Czy Stocznia pójdzie na dno?

2018-11-29 12:00:00(ost. akt: 2018-11-29 13:22:26)
 Łukasz Żygadło

Łukasz Żygadło

Autor zdjęcia: KPS Stocznia Szczecin

W PlusLidze Stocznia Szczecin miała być nową siłą, która najpierw zdetronizuje ZAKSĘ, a potem podbije Europę. Szybko okazało się, że jest to kolos na glinianych nogach, po którym być może już wkrótce pozostaną jedynie wspomnienia.
W poprzednich rozgrywkach drużyna ze Szczecina miała olbrzymie problemy finansowe, a pięciomiesięczne zaległości w wypłatach ostatecznie zostały uregulowane dopiero w sierpniu. Przez pustą klubową kasę siatkarze musieli grać w nieogrzanej hali, co było przyczyną wielu kontuzji, a podczas wyjazdów były kłopoty z załatwieniem hoteli.

Jednak przed obecnym sezonem siatkarscy kibice otwierali oczy ze zdumienia, słysząc o wzmocnieniach klubu ze Szczecina, gdzie ewidentnie miał powstać dream team. Kolejno ze Stocznią kontrakty podpisywali: Bartosz Kurek, Łukasz Żygadło, Matej Kazijski, Lukas Tichacek, Nicholas Hoag, Simon Van de Voorde i Nikołaj Penczew. Na dodatek dyrektorem sportowym został słynny Radostin Stojczew, który na swoim trenerskim koncie ma m.in. trzy triumfy w Lidze Mistrzów, cztery zwycięstwa w klubowych mistrzostwach świata i Puchar CEV. Wielu uważało nawet, że dyrektorski stołek jest jedynie dla zmylenia oczu, bo tak naprawdę Stojczew miał już wkrótce zastąpić Michała Mieszko Gogola na trenerskim stołku.
Początek przygody z plusligową rzeczywistością okazał się jednak wielkim niewypałem, bowiem szczeciński dream team we własnej hali przegrał 0:3 z... ZAKSĄ, którą miał przecież zdetronizować. Ale mógł to być tylko wypadek przy pracy, jednak szybko okazało się, że był to dopiero początek kłopotów, bowiem klubowa kasa jest pusta, w efekcie do dzisiaj zawodnicy dostali jedynie po jednej pensji.

Jak to możliwe? Przed wszystkim sponsor tytularny - firma Stocznia Szczecińska - okazała się stocznią jedynie z nazwy, chociaż 23 czerwca 2017 r. premier Mateusz Morawiecki przybył do Szczecina, aby w atmosferze propagandy sukcesu przybić tabliczkę na stępce promu, który w 2019 roku miał już pływać po Bałtyku. Po tabliczce dzisiaj nie ma już śladu, stępka nie jest żadną stępką, tylko zardzewiałą kupą złomu, a plany promu są dopiero w... planach (czyli kolejna wielka ściema dla ciemnego ludu, który wszystko kupi?). A że stocznia niczego nie buduje, a jedyne dochody czerpie (i to od niedawna) z wynajmu terenów, więc nic dziwnego, że brakuje pieniędzy dla siatkarzy.
W tym momencie warto się zastanowić nad przebiegiem procesu licencyjnego, który niewiarygodnym finansowo klubom miał uniemożliwić grę w PlusLidze. Czyżby członkowie komisji licencyjnej uznali, że skoro kontrakty ze Stocznią podpisali tak znani zawodnicy, to od strony finansowej wszystko musi być w porządku?

Niestety, nie jest, w efekcie zagrożony był wyjazd zespołu na niedawny ligowy mecz do Katowic. Wyjazd ostatecznie doszedł do skutku, jednak Stocznia przegrała 1:3.
– Nie będę ukrywał, że jest dobrze. Sytuacja jest bardzo trudna, ale nie poddajemy się, walczymy o przyszłość drużyny – przyznał niedawno na łamach „Przeglądu Sportowego” prezes klubu Jakub Markiewicz. – Byliśmy dogadani z pewnym bardzo dużym sponsorem, ale ostatecznie nie doszło do podpisania umowy i zostaliśmy z długami. Teraz pilnie szukamy wyjścia awaryjnego.
Czyli prezes sam potwierdza, że chociaż nie miał stuprocentowej pewności, że uda mu się budżet spiąć, to jednak podpisał kontrakty z gwiazdami światowej siatkówki. A tym „bardzo dużym sponsorem” miał być podobno Orlen, który jednak zdecydował się zainwestować 100 milionów złotych w dwuletni kontrakt Robert Kubicy.

