Historyczny tytuł do Olsztyna!

2018-10-18 15:00:00(ost. akt: 2018-10-18 14:21:55)
Maciej Marcinkiewicz (drugi z lewej)

Maciej Marcinkiewicz (drugi z lewej)

Autor zdjęcia: Archiwum teamu

Jeden z największych sukcesów w trakcie swojej już 20-letniej kariery odniósł Maciej Marcinkiewicz z zespołu eSky WP Racing Team. Olsztyński kierowca wyścigowy wygrał w sezonie 2018 prestiżową serię GT4 Central European Cup!
Przypomnijmy: prawie dwa miesiące temu Maciej Marcinkiewicz i Łukasz Kręski — zmieniający się za kierownicą Maserati Granturismo MC GT4 — zawojowali tor Slovakia Ring, wygrywając oba godzinne wyścigi w klasie Am Cup (w pierwszym z nich wyprzedzili nawet wszystkie auta z mocniejszej klasy Pro-Am Cup!). Oczywiście, Polacy triumfowali też w całej przedostatniej rundzie prestiżowego cyklu GT4 Central European Cup, umacniając się na trzeciej pozycji w klasyfikacji generalnej swojej klasy. Przed finałem sezonu w holenderskim Zandvoort prowadzący w „generalce” Włosi Romy Dall'Antonia i Giuseppe Fascicolo mieli na koncie po 133 punkty, wyprzedzając Bułgara Iwana Właczkowa (121) oraz właśnie Marcinkiewicza (119), który musiał z kolei uważać na Austriaka Freddy'ego Fasta (92).

W Holandii, pozbawiony wsparcia swojego partnera, Maciej Marcinkiewicz (Łukaszowi Kręskiemu odnowiła się kontuzja barku) spisał się lepiej niż dobrze, najpierw zdobywając w kwalifikacjach podwójne pole position do obu wyścigów, a później błyszcząc już w rywalizacji o punkty. I tak: po emocjonującej walce z rywalami, olsztynianin wygrał sobotni wyścig, a dzień później zajął drugie miejsce w klasie, co ostatecznie dało mu zwycięstwo w klasyfikacji końcowej GT4 Central European Cup! Dotychczasowi liderzy Dall'Antonia i Fascicolo zakończyli sezon z zaledwie dwupunktową stratą (!) do Marcinkiewicza, który w ten sposób zapisał na swoje konto piękny sukces. Triumf kierowcy z Olsztyna jest wielkim sukcesem całego zespołu eSky WP Racing Team, a więc także Łukasza Kręskiego, któremu nie dane było uczestniczyć we wszystkich rundach, co nie zmienia faktu, że przez cały sezon tworzył on zgrany duet z Maciejem Marcinkiewiczem. Mistrzostwo teamów zdobyła Scuderia Villorba Corse, o jeden punkt przed... eSky WP Racing Team.

— Przed wyjazdem do Holandii, mieliśmy kilkanaście punktów straty do prowadzących w naszej klasie Włochów, a przed nami był jeszcze Bułgar. I, tak naprawdę, nastawienie było takie, że jedziemy tam utrzymać trzecie miejsce — opowiada Maciej Marcinkiewicz. — Podium w „generalce” byłoby świetnym wynikiem, zwłaszcza że sezon zaczął się od katastrofy w Moście, gdzie dwa wyścigi trzeba było spisać na straty... Później już za każdym razem było podium, ale przed finałem sezonu i tak mówiliśmy, że jak utrzymamy trzecie miejsce, to będzie super. I nie było to żadne asekurowanie się. Po prostu: tor w Zandvoort jest taki... nie „nasz”, bo ani ja go znałem, ani on pasował pod nasze Maserati: nierówny, a przede wszystkim z dużą liczbą ciasnych zakrętów. Na domiar złego, Łukaszowi Kręskiemu odnowiła się kontuzja barku, co już po pierwszym dniu treningów wyeliminowało go z dalszej jazdy. Zostałem sam na polu bitwy, co nie ułatwiało zadania, bo jednak ciężko jest przejechać godzinny wyścig samemu, utrzymując przez cały czas pełne skupienie... — podkreśla olsztynianin.

