Mała Orneta, ale wyniki wielkie

2018-08-06 12:00:00(ost. akt: 2018-08-05 17:56:32)
Smok Orneta na MP w Bydgoszczy

Smok Orneta na MP w Bydgoszczy

Autor zdjęcia: facebook.pl

- Nie ma co narzekać, bo dalej nas widać w Polsce. A gdzież Ornecie porównywać się do Krakowa czy Szczecina - podkreśla Bogdan Król, prezes, trener i nadal zawodnik Integracyjnego Klubu Sportowego Smok Orneta.
Integracyjny Klub Sportowy Smok Orneta nie daje o sobie zapomnieć: praktycznie każdy weekend przynosi jakieś starty orneckich „wózkarzy”, którzy jak zwykle nie poprzestają na samym udziale, zdobywając kolejne medale, puchary i nagrody. - Dwa tygodnie temu była szósta Kogucia Dycha w Kurzętniku, a ostatnio mieliśmy tradycyjny Bieg Powstania Warszawskiego. W Kurzętniku wygrał Witold Misztela, ja byłem drugi, a kolejne miejsca zajęli Dariusz Gajko i Kamil Najdrowski, a w Warszawie znów najlepszy okazał się Witek Misztela, trzecie miejsce zajął Czarek Król, ja byłem czwarty, a Darek Gajko piąty - wymienia ostatnie sukcesy Bogdan Król, prezes, jeden z trenerów i jednocześnie zawodnik IKS Smok.

Szef klubu z Ornety może się pochwalić również zagranicznymi osiągnięciami swoich zawodników. I tak Przemysław Kowalski wygrał ostatnio konkurs pchnięcia kulą podczas Grand Prix Berlina, natomiast Mateusz Witkowski jest teraz we włoskim Maniago, gdzie - jako jedynak ze Smoka - bierze udział w UCI Szosowych Mistrzostwach Świata w Para-Kolarstwie. Ten drugi ma już za sobą pierwszy start we Włoszech: podczas jazdy indywidualnej na czas na dystansie 13,6 km (grupa MH3) 32-letni Witkowski został sklasyfikowany na 14. pozycji wśród 33 zawodników, tuż przed Rafałem Szumcem z Jasła (Druga Strona Sportu Kraków). Na podium stanęli reprezentanci gospodarzy Federico Mestroni (21.07,63) i Paolo Cecchetto (21.12,20) oraz Kanadyjczyk Alex Hyndman (21.20,58), podczas gdy Witkowski stracił do zwycięzcy 1.15,87 min, a Szumiec - 1.29,45.

- W lekkoatletycznej kadrze mamy jeszcze Kasię Zubowicz, która poprawiła w tym roku swój rekord życiowy w kuli aż o pół metra - podkreśla Bogdan Król. - Z tegorocznych mistrzostw Polski w lekkiej atletyce niepełnosprawnych przywiozła z Bydgoszczy trzy medale: srebro w oszczepie, brąz w dysku, no i złoto w kuli. Właśnie w kuli mistrzami Polski zostali w swoich grupach także Przemek Kowalski i Kamil Michalec, a brąz wywalczył Grzegorz Ojrzyński. Warto dodać, że Przemek poprawił swoją zeszłoroczną życiówkę o... 90 cm! Systematyczna praca przynosi efekty, a już niedługo czeka go start w mistrzostwach Europy w Berlinie. Mam nadzieję, że już po wszystkim załapie się na stypendium; ostatnio otrzymywał taką systematyczną pomoc z Urzędu Marszałkowskiego... Z oczywistych względów trochę trudniej miał do tej pory Mateusz Witkowski, bo w jego przypadku dochodzi kwestia zakupu nowocześniejszego wózka, a to jest wydatek rzędu... 60 tysięcy złotych. Co gorsza, kiedy wiosną przydzielano ministerialne stypendia, to Mateusz nie wiadomo dlaczego został pominięty, chociaż - nie tylko moim zdaniem - takie stypendium mu się należało i tyle. W zeszłym roku trzecie miejsce w Pucharze Świata, cały czas czołowe miejsca w znaczących zawodach międzynarodowych i co? I nic, widocznie miał za małe poparcie... A treningi, wyjazdy, sprzęt - to wszystko kosztuje - nie kryje rozgoryczenia Bogdan Król.

Mimo że lekka atletyka znalazła się w orbicie zainteresowań Smoka zaledwie dwa lata temu, to zawodnicy klubu z Ornety już mogą się pochwalić konkretnymi osiągnięciami. Daleko nie szukając, wystarczy wspomnieć 16 medali tegorocznych mistrzostw kraju w Bydgoszczy, gdzie - poza wspomnianymi trzema krążkami Katarzyny Zubowicz - aż trzykrotnie na podium MP stawali też Kamil Michalec („złoty” nie tylko w kuli, ale i w dysku oraz „brązowy” w oszczepie) oraz Grzegorz Ojrzyński (srebra w dysku i oszczepie, brąz w kuli). Oprócz Zubowicz, Michalca i Kowalskiego (poza złotem w kuli, srebro w dysku) mistrzami Polski zostali również Krzysztof Obuchowicz i Andrzej Chalastra (obaj w rzucie oszczepem), a do bogatego dorobku Smoka swoje trzy grosze (czyt. krążki) dorzucił też „wózkarz” Witold Misztela, drugi w wyścigu na 400 metrów oraz trzeci na 100 i 200 m.

