Koń chciał iść, tylko mąż trochę nawalił

2018-12-05 14:00:00(ost. akt: 2018-12-05 14:31:27)

Autor zdjęcia: Łukasz Czarnecki-Pacyński

32 zawodników w wieku od 4 do 12 lat wystartowało w zawodach zorganizowanych w Ośrodku Jeździeckim Ekwador w Dąbrówce Małej. - Ten młody narybek to szansa rozwoju sportu jeździeckiego na Warmii i Mazurach - uważa Bartosz Król.
Zawodów jeździeckich organizowanych dla dzieci nie ocenia się aż tak na serio, jak w przypadku zawodów dla dorosłych. - Chodzi o zachęcenie młodych adeptów jeździectwa do rozwijania tej pasji, wręcz do wiązania swojej przyszłości z jeździectwem - wyjaśnia sędzia główna VI Pikniku Mikołajkowego Paulina Fabisiewicz. - Dlatego pewna zdrowa rywalizacja jest tu na pewno potrzebna, jednak nie za wszelką cenę. Żeby dzieciaki nie zraziły się do jeździectwa i nadal chciały brać udział w zawodach. Dzieci zachęca się także do przebrania w stroje postaci z bajek. Wtedy nastrój zabawy pozwala łatwiej przeżyć stres przedstartowy. Młodzi zawodnicy przebrani za elfy albo za Indian noszą na głowach pióropusze lub specjalne elfickie czułki. Najmłodsza uczestniczka, czteroletnia Gabrysia Topa, startuje w stroju Śnieżynki, a jej kucyk o wdzięcznym imieniu Orzeszek także niesie na czole elfickie znaki. Jazda na elfie, prowadzonym pewną ręką tatusia, będzie zapewne atrakcją długo pamiętaną przez dziewczynkę.

- Żona jeździ na koniach i to ona wciągnęła nasze dzieciaki do tego sportu - opowiada pan Krystian, tata Gabrysi. Przebiegnięcie parkuru z końską uzdą w rękach to jednak także zajęcie dość odpowiedzialne. - Dlatego biegłem ja, bo jestem przygotowany fizycznie, a jest tu parę metrów do przebycia w szybkim tempie.

Gabrysia ma jednak po zakończeniu minkę trochę niewyraźną. - Bo dostała punkt karny i nie wie za co - wyjaśnia jej mama, pani Laura Topa. - Ale zaraz dostanie coś słodkiego, to może się uśmiechnie. A punkt karny dostała za zatrzymanie się i przejście przeszkody stępem. Myślę, że ten koń to chciałby iść, tylko mąż trochę tu nawalił i nie dał rady - śmieje się pani Laura, która uprawia jeździectwo od 27 lat, nie praktykuje jednak przy tym regularnie joggingu, dlatego kucyka Orzeszka musiał przeprowadzić biegiem przez parkur jej małżonek.

Z kolei Zuzia, siostra Gabrysi, wystartowała w niebieskim stroju Elsy, królowej Krainy Lodu. Kolor jej kostiumu bardzo pasował do białego umaszczenia jej kucyka Adonisa. Kiedy dziewczynka galopuje przez przeszkody parkuru, obok niej, w bezpiecznej odległości, ale takiej, żeby być widoczną, jedzie na drugim kucyku Joasia, koleżanka Zuzi z Polish Pony Club w Tomaszkowie. Wtedy i kucyk Zuzi, i sama Zuzia czują się bezpiecznej w tej wielkiej hali pełnej ludzi, koni oraz intensywnie świecących reflektorów.

Pani Katarzyna Szostawicka, mama Joasi, jest bardzo zadowolona z przyjacielskich relacji panujących pomiędzy dziećmi w klubie: - Bardzo się wspierają, pomimo różnicy wieku, pomimo różnicy płci, wszyscy się razem trzymają, pomagają sobie. Starsza od Zuzi Joasia ma już brązową odznakę jeździecką i startuje w konkursach rangi pucharowej, może więc wspierać młodą adeptkę jeździectwa podczas jej pierwszych kroków na parkurze.

- Organizujemy te pikniki dla dzieciaków dwa razy w roku, latem i zimą - informuje Bartosz Król z OJ Ekwador, jednego z największych klubów jeździeckich w północnej Polsce. - Nie są to konkursy szybkości, ale na styl. Wtedy na pewno są one bardziej przyjazne młodym zawodnikom. Niektórzy jadą na koniach prowadzonych przez rodziców czy trenerów, inni radzą już sobie sami. Większość jest od nas z klubu, chociaż przyjechali na te zawody także inni, nieraz z całkiem odległych miejscowości.

Pan Jacek Stępień przybył z Warszawy, towarzysząc, wraz z małżonką, córce Basi. Konia ze sobą nie wieźli - można przecież skorzystać z któregoś z miejscowych. - Nasza córka jeździ już od siedmiu lat. Zaczęła jako pięciolatka i bardzo się pasjonuje tym sportem. Regularnie jeździ, przyjeżdżamy tu z Warszawy w weekendy, żeby mogła trochę potrenować. Taka namiastka prawdziwych zawodów bardzo się dzieciom podoba.

Jedna z młodych zawodniczek spada właśnie z konia. Natychmiast z oszklonego boksu sędziowskiego zawieszonego nad parkurem odzywa się pan Bartosz, zachęcając pechową uczestniczkę zawodów do wstania i powrotu do rywalizacji. Jeden z koni ma gorszy dzień i mały jeździec nie panuje nad nim. Nie można przecież jednak wykluczyć dzieciaka z zawodów tak, jak stałoby się to w przypadku zawodnika dorosłego. - Damy jej chwilę, żeby poukładała siebie i konia, i będzie mogła jechać dalej - deklaruje pan Bartosz - Jak będziesz gotowa, to ruszaj - komunikuje przez megafony.

Emilia Godlewska z Olsztyna przyjechała w stroju renifera, niosąc jednak oczywiście na głowie przepisowe nakrycie, chroniące ją w czasie upadku, oraz mając na nogach specjalistyczne buty do konnej jazdy. - Przyjechałam tutaj, żeby się dobrze bawić - deklaruje młoda adeptka sztuki jeździeckiej.
- Postaramy się organizować takich pikników dla dzieci jeszcze więcej - podsumowuje Bartosz Król. - Ten młody narybek to wielka szansa rozwoju sportu jeździeckiego na Warmii i Mazurach.
Łukasz Czarnecki-Pacyński