CO PRAWDA RZEKI NIE WIDZIELI, ALE TEŻ BYŁO CIEKAWIE

2018-06-25 18:00:00(ost. akt: 2018-06-25 18:06:02)

Autor zdjęcia: Grzegorz Kwakszys

Pierwsza edycja Bartoszyckiej Dychy Brzegiem Łyny przeszła do historii. Do historii przeszli też jej uczestnicy, którzy walczyli z trasą i z własnymi słabościami.
Kiedy po pół godzinie wielu uczestników wciąż walczyło z podbiegami i zbiegami oraz próbowało utrzymać równe tempo, to najszybsi pojawiali się już na mecie. Jako pierwszego kibice oklaskiwali pochodzącego z Dobrocina pod Morągiem Karola Kowalskiego, na co dzień żołnierza 20 Bartoszyckiej Brygady Zmechanizowanej. Przebiegnięcie 10 kilometrów zajęło mu 33 minuty i 24 sekundy. - Od czterech lat trenuję w Teamie Kopeć. Biegło mi się dobrze. Pogoda była odpowiednia, nie za ciepło i nie za zimno, nie padało. Zacząłem spokojnie i zaatakowałem na ostatnich dwóch kilometrach. Udało się wygrać. Za sobą miałem mocnego przeciwnika, Bartka Osiora, więc było co robić (śmiech). Trasa była dosyć ciężka, z górki, pod górkę, dlatego jestem zadowolony ze swojego wyniku - powiedział na mecie Kowalski, który jednocześnie wygrał klasyfikację służb mundurowych.

Wspomniany Bartłomiej Osior z Wydmin (Hummel Team) przybiegł 21 sekund za zwycięzcą. - Nie dogoniłem Karola, bo... nie miałem go dogonić. Plan był taki, żeby przetrwać. W piątek biegłem 10-kilometrowy Nocny Bieg Świętojański w Gdyni (16. miejsce w open - red.). Tam zostawiłem dużo sił i wiedziałem, że dzisiaj szybkości nie będzie. Moim celem była pierwsza trójka, ale bez dużego ciśnienia. Swój cel zrealizowałem, a Karolowi gratuluję - stwierdził Bartłomiej Osior. Trzecie miejsce w klasyfikacji open zajął Rosjanin Paweł Mikriukow (34.14).

Wśród kobiet najszybsza była Anna Koziarska z Elbląga (42.25), druga przybiegła Agnieszka Lamkowska-Klemt z olsztyńskiej grupy Urwis Biega (42.44), a trzecia zameldowała się Iwona Kowalewska z gołdapskich Łowców Przygód (44.43). Klasyfikację na najlepszych bartoszyczan wygrali Krystian Sikorski (36.35) oraz Anna Ostromecka (47.22).

Była to pierwsza edycja Bartoszyckiej Dychy Brzegiem Łyny. Zawodnicy wspomnianej w nazwie rzeki nie zobaczyli, pobiegli za to asfaltową drogą w kierunku miejscowości Wiatrak i Wirwilty, a wracali przez osiedle zwane Działkami. Po drodze mogli liczyć na doping mieszkańców. Już z daleka słychać było np. perkusyjne trio wygrywające rytmy na werblach. Zawody zorganizowano dzięki dotacji z Ministerstwa Sportu i Turystyki. Czas pokaże, czy była to jednorazowa edycja, czy też w przyszłym roku biegacze znowu pojawią się w Bartoszycach. - Jestem pod wrażeniem liczby uczestników (216 osób, na metę dobiegło 200 - red.) i sposobu, w jaki trzeba było pokonać trasę. Wszystkie służby pomagające nam przy organizacji spisały się rewelacyjnie. Służba medyczna też nie miała za wiele pracy. Limit czasu wyznaczyliśmy na półtorej godziny, ale ostatni zawodnik przybiegł długo przed nim. Od lat mówiłem, że taka impreza jest potrzebna w mieście. Te zawody to potwierdziły. Burmistrz zresztą obiecał, że bieg odbędzie się także w latach kolejnych. Bardzo chciałbym, żeby to nie skończyło się na tej jednej edycji - powiedział Mirosław Figat, trener lekkoatletyczny, jeden z organizatorów Bartoszyckiej Dychy Brzegiem Łyny. GRZEGORZ KWAKSZYS