- Trochę nam w tej Bydgoszczy... nie wyszło - zaczyna dość niespodziewanie Bogdan Król. - A to dlatego, że część naszych podstawowych zawodników, takich niemal pewnych medalistów, nie mogła wystartować. Na przykład rozchorował się Michał Dziuba z Dywit, który w zeszłym roku miał trzy złote medale, więc myślę, że w tym roku bez problemów by to powtórzył. No i pewnie też pojechałby na ME w Berlinie. I wypadł też Zbyszek Baran, który złamał nogę i dopiero teraz powoli wraca do treningów. A on co roku zdobywa ze dwa, trzy medale... Zresztą z przyczyn losowych wypadła cała ta grupa, w której miał być m.in. Zbyszek czy ja. Pewnie uciekło nam przez to wszystko z sześć miejsc na podium, więc można powiedzieć, że mogło być dużo lepiej. No ale nie ma co narzekać: dalej nas widać w Polsce, a gdzie Ornecie do Krakowa czy Szczecina...

Jedno jest pewne: bez życzliwego spojrzenia z zewnątrz mocny kopciuszek z Ornety nie byłby tak mocny. - Gdyby nie sponsorzy, to takie kluby, jak nasz, nie dałyby rady funkcjonować - przypomina prezes Król. - I to mimo pomocy Urzędu Marszałkowskiego, bo współpraca z władzami województwa układa nam się bardzo dobrze... Ale my nie możemy się porównywać z klubami pokroju Gorzowa, który ściągnął do siebie chyba trzy czwarte reprezentacji i zdobył ponad 50 medali MP w lekkiej atletyce. Albo z Krakowem czy Szczecinem, które zatrudniają ludzi na etatach. Czyli funkcjonują w zupełnie innych warunkach, bo u nas nie ma etatowych pracowników klubu. Jest za to księgowa na umowie-zleceniu, no i moja żona i ja, którzy pracujemy społecznie. Brakuje czasu na wszystko, dlatego to nie działa tak, jak by się chciało. U nas nie ma pieniędzy na chociażby jeden etat, a w takim dużym ośrodku, jak Szczecin, klub ma zapewnione z miasta 10 etatów, więc zatrudnia trenerów, instruktorów, trzy księgowe... To i tak się jakoś trzymamy: takie małe miasteczko zajęło drużynowo piąte miejsce w Bydgoszczy. A że w handbike'ach mamy już ugruntowaną pozycję, więc co jakiś czas udaje nam się przypomnieć ludziom o Ornecie (uśmiech). I liczę, że dalej tak będzie. Mamy paru ciekawych chłopaków, no i dwie, trzy nowe zawodniczki, które najpierw spróbują sił na handbike'ach, a jak przyjdzie zgrupowanie, to i w lekkiej atletyce, bo to się dobrze się uzupełnia. Widać to choćby po Kaśce Zubowicz, która i tu, i tu odnosi sukcesy. Także dzięki temu, że wynajęliśmy jej do pomocy trenera: znanego w naszym regionie biegacza Bartka Osiora z Wydmin. Zresztą Kaśka też jest z Wydmin... Bartek, który przyjeżdżał także na nasze zgrupowanie i prowadził takie bardziej ogólnorozwojowe zajęcia, zrobił kawał dobrej roboty. A Kaśka i inni zobaczyli, że niekoniecznie trzeba przerzucać tony ciężarów na siłowni, żeby osiągać wyniki.

Niedługo w mistrzostwach kraju będą też walczyć para-kolarze i tu też powinny się posypać medale dla Smoka. - Najbardziej liczę na Mateusza Witkowskiego, którego stać jest na wygranie i czasówki, i wyścigu ze startu wspólnego - przyznaje Bogdan Król. - Jest mocny, no i ma super sprzęt; teraz już nie może narzekać, że ma gorszy wózek czy koła. Kto zasponsorował zakup? Częściowo Urząd Marszałkowski, który patrzy na nas życzliwym okiem, częściowo jeden ze sponsorów, a do osprzętu dołożyłem się też ja. A już mamy drugi taki super wózek, dla Witka Miszteli. Ze wspomagania klubu odeszli tacy sponsorzy, jak Lotos czy Mercedes, ale dochodzą inni: Urząd Marszałkowski, Michelin, Fundacja Orlen, Fundacja Energa, Etanco Polska. Pewnie już niedługo, jak dopniemy te wszystkie formalne sprawy, nazwa klubu znów nam się wydłuży - kończy z uśmiechem Bogdan Król. pes