— Kwalifikacje poszły dobrze, bo dwa razy je wygrałem, ale mimo najlepszej pozycji wyjściowej, podchodziłem do sprawy ostrożnie. Wiedziałem, co się może dziać w wyścigu na torze o takiej charakterystyce... — przyznaje Marcinkiewicz. — No i rzeczywiście: w pierwszym wyścigu na trzecim zakręcie po starcie byłem już piąty. Bo w tej ostrej walce na tych ciasnych zakrętach zderzyłem się z jednym z zawodników... Na szczęście, zniszczenia w aucie nie były aż tak duże, żeby nie móc kontynuować jazdy, więc ruszyłem do odrabiania strat. No i w drugiej połowie wyścigu wyszedłem na prowadzenie i... wygrałem (uśmiech). Przed niedzielą sytuacja zrobiła się więc gorąca, bo wyszedłem na drugie miejsce w klasyfikacji sezonu i w tym momencie miałem już tylko cztery punkty straty do Włochów. Oczywiście, starałem się o tym nie myśleć, bo w drugim wyścigu spodziewałem się jeszcze ostrzejszej walki...

— I faktycznie: już na pierwszym zakręcie, w tym wielkim tłoku, przebił się przeze mnie liderujący Włoch i spadłem gdzieś na czwartą pozycję — kontynuuje Marcinkiewicz. — Do pit-stopu udało mi się przedrzeć — i to rzeczywiście: przedrzeć — na prowadzenie i przed tym momentem, na który zaplanowaliśmy sobie pit-stop, miałem nawet 20-sekundową przewagę. Pech polegał na tym, że akurat wtedy, kiedy ustawiliśmy sobie pit-stop, po jakimś wypadku, na tor wyjechał safety car. I kiedy wróciliśmy na tor, byliśmy już na piątej pozycji. Na szczęście, tuż przed Włochem, z którym szła walka o tytuł... Po tym pit-stopie aż do końca nie było wiadomo, jak to się skończy, ale gdzieś tak na siedem minut przed końcem wyścigu znów byłem na prowadzeniu. Jechałem na dużym ryzyku, bo tylu zniszczeń w samochodzie, co w Zandvoort, to nie mieliśmy przez całą resztę sezonu. Nie pamiętam tak ciężkich wyścigów, w których tak często zmieniałaby się sytuacja na torze... W każdym razie: prowadziłem, kiedy na przedostatnim okrążeniu starłem się z atakującym mnie Mercedesem, obróciło mnie i spadłem na drugie miejsce. Ale od razu się pozbierałem i zaraz za nim dojechałem drugi na metę. Fajnie, jest sukces, ale od razu pojawia się pytanie, co zrobią Włosi. Gdyby przyjechali zaraz za mną, zdobyliby tytuł, ale na szczęście przed nich wbiło się jeszcze Porsche Niemców, z którym miałem „kontakt” w sobotę. W efekcie wygrałem „generalkę” o dwa punkty przed Włochami!

— Wielka międzynarodowa seria wyścigowa GT i ja na pierwszym miejscu. To prestiżowe zwycięstwo — uśmiecha się Maciej Marcinkiewicz. — Szkoda tylko, że pecha miał Łukasz, bo jesteśmy zespołem, a ta klasyfikacja była liczona indywidualnie. Poza tym, okazaliśmy się też najszybszym zespołem sezonu w naszej klasie, na co zapracowaliśmy razem. To nasz wspólny sukces... Co ciekawe, to jest historyczne zwycięstwo, bo seria GT4 Central European Cup przestaje istnieć. A w zasadzie w nowym sezonie zmieni format i nazwę...

* GT4 Central European Cup, Zandvoort, wyścig 1. (32 okrążenia): 1. Nicolas Schoell/Rob Severs (Austria/Holandia; Porsche Cayman GT4 Clubsport MR); 2. Nicolas Vandierendonck/Bas Schouten ( (Belgia/Holandia; Mercedes-AMG GT4) +11,356 sek. straty; 3. Maciej Marcinkiewicz (Maserati GranTurismo MC GT4) +20,821 (1. miejsce w klasie AM), (...) 7. Romy Dall'Antonia/Giuseppe Fascicolo (Włochy; Maserati) +40,921; wyścig 2. (30 okrążeń): 1. Schoell/Severs; 2. Antoni Chodzeń/Patrick Zamparini (Polska/Włochy; Maserati) +2,176; 3. Freddy Fast (Austria; Mercedes) +15,602 (1. AM); 4. Marcinkiewicz +17,578 (2. AM), (...) 8. Dall'Antonia/Fascicolo +1.02,674.
Klasyfikacja końcowa, klasa AM: 1. Marcinkiewicz 162 pkt; 2. Fascicolo/Dall'Antonia 160; 3. Fast 135; 4. Iwan Właczkow (Bułgaria) 133; 5. Freddy Kremer (Niemcy) 67; 6. Kręski 65. pes