Efekt jest taki, że na początku grudnia klub będzie zalegał siatkarzom już po trzy pensje. - Jeśli zaległości przekroczą 90 dni i zawodnicy będą chcieli odejść, wtedy siądziemy z nimi do stołu i będziemy rozmawiali. Niestety, możliwy jest każdy scenariusz, nawet ten najgorszy – stwierdził prezes Markiewicz. - Wierzę jednak, że uda nam się znaleźć jakieś wyjście z sytuacji. Nie wyobrażam sobie, żeby ten wspaniały projekt, który tworzymy, miał się zakończyć katastrofą. Zbudowaliśmy bardzo silny zespół, mamy w składzie najlepszego siatkarza Europy, a w drużynie jest chemia i bardzo dobra atmosfera. Musimy to ratować.
Tylko czy się uda, bo siatkarze i ich menedżerowie nie czekają z założonymi rękami. Mówi się na przykład, że Kurkiem bardzo zainteresowany jest Zenit Sankt Petersburg, gdzie miałby zastąpić kubańskiego przyjmującego Oreola Camejo (bo w ataku gra Georg Grozer). Poza tym są podobno propozycje z Japonii, Włoch, Turcji i Chin. - Do tej pory nie zaczynaliśmy rozmów z tymi klubami, ale musimy być przygotowani na wariant B – przyznał szczerze menedżer Jakub Michalak, który w Stoczni poza Kurkiem opiekuje się także Lukasem Tichackiem, Bartłomiejem Kluthem i Aleksandrem Maziarzem. – Nie da się grać za wirtualne pieniądze, a żaden zawodnik nie jest instytucją charytatywną.
Jeśli chodzi o Kurka, to ostatnio pojawił się kolejny chętny klub - jest to Resovia, która w tragicznym wręcz stylu zaczęła sezon (osiem porażek w dziewięciu meczach!).

W efekcie najpierw zmienił się trener (Andrzeja Kowala zastąpił Gheorghe Cretu), potem prezes (Bartosza Górskiego zastąpił Krzysztof Ignaczak, wielokrotny reprezentant Polski), a teraz nadszedł czas na zmiany w kadrze. Resovia jest podobno zainteresowana ściągnięciem ze Szczecina Kurka i Żygadły, z tym że w przypadku tego pierwszego byłaby to transakcja wiązana, bowiem wraz z nim z Chemika Police do Developres Rzeszów miałaby przejść Anna Grejman. Przypomnijmy, że to dla niej Bartosz Kurek najpierw w 2016 roku zrezygnował z bardzo intratnego kontraktu w Japonii (Hiroszima Thunder), a umowę ze Stocznią ponoć podpisał głównie dlatego, że z Chemikiem związała się Grejman (Police leżą 16 km od Szczecina).
22 grudnia w 13. kolejce PlusLigi Indykpol AZS ma zagrać na wyjeździe ze Stocznią. Jeśli szefowie szczecińskiego klubu w najbliższych dniach nie znajdą worka z milionami, to raczej w tym meczu nie zobaczymy już siatkarskiego dream teamu. Jeśli w ogóle ten mecz się odbędzie...
- Ciągle mam nadzieję, że sytuacja się poprawi i wszystko będzie funkcjonowało zgodnie z wymogami profesjonalnego sportu - powiedział kilka dni temu Łukasz Żygadło. - Jeśli jednak spełni się czarny scenariusz, będzie to porażka nie tylko klubu, regionu, ale również kraju. Dodajmy, kraju mistrzów świata...
ARTUR DRYHYNYCZ

TABELA PLUSLIGI
1. ZAKSA 9-0* 26 27:5
2. Czarni 7-2 21 22:7
3. Warta 6-3 17 21:15
4. Jastrzębie 6-3 16 18:15
5. Stocznia 5-3 15 16:11
6. Skra 5-4 15 19:16
——————————————
7. ONICO 5-4 15 17:16
8. Indykpol AZS 4-5 12 17:17
9. Chemik 4-5 11 14:19
10. Katowice 3-5 10 13:17
11. Trefl 3-4 8 12:17
12. Cuprum 2-7 6 8:22
13. Resovia 1-8 6 11:25
14. Będzin 1-8 5 11:24
* liczba zwycięstw i porażek