Druga młodość zasłużonej klasy DZ

2018-08-08 13:00:00(ost. akt: 2018-08-08 12:55:27)

Autor zdjęcia: Marek Winiarczyk

W sobotę o godz. 13 spod boi na Jeziorze Kisajno, w sąsiedztwie Międzynarodowego Centrum Żeglarstwa i Turystyki Wodnej w Giżycku, ruszy najdłuższy, przez wielu uznawany także za najtrudniejszy, 24-godzinny wyścig żeglarski.
Odkrytopokładowe dwumasztowe jachty klasy DZ pokonają ponad 120 km dróg wodnych, prowadzących przez jeziora oraz kanały żeglugowe, by od niedzielnego poranku zacząć meldować się na mecie w pobliżu wejścia do giżyckiego portu.

Popularna „Dezeta” to najstarsza klasa jachtów w Polsce. Przywędrowała do nas po II wojnie światowej z Niemiec, gdzie od początków XX wieku służyła do szkolenia kadetów marynarki wojennej. Kiedy Polski Związek Żeglarski wycofał w latach 90. XX wieku wymóg zdawania egzaminu na sternika jachtowego na jednostce dwumasztowej, zaczęły „Dezety” odchodzić do historii. Wtedy Marek Słodownik, dziennikarz magazynu „Rejs”, rzucił hasło: „Ratujmy Dezety” i wraz z Markiem Winiarczykiem, prezesem stowarzyszenia „Mazurska Szkoła Żeglarstwa”, zorganizował pierwszą edycję całodobowych Mistrzostw Polski klasy DZ, podczas których jachty przepływają - w zależności od warunków pogodowych - od 100 do 160 km. Od tej pory polskie kluby żeglarskie przestały pozbywać się starych jednostek klasy DZ, a polskie stocznie jachtowe przystąpiły do produkowania ich uwspółcześnionych wersji wyczynowych.

Rywalizacja pomiędzy jachtami starszej oraz nowszej generacji nie ma jednak zupełnie sensu. Te pierwsze, drewniane i ciężkie, nie mają przecież żadnych szans w wyścigu z nowoczesnymi lekkimi kadłubami. Dlatego te drugie, wyposażone dodatkowo w nowoczesne „patenty regatowe”, czyli specjalnie zaprojektowane szczegóły wyposażenia żeglugowego poprawiające możliwości klasycznej, drewnianej konstrukcji, startują w nowej wyczynowej klasie Open.
Rok temu na starcie XVI Międzynarodowych Mistrzostw Polski w klasie DZ w Giżycku stanęło 20 jachtów rywalizujących ze sobą w trzech kategoriach: „Dezeta Tradycyjna” - czyli „ciężka, szczecińska” (7 jednostek), „Dezeta Klasyczna” - czyli „lekka janmorowska”* (9 jednostek) i „Open” - jachty z dowolnym rodzajem i wielkością ożaglowania (4 jednostki). Jednostki musiały przejść po 120-kilometrowym szlaku, meldując się w dziewięciu kolejnych punktach kontrolnych. Jakiej długości trasę będą pokonywały w tym roku, okaże się dopiero w sobotę przed startem na zebraniu sterników załóg.

- Wtedy będziemy już znali warunki wiatrowe i wybierzemy taki wariant trasy, który pozwoli ukończyć ją w ciągu maksimum 24 godzin - wyjaśnia komandor regat Marek Winiarczyk - Zgodnie z tradycją zaczynamy zawsze o godz. 13, aby dać szansę wszystkim chętnym na dotarcie na start. Niektórzy muszą przecież pokonać nawet 500 i więcej kilometrów, aby dojechać do Giżycka.

Ile łódek pojawi się w tym roku? - Za wcześnie jeszcze to oceniać - dodaje Winiarczyk - Ale spodziewamy się ponad 20 załóg. Większość z nich startuje w tych regatach już od dziesięciu i więcej lat. Liczymy także na niezawodnych przyjaciół z Łotwy, z Ryszardem Stankiewiczem, prezesem Związku Polaków na Łotwie. To nie jedyni obcokrajowcy, którzy stawiali się już na starcie tego międzynarodowego wyścigu. Byli tu już i Niemcy, i Czesi, i Litwini, a raz zgłosiła się nawet załoga turecka, która jednak, koniec końców, nie dojechała.

