamiast siedzieć w domu, wyjeżdżasz na mecz...
- W pracy mam przychylną dyrekcję, a rodzina też jest w 100 procentach wyrozumiała i daje mi mocne wsparcie w tym, co robię. Dodam tylko, że sędziowanie to nie tylko wyjazdy na mecze, ale i treningi. Jak jestem w Olsztynie, wtedy muszę trenować dwa-trzy razy w tygodniu.
- Jesteś jeszcze w stanie spokojnie obejrzeć mecz pod kątem piłkarskim, czyli bez analizowania każdej decyzji sędziego?
- Oglądam mecz bez emocji, ale oczywiście większość mojej uwagi skupiona jest na tym, jakie decyzje podejmuje arbiter. Czy w tej sytuacji należała się żółta kartka, czy był spalony, jak ustawiony jest arbiter. Tak już mam, w końcu sędziuję od 23 lat...
Emil Marecki


Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Kebiz #2638169 | 88.156.*.* 6 gru 2018 14:06

    Szkoda, ze ani autor, ani jego rozmówca nie wspomnieli (a może nie wiedzieli) o czołowym sędzim klasy międzynarodowej pochodzącym z naszego regionu tj. o Alojzym Jarguzie . Widać są zbyt młodzi, by o nim słyszeć.

    odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (3)