Czy przyjadą na przykład znani nie tylko z zeszłego roku niewidomi żeglarze z Michalczewa pod Warką pod wodzą Roberta Zarzeckiego? Oczywiście nie startują oni po to, by stawać w szranki z doświadczonymi załogami innych łódek, ale „by posmakować przygody, poczuć adrenalinę i przyjść do mety tylko dwie godziny za wszystkimi, a nie sześć” - jak opowiadał Zarzecki na mecie regat w zeszłym roku. Trudno oczywiście żeglować zupełnie nic nie widząc, dlatego w Niewidzialnej Załodze osoby niewidome obsługują żagle i wiosła, a ich widzący koledzy pilnują steru i zajmują się nawigacją.

Giżycki wyścig to prawdziwy test męstwa i wytrzymałości fizycznej. Zdarzały się regaty, podczas których jachty szły na wiosłach nawet 12-14 godzin, do tego w ulewnym deszczu. Na pewno trzeba będzie używać wioseł podczas przejścia przez kanały o brzegach zarośniętych drzewami, a przez to osłonięte od wiatru: Węgorapę, Kanał Węgorzewski oraz Kanał Sztynorcki. Dodatkowym wyczynem będzie dwukrotne kładzenie masztów podczas nocnego przejścia pod mostem na Kirsajtach. Za to na otwartych wodach jezior: Kisajno, Dargin, Kirsajty, Święcajty, Mamry i Dobskie można zazwyczaj trochę pożeglować, chociaż tegoroczne prognozy wiatrowe - o czym za chwilę - nie są dla żeglarzy zbyt łaskawe. Marek Winiarczyk zapewnia, że organizatorzy zamówili już wiatr i załogi „Dezet” nie muszą się o to martwić. - Każdego roku pogoda nam sprzyja i liczymy, że tak samo będzie i tym razem.

Pomimo takiej długiej trasy, różnice pomiędzy zwycięzcami na mecie bywają rzędu jedynie dwóch-czterech minut, za to ostatnie jednostki przychodzą nawet osiem godzin później. Czasem trzeba je nawet ściągać z jeziora motorówkami, by ich załogi zdążyły na uroczyste zakończenie zaplanowane na godzinę 16.
Tradycyjnie na każdą przekraczającą metę załogę będą czekały gorące grochówka i bigos - jak zapewniają organizatorzy: najlepsze na całym szlaku północnych Mazur. Będą oczywiście także medale, puchary i dyplomy, w tym puchar dla najlepszej załogi zagranicznej. Wszystkie nagrody ufundowane przez sponsorów będą przy tym losowane - może zatem zdarzyć się, że ostatni na mecie wyjedzie z Giżycka z najlepszym kompletem nowych sztormiaków. - Nam chodzi przecież o przygodę i zabawę, a nie o materialne „łupy” - mówi komandor Winiarczyk.

Zazwyczaj w sierpniu wiatr cichnie w tym rejonie nocą i wtedy załogi DZ muszą intensywnie wiosłować. To naprawdę ciężka praca, kiedy regulamin regat przewiduje możliwość korzystania podczas wyścigu wyłącznie z jednej pary wioseł. Tym razem „walka na wiosłach” potrwa prawdopodobnie także w ciągu dnia - do tego jeszcze w potwornym upale. Dostępne w internecie prognozy pogodowe zapowiadają bowiem na sobotę brak wiatru oraz temperaturę powietrza w granicach 30 stopni C. Wprawdzie w niedzielę będzie już burza z opadami deszczu, jednak główna część regatowych zmagań odbędzie się właśnie podczas sobotniej „przedburzowej parówki”, zatem giżycki wyścig utrzyma raczej swoją sławę najtrudniejszego, wręcz survivalowego, wyczynu żeglarskiego w kraju.
Honorowy patronat nad Międzynarodowymi Mistrzostwami Polski klasy DZ w Giżycku sprawuje od trzech lat Marszałek Województwa Warmińsko-Mazurskiego Gustaw Marek Brzezin.
* Janmor to najstarsza prywatna stocznia jachtowa w Polsce, chlubiąca się ponad 40-letnią tradycją.
Łukasz Czarnecki-Pacyński